[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rena zastygła w miejscu.Jeden ze strażników ostentacyjnie chrząknął.Wzdrygnęła się i obróciła, żeby na niego spojrzeć, zdając sobie sprawę, że jej oczy zapewne są równie przerażone jak u królika.- Czy mogłabyś, o pani, pójść w ślady lady Viridiny? - odezwał się strażnik głosem szorstkim od wieloletniego wykrzy­kiwania rozkazów.Spojrzawszy na jego uprzejmy, lecz nieubłagany wyraz twa­rzy, nabrała przekonania, że polecono mu podnieść ją i przenieść przez próg, jeśli będzie próbowała się wycofać.Przynajmniej tego poniżenia mogła sobie oszczędzić.Schyliła się podobnie jak matka, aczkolwiek bez jej wdzięku, uniosła tren rękoma wilgotnymi od potu i przycisnęła jedwab do drobnych piersi.Potem przekroczyła próg, mocno zaciskając oczy, żeby nie widzieć, w co wchodzi.Myre z ogromną przyjemnością przekazała rozkazy Reny Tanhyi Leis, wyjątkowo wrednej blondynie, której już od dawna miała ochotę spłatać jakiegoś figla.Figle były w końcu uświęconą czasem, smoczą tradycją, a tego akurat zwyczaju Myre nie zamierzała zarzucać.Tanhya została wydalona z haremu za rozmyślny sabotaż i próbowała teraz wszystkim zatruć życie, wdając się w intrygi i podstępy, które miały przywrócić jej wygody “należnego jej” miejsca.Rzecz jasna, nie uda jej się to - jej uroda była zbyt przeciętna, jak na gust lorda Tylara.Zapewne i tak by ją wkrótce usunięto, lecz nic nie było w stanie jej o tym przekonać.Wręcz przeciwnie, była pewna, że miejsce głównej konkubiny, zajmo­wane obecnie przez szczupłą, wyniosłą brunetkę, prawnie należy się jej.Myre nie miała pojęcia, skąd się u niej wzięło to urojenie.W każdym razie wieczór spędzony na ciągnącym się bez końca oczekiwaniu w garderobie lady Sheyreny da jej mnóstwo czasu na rozważanie swoich pretensji.Może nawet Tanhya uknuje jakiś plan przezwyciężenia przeszkód na swej drodze, plan który, do­starczy Myre jeszcze lepszej rozrywki niż poprzednia próba wy­eliminowania Keri Eisa, zakończona wypędzeniem Tanhyi.Myre zachichotała, obserwując byłą nałożnicę wracającą do ubieralni i całą swą postawą wyrażającą wściekłość - dopra­wdy, nawet dwunóg nie może być taki tępy.Powinna była wie­dzieć, że ten głupi pomocnik kucharza da się złapać i że w takiej sytuacji będzie mówił.Obojętnie jak dobra jesteś w łóżku, to nie powstrzyma twojego kochanka od wyznania wszystkiego, co wie, kiedy grunt pali mu się pod nogami.W końcu przyczyną zesłania Tanhyi tutaj było nie byle co, tylko próba zeszpecenia Keri, tak żeby nie nadawała się już na konkubinę.Jeszcze jeden taki incydent, a Tanhya znajdzie się zapewne w zagrodzie hodowlanej.Żaden elfi władca nie brał na tyle poważnie kłótni pomiędzy kobietami w haremie, by skazywać winowajczy­nię na najgorszą karę.Lecz również żaden nie dopuściłby, żeby ktoś taki jak Tanhya sprawiał mu kłopoty.A w tej chwili brak Keri byłby dla lorda Tylara wielką niedogodnością.Wszystko to było dla Myre tym bardziej frapujące, że to jej interwencja spowodowała wzlot Keri wśród haremowych piękno­ści.Keri była zaledwie atrakcyjna, zanim Myre nie wśliznęła się pewnej nocy do haremu i nie dokonała kilku drobnych poprawek w jej twarzy.Dla kogoś, kto umiał rzeźbić kamień, nie było pro­blemem przestawienie się na rzeźbienie ciała, tym bardziej, jeśli opanowało się sztukę zmieniania kształtu i posiadało odpowiednią moc.Następnego ranka lord Tylar stwierdził, że jest właścicielem prawdziwej piękności i wyniósł Keri z nicości na stanowisko głównej konkubiny, co zburzyło ustalony porządek w haremie.Prawdopodobnie to właśnie zdarzenie sprawiło, iż w głowie Tanhyi zalęgła się myśl, że ona równie łatwo jak Keri może wywin­dować się na to uprzywilejowane stanowisko.Ciekawe, że elfim władcom nigdy nie przyszło na myśl, iż ta sama moc, którą ich kobiety wykorzystują do rzeźbienia kwiatów, może posłużyć im do tworzenia piękności z ludzkich niewolnic.Minęło już sporo czasu od chwili, kiedy Myre po raz pierwszy wkradła się do tego domu w sposób, do jakiego zdolne są tylko smoki - zmieniając swój normalny kształt w postać ludzkiej nie­wolnicy.W owym czasie kierowała nią tylko chęć nauczenia się czegoś nowego i sprawienia jak największych kłopotów elfom.Nie wybrała tego właśnie domu z jakiegoś szczególnego powodu, tyle że nadzorcy lorda Tylara nie śledzili zbyt pilnie kroków zwy­kłych ludzkich niewolnic.Starsze smoki dostałyby szału, gdyby się o tym dowiedziały.W ogóle nie powinno jej tu być, a już na pewno nie w postaci człowieka.Jej zadaniem było przebywanie w zmienionym kształcie wśród stada alikomów, i starsze smoki z jej leża były przekonane, że to właśnie robi.Dostałyby apopleksji, gdyby wiedziały, gdzie na­prawdę jest.Od czasu drugiej wojny czarodziejów młode smoki z rodu - te które nie opuściły leża, by pomagać mieszańcom - musiały ściśle przestrzegać nakazu trzymania się z daleka od elfów! Star­szyzna uważała, że dostatecznym złem jest fakt, iż elfy wiedzą o ich istnieniu.Byłoby gorzej, o wiele gorzej, gdyby dowiedziały się o ich umiejętności zmiany kształtu albo o tym, z jaką łatwością smoki nawiedzają ich domostwa.Tylko najstarsze i najmądrzejsze smoki mogły poruszać się wśród elfów w zmienionym kształcie, te które miały doświadczenie w unikaniu niebezpieczeństwa.I to wyłącznie w celu zbierania informacji, bez mieszania się w sprawy ludzkich niewolników czy elfów.“Też coś! Tak jakby od jednorogów można się było czegoś ciekawego nauczyć.One zupełnie przypominają Tanhyję - śli­czne na zewnątrz, zwariowane wewnątrz i tak samo bez rozumu.A mówiąc o Tanhyi.Ma ona niewielkie grono zwolenników, i jednym z nich jest nasza nadzorczyni.Jeśli nie chcę skończyć, wykonując jakieś bez­sensowne prace, dopóki nie nadejdzie pora na spoczynek, to lepiej zejść Maryan z drogi, zanim dowie się, kto przyniósł Tanhyi złe wieści”.Myre przekonała się już nieraz, że najlepszym i najcieka­wszym miejscem, gdzie można było się zaszyć, chcąc zejść komuś z oczu, jest dach.Wprawdzie niewolnice nie miały tam po co chodzić, lecz kiedy człowiek się tam znalazł, już nie czuł się niewolnicą.Wspięła się na dwa ciągi schodów i drabinę, po czym przez klapę wydostała się na dach.W chwilę później przybył tam jeszcze jeden ozdobny gargulec w kształcie księżycowego ptaka.Z tego dogodnego punktu Myre miała niczym nie przesłonięty widok na tyły domu, a więc miejsce, gdzie naprawdę coś się działo.Widziała stąd ogród kuchenny, stajnie, część kwater niewolników.Teraz, kiedy wszyscy władcy prócz Lorryna wyjechali, jedyną działal­ność będzie można zaobserwować wśród niewolników.Bacznie przyglądała się niewolnikom gorliwie zajmującym się swoimi obowiązkami.Ponieważ była jedną z nich, łatwo wysunęła wnioski, jak ród może wykorzystać wrodzone zdolności ludzi.Jej również byłoby przyjemnie mieć przy sobie kogoś, kto nacierałby jej skórę oliwą i dbał o nią, przygotowywał gorącą wodę na kąpiel, żeby nie musiała zadowalać się przypadkowymi gorącymi źródłami.Mógłby też dla niej polować, obdzierać zdobycz ze skóry i dzielić na odpowiednie kąski oraz sprzątać i oczyszczać ze szkodników jej leże [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl