[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Dlatego im też Pan Jezus błogosławi - zauważył stary Wilk.Za czym, pokiwawszy smutnie głową, popił miodu, poruszył żelaznym pogrzebaczem głownie w ogniskui rzekł:- A mojemu chłopu się sczezło!- Wola boska.- Ano! Starsi, których było pięciu, przedtem dawno polegli.Przecie wiecie.Jużci, wola boska.Ale tenbył ze wszystkich najtęższy.Prawy Wilk i gdyby nie był legł, toby dziś też może na własnym zamkusiedział.- Wolej by był Cztan poległ.- Co ta Cztan! Niby to kamienie młyńskie na plecy bierze, a ile to razy mój go poszczerbił! Mój miałćwiczenie rycerskie, a Cztana teraz żona po pysku pierze, bo choć jest chłop mocarny, ale głupi.- Hej! jako podogonie! - przyświadczył Maćko.I przy sposobności wynosił pod niebo nie tylko ćwiczenierycerskie, ale i rozum Zbyszka, że to w Malborgu z najprzedniejszymi rycerzami gonił na ostre, "a zksiążęty to ci wam tak będzie gadał, jakoby orzechy gryzł".Chwalił też jego porządek w głowie izabiegliwość w gospodarce, bez której prędko by kasztel majętność zjadł.Nie chcąc jednak, by staryWilk myślał, że coś podobnego im może grozić, kończył przyciszonym głosem:- No z łaski Boga jest ta wszelkiego dobra dosyć, więcej niż ludzie wiedzą, ale nie mówcie o tymnikomu.Ludzie jednak domyślali się, wiedzieli i opowiadali sobie aż do przesady zwłaszcza o bogactwach, któreBogdanieccy mieli wywiezć ze Spychowa.Mówiono, że pieniądze solówkami wozili z Mazowsza.Wygodził też raz Maćko pożyczką kilkunastu grzywien możnym dziedzicom na Koniecpolu, co doostatka utwierdziło okolicę w mniemaniu o jego "skarbach".Z tego powodu rosło znaczenieBogdanieckich, rósł szacunek ludzki i gości nigdy nie brakło w kasztelu, na co Maćko, choć oszczędny,nie patrzał niechętnym okiem, gdyż wiedział, że i to sławy rodowi przymnaża.Szczególnie chrzciny bywały sute, a raz na rok, po Matce Boskiej Zielnej, wyprawiał Zbyszko wielkąucztę dla sąsiedztwa, na którą i szlachcianki przyjeżdżały patrzeć na ćwiczenia rycerskie, słuchaćgądków i pląsać z młodymi rycerzami przy smolnych pochodniach aż do rana.Wtedy to pasł oczy iradował się w sercu stary Maćko widokiem Zbyszka i Jagienki, tak wyglądali dwornie i pańsko.Zbyszkozmężniał, rozrósł się, a choć przy potężnej i wyniosłej postawie twarz jego wydawała się zawsze zbytmłoda, jednakże gdy bujny włos opiął przepaską z purpury, przybrał się w świetną, naszytą srebrnymi izłotymi nićmi szatę, to nie tylko Maćko, ale i niejeden szlachcic mówił sobie w duszy: "Boga mi! iścieksiążę jakoweś na zamku swoim siedzące".A przed Jagienką przyklękali nieraz rycerze znającyzachodni obyczaj, prosząc, by chciała im być damą ich myśli - taki bił od niej blask zdrowia, młodości,siły i urody.Sam stary dziedzic na Koniecpolu, który był wojewodą sieradzkim, zdumiewał się jejwidokiem i z zorzą poranną, a nawet i z słonkiem ją porównywał, "które światu jasność daje, a nawet istare kości żywszą gorącością napełnia".ROZDZIAA XLVIIJednakże w piątym roku, gdy ład był wprowadzeń we wszystkich wsiach nadzwyczajny, gdy nadskończoną czatownią powiewała już od kilku miesięcy chorągiew z Tępą Podkową, a Jagienka powiłaszczęśliwie czwartego syna, którego nazwano Jurandem - tak rzekł raz stary Maćko do Zbyszka:- Wszystko się darzy i gdyby Pan Jezus jeszcze jedno zdarzył szczęśliwie - tobym już umarł spokojny.A Zbyszko popatrzał nań pytającym wzrokiem i po chwili zapytał:- Chyba o wojnie z Krzyżaki mówicie, bo czegóż by wam więcej trzeba?- To ci rzekę, com drzewiej mówił - odpowiedział Maćko -że póki mistrz Konrad żywie, wojny niebędzie.- Albo to mu wiecznie żyć?- Ale i mnie niewiecznie i dlatego o czym innym myślę.- A zaś o czym?- Ii! lepiej nie zapowiadać.Tymczasem się do Spychowa wybieram, a może zdarzy się i książąt naPłocku i na Czersku odwiedzić.Zbyszka nie zdziwiła zbytnio ta zapowiedz, albowiem w ciągu ostatnich lat kilkakrotnie stary Maćkowyjeżdżał do Spychowa, więc tylko zapytał:- Długo zabawicie?- Dłużej niż zwykle, bo się w Płocku zatrzymam.Jakoż w tydzień pózniej wyjechał Maćko, wziąwszy ze sobą kilka wozów i zbroję dobrą, "na wypadek,jeśli się przyjdzie w szrankach potykać".Na odjezdnym zapowiedział, że może zabawi dłużej niżzwykle, i istotnie zabawił dłużej, gdyż przez pół roku nie było o nim żadnej wieści.Zbyszko począł sięniepokoić i w końcu wyprawił umyślnego do Spychowa, ale ów spotkał Maćka za Sieradzem i wrócił znim razem.Stary rycerz wrócił jakiś chmurny, ale wypytawszy dokładnie Zbyszka o wszystko, co się podczas jegoniebytności działo - i za-spokojon, że wszystko szło dobrze, rozpogodził się nieco - i pierwszy zacząłmówić o swej wyprawie.- Wiesz, że byłem w Malborgu - rzekł.- W Malborgu?- A gdzie by indziej?Zbyszko popatrzał na niego przez chwilę zdumionymi oczyma, po czym uderzył się nagle dłonią poudzie i rzekł:- O prze Bóg! A ja na śmierć zapomniałem.- Wolno było tobie zapomnieć, boś ślubów dopełnił - odrzekł Maćko - ale nie daj Bóg, abym japrzysiędze i czci własnej umknął.Nie nasz to obyczaj, aby czegoś zaniechać - i tak mi dopomóż ZwiętyKrzyż, jako póki mi tchu w nozdrzach, póty ja go nie zaniecham
[ Pobierz całość w formacie PDF ]