[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale może Gina nie kupowała tylu gotowych posiłków do podgrzania w mikro-falówce.Ważyły chyba tonę.Puszki z żarciem dla kotów i jednominutowe dania potoczyły się pod koławózków, pod stopy faceta, który sprzedawał  Big Issue , oraz w stronę jezdni.Aażąc na czworakach, podniosłem pudełko, które obiecywało mi  Smak Toska-nii , i w tym samym momencie zostałem dostrzeżony. Harry?To był Marty.Towarzyszyła mu dziewczyna.Siobhan.Marty i Siobhan.Trzymali się za ręce!Szok, którego doznałem na ich widok, usunął całe zakłopotanie wywołanedrobną katastrofą z zakupami.Ale tylko na krótki moment.Zaraz potem poczu-łem, jak płonie mi twarz.81 Minęło już trochę czasu, odkąd ich ostatnio widziałem, ale nie aż tak wiele.Byłem bez pracy od przeszło miesiąca.Mój umysł producenta nie rozpatrywałjednak rzeczywistości w kategoriach tygodni i miesięcy.Pięć programów, pomy-ślałem.Zrobili beze mnie pięć programów.Wyglądali dobrze.Nawet Marty, ten mały brzydki glut.Oboje byli w ciem-nych okularach i białych spodniach.Z torby Siobhan wystawała bagietka oraz bu-telka czegoś wytrawnego, białego i drogiego.Mógł tam się też znajdować plasterpate.I można było mieć pewność, że jej torba się nie rozerwie.Pewni siebie profe-sjonaliści, którzy wyskoczyli na drobne zakupy ze swojej wspaniałej, porywającejpracy, nie wyglądali na ludzi, którzy musieliby się troszczyć o uzupełnienie zapa-sów kociego żarcia. Daj, pomogę ci  powiedziała Siobhan, pochylając się, żeby podnieśćpuszkę wołowego Whiskas, która toczyła się w stronę rynsztoka.Marty miał przynajmniej dość przyzwoitości, żeby czuć się trochę nieswojo,lecz Siobhan najwyrazniej ucieszyła się na mój widok, nawet jeśli dziwiło ją, żezbieram z ziemi puszki z karmą dla kota, rolki papieru toaletowego oraz forem-ki do mikrofalówki, zamiast prowadzić wykłady w akademii sztuki filmowej itelewizyjnej. Co ostatnio porabiasz?  zapytała. Och.wiesz  odparłem.Odwożę Pata do przedszkola i przemierzam w tę i z powrotem mój pokój  niczym tygrys w klatce , jak mówiła mama  zamartwiając się, co robi, zamar-twiając się, czy znowu nie płacze.I czekając na telefon od Giny, która dzwoniłazawsze punktualnie o czwartej po południu  po drugiej stronie świata była wte-dy północ  choć podnosząc słuchawkę, oddawałem ją od razu Patowi, wiedzia-łem bowiem, że telefonuje tylko do niego.Co jeszcze? Gadam do siebie.Za dużo piję, za mało jem, zastanawiam się, jakto się stało, że spieprzyłem swoje życie.To właśnie ostatnio porabiam. Wciąż rozważam stojące przede mną opcje  powiedziałem. Jak idzieprogram? Lepiej niż kiedykolwiek  oświadczył trochę wojowniczo Marty. Dobrze  stwierdziła Siobhan, zadowolona, lecz neutralna, tak jakby niesądziła, by losy starego programu naprawdę interesowały takiego ostrego zawod-nika jak ja. Oglądalność powoli rośnie.Chciało mi się rzygać. To wspaniale  oznajmiłem. No cóż.na nas już chyba czas  powiedział Marty.Nie chodziło tyl-ko o mnie.Kilka osób robiących zakupy zaczęło się uśmiechać i pokazywać gopalcami.Czy to naprawdę on? Tak, na mnie też  stwierdziłem. Muszę lecieć.Mam sprawy do zała-twienia.82 Siobhan złapała mnie i pocałowała szybko w policzek.W tym momencie po-żałowałem, że nie ogoliłem się tego dnia.Ani wczoraj.Ani przedwczoraj. Do zobaczenia, Harry  powiedział Marty i wyciągnął do mnie rękę.Bez urazy.Chciałem ją uścisnąć, ale zobaczyłem, że trzyma w niej puszkę zjedzeniem dla kotów.Wziąłem ją. Cześć, Marty.Pieprzone gnidy.Wszyscy jesteście gówno warci.* * *Telefon zadzwonił akurat, kiedy kąpałem Pata.Zostawiłem go w wannie mógł w niej szczęśliwy siedzieć całymi godzinami, był jak mała rybka  poczym zbiegłem do przedpokoju i złapałem słuchawkę mokrą ręką, myśląc, że tomoja mama.W słuchawce rozległ się jednak cichy sygnał oznaczający międzyna-rodowe połączenie i nagle usłyszałem głos Giny. To ja  powiedziała.Zerknąłem na zegarek  była dopiero za dwadzieścia czwarta.Tego dnia za-dzwoniła wcześniej. Pat się kąpie. Nie przeszkadzaj mu.Zadzwonię jeszcze raz o zwykłej porze.Myślałampo prostu, że go złapię.Co u niego? W porządku  odparłem. W porządku, w porządku.Jesteś tam jeszcze? Tak, jestem. Jak ci idzie?Usłyszałem, że bierze głęboki oddech.Brała głęboki oddech po drugiej stronieświata. Jest o wiele trudniej, niż myślałam  stwierdziła. Gospodarka ledwozipie.Naprawdę.Moja firma polega na miejscowej sile roboczej, więc nie madużych gwarancji zatrudnienia dla gaijin, której japoński jest trochę bardziej za-rdzewiały, niż sądziła.Ale praca jest fajna.Ludzie są mili.Chodzi o całą resztę.Zwłaszcza o mieszkanie, które ma wielkość naszej kuchni. Jeszcze raz wes-tchnęła. To nie jest dla mnie łatwe, Harry.Nie myśl, że przeżywam tutaj przy-godę swojego życia. Więc kiedy wracasz do domu? Kto powiedział, że wracam do domu? Daj spokój, Gino.Przestań wmawiać sobie, że musisz się odnalezć.Chodzici przede wszystkim o to, żeby mnie ukarać. Czasami zastanawiam się, czy przyjeżdżając tu, dobrze zrobiłam.Ale wy-starczy, że powiesz kilka słów, a przekonuję się, że to było najlepsze wyjście.83  Więc zostajesz tam, prawda? W tym mieszkanku wielkości naszej kuchni? Wrócę.Ale tylko po to, żeby zabrać Pata.%7łeby go tu przywiezć.Naprawdęchcę tutaj coś osiągnąć, Harry.Mam nadzieję, że to rozumiesz. Chyba żartujesz, Gino.Pat w Tokio? Nie potrafię go nawet zmusić, żebyzjadł fasolę na grzance.Wyobrażam sobie, jak wcina ryż ze szprotkami.I gdziebędzie mieszkać? W tym mieszkaniu wielkości naszej kuchni? Chryste, żałuję, że w ogóle wspomniałam o tym cholernym mieszkaniu.Nie mogę po prostu dłużej z tobą rozmawiać. Pat zostaje u mnie, dobrze? Na razie  odparła. Co do tego się przecież zgodziliśmy. Nie oddam ci go, jeżeli to nie będzie dla niego najlepsze wyjście.Nie dlaciebie.Dla niego.To jest to, na co się zgodzę.Cisza. O tym zadecydują prawnicy, Harry  odezwała się innym tonem. Możesz powiedzieć swojemu prawnikowi, że Pat zostaje u mnie.To tyodeszłaś.Powiedz mu to. A ty powiedz swojemu prawnikowi, że łajdaczyłeś się na lewo i prawo! Nie mogę.nie mam prawnika. Powinieneś jakiegoś wynająć, Harry [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl