[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zeszedł nareszcie popiół i z %7łydów, gdy bilety nastały, które czyniącmarszałkom wielkim koronnym niemałą intratę, ściągnęły też na %7łydkówkochanych większą protekcją.%7łyd by najmniej urażony, byle tylko znałurażającego, natychmiast pozywał na sądy marszałkowskie, gdzie przestępcęnieodwłocznie na worku albo na skórze, podług majątku osoby, skarano; więcafrontowanie %7łydów w cale nie tylko w ten sposób, ale i w inny wszelki ustało.284 O ciemnej jutrzni i Wielkiej ZrodzieW Wielką Zrodę, po odprawionej jutrzni w kościele, która się nazywa ciemnąjutrznią, dlatego iż za każdym psalmem odśpiewanym gaszą po jednej świecy,jest zwyczaj na znak tego zamięszania, które się stało w naturze przy męceChrystusowej, że księża psałterzami i brewiarzami uderzają kilka razy o ławki,robiąc mały tym sposobem łoskot; chłopcy swawolni, naśladując księży,pozbiegawszy się do kościoła z kijami, tłukli nimi o ławki z całej mocy, czyniącgrzmot po kościele jak największy tak długo, póki aż dziadowie i słudzykościelni, przypadłszy z gandziarami, nie wyparowali ich z kościoła.Alechłopcy szybciejsi w nogach od starych dziadów, urwawszy tego i owego poplecach kijem, sami zdążyli przed gandziarą umknąć z kościoła.Toż dopierozrobiwszy bałwan z jakich starych gałganów, wypchany słomą na znak Judasza,wyprawili z nim na wieżą kościelną jednego lub dwóch spomiędzy siebie, adrudzy z kijami na pogotowiu przed kościołem stanęli.Skoro Judasz zostałzrucony z wieży, natychmiast jeden, porwawszy za postronek uwiązany u szyitego Judasza, włóczył go po ulicy biegając z nim tu i ówdzie; a drudzy goniąc zanim bili go kijami, nieprzestannie wołając co z garła:  Judasz! Judasz! , pókiowego bałwana wniwecz nie popsuli.Jeżeli %7łyd jakowy niewiadomy tejceremonii nawinął się im, porzuciwszy zmyślonego Judasza, prawdziwego Judętak długo i szczerze kijami obkładali, póki się do jakiego domu nie salwował.Lecz i ta swawola chłopców w zwyczaj wprowadzona, jako pokrzywdzającadomy boskie, sługi kościelne i biednych %7łydków, za wdaniem się w toszkolnych profesorów i rządców publicznych, pobywszy lat kilka nareszcieustala.Zostały się chłopcom do zabawki grzechotki; te miały początek w WielkiCzwartek, a koniec w Wielką Sobotę; trwały przez ten czas, przez który Kościółnie używa dzwonów do dzwonienia, tylko klekotów do kołatania.Jak prędko nawieży kościelnej odezwała się klekota, chłopcy natychmiast nie omięszkalibiegać po ulicach z swoimi grzechotkami, czyniąc nimi przykry hałas w uszachprzechodzącym.Grzechotka było to narzędzie małe, drewniane, w którymdeszczka cienka, obracając się na walcu, także drewnianym, pokarbowanym,przykry i donośny hałas czyniła.Im tężej ta deseczka była do walcuprzystrojona, tym głośniejszy czyniła łoskot; jedni ją sami sobie robili, drudzykupowali gotowe, kupami na rynku jak jaki towar od wieśniaków przedawane.Klekot kościelny wiele miał części podobnych do tego instrumentu, którym lenchędożą, i był osadzony na kółkach jak taki, dla sposobności toczenia go poulicy około kościoła dla oznajmienia ludowi czasu zbliżającego sięnabożeństwa.285 O Wielkim PiątkuPobożne zwyczaje polskie w dzień Wielkiego Piątku opisałem wyżej.Tu zaśopiszę jeszcze niektóre światowe i puste, między którymi niechaj ma miejsceśledz i żur.W Piątek Wielki wieczorem albo w sobotę rano drużyna dworskaprzy małych dworach, uwiązawszy śledzia na długim i grubym powrozie, doktórego był nicią cienką przyczepiony, wieszała nad drogą na suchej wierzbiealbo innym drzewie, karząc go niby za to, że przez sześć niedziel panował nadmięsem, morząc żołądki ludzkie słabym posiłkiem swoim.%7łur wynosili z kuchni jako już dłużej niepotrzebny, co było sidłem dlazwiedzenia jakiego prostaka.Namówili go, żeby garnek z żurem w kawale sieciwziął na plecy i niósł go tak, albo na głowie trzymając kwidem do pogrzebu; zaniosącym frant jeden szedł z rydlem, mający dół kopać żurowi i w nim gopochować.Gdy się wyprowadzili z kuchni na dziedziniec, ów, co szedł zrydlem, uderzył w garnek, a żur natychmiast oblał niosącego i sprawił śmiechasystującym temu zmyślonemu pogrzebowi żurowemu i patrzącym na niego.O dyngusieByła to swawola powszechna w całym kraju tak między pospólstwem, jako teżmiędzy dystyngwowanymi: w poniedziałek wielkanocny mężczyzni oblewaliwodą kobiety, a we wtorek i w inne następujące dni kobiety mężczyzn,uzurpując sobie tego prawa aż do Zielonych Zwiątek, ale nie praktykując dłużejjak do kilku dni.Oblewali się rozmaitym sposobem.Amanci dystyngwowani, chcąc tę ceremoniąodprawić na amantkach swoich bez ich przykrości, oblewali je lekko różaną lubinną pachnącą wodą po ręce, a najwięcej po gorsie małą jaką sikawką alboflaszeczką.Którzy zaś przekładali swawolą nad dyskrecją, nie mając do niejżadnej racji, oblewali damy wodą prostą, chlustając garkami, szklenicami,dużymi sikawkami i prosto w twarz lub od nóg do góry.A gdy sięrozswawolowala kompania, panowie i dworzanie, panie, panny, nie czekającdnia swego, lali jedni drugich wszelkimi statkami, jakich dopaść mogli; hajducyi lokaje donosili cebrami wody, a kompania dystyngwowana, czerpając od nich,goniła się i oblewała od stóp do głów, tak iż wszyscy zmoczeni byli, jakbywyszli z jakiego potopu.Stoły, stołki, kanapy, krzesła, łóżka, wszystko to byłozmoczone, a podłogi -jak stawy-wodą zalane.Dlatego gdzie taki dyngus,mianowicie u młodego małżeństwa, miał być odprawiany, pouprzątali wszystkiemeble kosztowniejsze i sami się poubierali w suknie najpodlejsze, takowychmateryj, którym woda niewiele albo w cale nie szkodziła.Największa była rozkosz przydybać jaką damę w łóżku, to już ta niebogamusiała pływać w wodzie między poduszkami i pierzynami jak między286 bałwanami; przytrzymana albowiem od silnych mężczyzn, nie mogła sięwyrwać z tego potopu; którego unikając, miały w pamięci damy w ten dzieńwstawać jak najraniej albo też dobrze zatarasować pokoje sypialne.Ile zaś domężczyzn, ci w łóżkach nie mogli podlegać od kobiet takowej powodzi, mającwiększą siłę do odporu, a słabszy atak przez naturalny wstyd, nie pozwalającykobietom ujmować i dotrzymować krzepko mężczyznę rozebranego.Bywało nieraz, iż zlana wodą jak mysz osoba, a jeszcze w dzień zimny, dostałastąd febry, na co bynajmniej nie zważano, byle się zadosyć stało powszechnemuzwyczajowi.Takież dyngusy odprawiały się i po miastach między osobamipoufałymi.Parobcy zaś po wsiach łapali dziewki (które się w ten dzień, jakmogły, kryty), złapaną zawlekli do stawu albo do rzeki i tam wziąwszy za nogi iręce wrzucili, albo też włożywszy w koryto przy studni lali wodą póty, póki sięim podobało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl