[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet rozmawiał, choć mówił trochę niewyraźnie.Widziałem, że ma nieruchomą połowę twarzy, ale nie był całkowicie sparaliżowany.Wyglądało to na stosunkowo niegroźny wylew.- Niech wam się wydaje, że choruję na grypę - oznajmił Stef.- To nic poważnego.Niektórzy na to umierają, ale mnie nic nie będzie.- Wylew to nie grypa, tato - rzekł Red.- Moim zdaniem powinieneś się zgodzić, żeby mama cię odwiedziła.Bardzo chce się z tobą zobaczyć i naprawdę cierpi z powodu twojego zakazu.- Roni krokodyle łzy, co? - spytał Stef.- Powiedz jej, żeby się odpieprzyła.Ostatnie słowo wymówił z trudem, tylko częściowo bowiem panował nad wargami i językiem.- Może jednak nie powinieneś go denerwować, występując akurat teraz w roli adwokata Mamuśki - spokojnie odezwała się Carol Jeanne.Ze swojego miejsca nie widziałem twarzy Reda, ale potrafiłem sobie wyobrazić jego wściekłe spojrzenie.- Słyszałem, że i ty dałeś jej kopniaka - wolno powiedział Stef.- Nie mogłem zabrać jej ze sobą do kawalerki.- Bzdura - wymamrotał Stef.- Po prostu miałeś jej dość.Red milczał.Znowu wyobraziłem sobie jego wściekłe spojrzenie.- Gdybyś to zrobił dawno temu, pewnie byś uratował swoje małżeństwo.- Wcale nie przez mamę rozpadło się moje małżeństwo - chłodno odparł Red.- I tak nic by z niego nie wyszło.W ogóle nigdy nie powinienem był się żenić.Carol Jeanne nie można winić za to, że pod względem emocjonalnym jest górą lodową.- Czy ty naprawdę musisz tutaj robić sceny? - spokojnie zapytała moja pani.Red ją zignorował i dalej zwracał się do ojca.- Nawet gdyby była czułą, kochającą żoną, nie sprawiłoby to żadnej różnicy.Nie jestem złym ojcem, ale jako mąż nigdy nie byłbym szczęśliwy.Jeśli więc przestaniesz winić mamę, ja przestanę winić Carol Jeanne.To chyba uczciwa propozycja, prawda, tato?- Zrobię, co mi się spodoba - zabełkotał Stef, w jego oczach jednak pojawiły się błyski wesołości.- Możesz winić mamę za rozkład waszego małżeństwa, lecz nie naszego.W tym wypadku to najzwyczajniej moja wina.Stef panował nad lewą połową ciała, zatem lewą rękę wyciągnął do syna.Red chwycił ją, uścisnął i przytrzymał w dłoni.- Przed śmiercią chciałem cię zobaczyć szczęśliwego - rzekł Stef.- Od tego nie umrzesz, tato.- Nie? Wielka szkoda.- Poza tym wcale nie jestem nieszczęśliwy.Męczy mnie poczucie winy za to, że w taki sposób doprowadziłem do rozpadu mojego małżeństwa, ale to i tak było nieuchronne.Carol Jeanne ma inne zdanie, lecz trudno się temu dziwić.Rozwód najboleśniej odczują dzieci, ale oboje się postaramy, by jakoś to zniosły.Bądź spokojny, oszczędzimy twoim wnuczkom cierpień.- Wiesz, co mnie najbardziej wkurza? Że to Mamuśka zorganizuje mój pogrzeb.- Nie zorganizuje - odezwała się Carol Jeanne.- Nie chcę, żeby ona wygłaszała mowy na moim pogrzebie.Mam was za świadków.- Nie umrzesz, tato - zapewnił go Red.- Przyrzeknijcie, że jej nie pozwolicie - nalegał Stef.- Tato, czy ty naprawdę chcesz się odgrywać na mamie zza grobu?- Nie chcę, żeby ta stara suka napawała się widokiem moich zwłok.- Ja przyrzekam - oznajmiła Carol Jeanne.- Dopilnuję też, abyśmy jeszcze dziś oficjalnie zazaczyli to w twoim testamencie.- I pamiętaj, tylko bez tych zasranych dmuchawców.Red aż prychnął z oburzenia.- Świetny pomysł, tato - powiedział z przekąsem.- Ty i Carol Jeanne chcecie zagrać na nosie przyzwoitym ludziom, którzy mają dobre zamiary, a przy najmniejszym wysiłku, choćby jednego z was, moglibyście zaskarbić sobie ich przyjaźń.Stef uniósł jedną brew.Dotychczas nigdy tego nie umiał.Zdumiewające, czego człowiek potrafi się nauczyć po wylewie.- Myślisz o Penelopie? Przyjaźnić się z krową? - spytał Stef i zaczął się trząść ze śmiechu.Oburzony Red zrezygnował z dalszych nalegań.- Wrócę tu wieczorem - oznajmił.- Dobrze - odparł Stef.- Przepraszam, że jestem niegrzeczny.- Istotnie jesteś niegrzeczny, ale uważam, że po wylewie i lekarstwach możesz się zachowywać, jak ci się żywnie podoba, a ja nie będę miał ci tego za złe.Do zobaczenia wieczorem.Pocałował ojca w czoło i wyszedł.- Pruderyjny gnojek - mruknął Stef.Carol Jeanne zachichotała.Ostatnio rzadko to robiła.Zrozumiałem, że po wyjściu Reda, poczuła się swobodniej, jakby Stef rzeczywiście był jej ojcem.Później wzięła go za rękę i powiedziała:- Jeśli umrzesz, będzie mi bardzo ciebie brakowało, tato.Od tej chwili pragnę cię tak nazywać.Nawet po rozwodzie.- Zawsze mówiłaś do mnie Stef.- Tylko dlatego, że nie potrafiłam się zmusić, żeby do Mamuśki mówić "mamo".- Brzmi przekonywająco.- Zrób mi przysługę i postaraj się wyzdrowieć.- Dla ciebie wszystko.- Więc się prześpij, a ja poczytam książkę.- Nie powinnaś wrócić do dziewczynek? Nie zostawiaj ich z Mamuśka.- Doskonale sobie z nimi poradzi.To tylko dziś.Uznałem, że dobrze byłoby powiedzieć, co tam się naprawdę dzieje.Wskoczyłem na łóżko.- Cześć, Lovelocku - przywitał mnie zdziwiony Stef, który chyba nie zauważył, jak wszedłem.Zwróciwszy na siebie uwagę Carol Jeanne, napisałem palcem na pościeli:"Nie Mamuśka.Nancy".- O cholera! - wykrzyknęła.- Powinnam to przewidzieć.Należałoby coś zrobić, żeby ta dziewczyna się wyniosła.Wszystko było dobrze, kiedy mieszkał z nami Red, ale teraz on musi znaleźć dla niej innych opiekunów.Nie mogę pozwolić, aby ona zajmowała się dziećmi.- Kto? - zapytał Stef.- Pewna dziewczyna, którą ojciec źle traktował.Od tego trochę się jej pomieszało w głowie.Nie dziwi mnie, że Mamuśka zostawiła ją samą z dziewczynkami, ale muszę natychmiast interweniować.Masz jakieś życzenia, zanim wyjdę?- Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl