[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chyba nie.- No to co siê dzieje?- Nie wiem.Có¿, z rozkazu Ksiêcia obecnie ja tu jestem panem.Muszê odszukaæ si³owniê i nauczyæ siê j¹ obs³ugiwaæ.- Chocia¿ kiedyœ zawiod³eœ nadzieje, jakie w tobie pok³ada³.- Fakt, ale wybaczy³ mi.Vramin sadowi siê na tronie Anubisa, a Madrak oddaje mu ho³d.- B¹dŸ pozdrowiony, Vraminie, W³adco Domu Œmierci!- Nie musisz zginaæ przede mn¹ karku, stary przyjacielu.Wstañ, proszê.Bêdê potrzebowa³ twej pomocy, bo miejsce to ró¿ni siê wiele od Siódmej Stacji, któr¹ niegdyœ kierowa³em.Przez ca³e godziny Vramin bada tajn¹ rozdzielniê ko³o tronu.Nagle:- Anubisie! - s³yszy i wie, ¿e to nie g³os Madraka wo³a.- Tak? - odpowiada, naœladuj¹c z powodzeniem skowyt i warkniêcie Anubisa.- Mia³eœ racjê! Horus pokonany! Wróci³ tutaj, ale znowu gdzieœ wyby³.- To g³os Ozyrysa.Vramin wykonuje gest ró¿d¿k¹ i w powietrzu ukazuje siê du¿e okno.- Jak siê masz, Ozyrysie - powiada.- Wiêc Ksi¹¿ê zrobi³ w koñcu pierwszy ruch.- mówi tamten.- Teraz kolej na mnie, co?- Mam nadziejê, ¿e nie.Mogê przysi¹c, ¿e osobiœcie s³ysza³em, jak Ksi¹¿ê zapewnia³ Horusa, i¿ nie bêdzie siê na tobie mœci³ - w zamian za wspó³pracê.- Wiêc có¿ siê sta³o z Anubisem?- Nie wiem na pewno.Tyfon by³ tu, ¿eby go zabiæ.Ja przychodzê posprz¹taæ po wizycie Tyfona i obj¹æ Stacjê.Albo go zabi³ i odszed³, albo Anubis uciek³, a Tyfon go teraz œciga.Ale wys³uchaj mnie, Ozyrysie.Mimo zapewnieñ Ksiêcia jesteœ w niebezpieczeñstwie.Tyfon nic nie wie o obietnicy brata, bo w tym momencie ju¿ go nie by³o.Dowiedziawszy siê prawdy od samego Seta, prawdy, któr¹ potwierdzi³ Ksi¹¿ê, szuka³ bêdzie najpewniej zemsty na tym, który u¿y³ M³ota.- To Set ¿yje?!- Tak.Wystêpowa³ przez jakiœ czas jako Przebudzeniec.- Emisariusz Anubisa!- Nie kto inny.Ten kundel wypra³ go ze wspomnieñ i nas³a³ na w³asnego syna i ojca.To w³aœnie rozwœcieczy³o Tyfona.- Niechaj syfilis ze¿re ca³¹ tê cholern¹ rodzinkê! A co z moim synem? Zostawi³ mi tylko tê kartkê i.No jasne!- Co jasne?- Jeszcze nie jest za póŸno.Wy.- Uwa¿aj! Z ty³u! Na œcianie! - krzyczy Vramin.- Tyfon!Mimo kruchej postaci Ozyrys porusza siê z szybkoœci¹, o jak¹ nie podejrzewa³ go Vramin.Pêdzi w kierunku zielonego arrasu, odrzuca go na bok i kryje siê zañ.Cieñ sunie tu¿ za nim i staje dêba.Kiedy opada, w arrasie i w œcianie zieje dziura w kszta³cie Tyfona.- Tyfonie! - wo³a Vramin.- Jestem tutaj - odpowiada g³os.- Dlaczego go ostrzeg³eœ?- Poniewa¿ Tot darowa³ mu ¿ycie.- Nie wiedzia³em o tym.- Wyruszy³eœ, nim Ksi¹¿ê zd¹¿y³ ciê o tym powiadomiæ.Teraz jest ju¿ za póŸno.- Nie.Bojê siê, ¿e mi zwia³.- Jak to?- Nie by³o go w tamtej izbie, gdy j¹ zniszczy³em.- To i lepiej.Pos³uchaj, mo¿emy wykorzystaæ Ozyrysa.- Nigdy! Dopóki on ¿yje, nigdy nie bêdzie pokoju miêdzy naszymi rodzinami! l to bez wzglêdu na sentymentalne rycerskoœci, jakimi rzuca wko³o mój braciszek! Kocham go, ale nie zdzier¿ê, je¿eli wybaczy Ozyrysowi.Nigdy! Przeszuka³em ca³y Dom, znajdê to ptaszyd³o i wrzucê w Otch³añ Skagganauka!- Tak jak Anubisa?- Nie! Anubis te¿ mi umkn¹³! Ale do czasu! - krzyczy Tyfon.Staje dêba, otacza siê p³omieniami i ju¿ go nie ma.Vramin wykonuje gest jakby œcina³ ró¿d¿k¹ kwiatek stokrotki i okno siê zawiera.- Anubis wci¹¿ ¿yje - odzywa siê Madrak zerkaj¹c przez ramiê.- Jak widaæ.- Co robimy?- Dalej rozpracowujemy zasady dzia³ania Domu Œmierci.- Chcê odpocz¹æ.- No to odpoczywaj.ZnajdŸ sobie gdzieœ w pobli¿u komnatê i odsapnij.Wiesz, gdzie jest jedzenie?- Wiem.- Wiêc do zobaczenia.- Do zobaczenia, Panie.Madrak wychodzi z Sali Tronowej i b³¹ka siê przez jakiœ czas, a¿ trafia do komnaty pe³nej zmar³ych, którzy stoj¹ tam jak pos¹gi.Siada wœród nich i medytuje.- By³em mu wiernym s³ug¹.S³yszysz mnie, ty tam, z cyckami jak arbuzy?! By³em wiernym s³ug¹! Nasz wierszokleta poszed³ na wojnê razem z innymi Anio³ami, chocia¿ wiedzia³, ¿e postêpuje wbrew woli Ksiêcia.A ten mu przebacza! l jeszcze na stanowisko wynosi! A ja co? S³uga s³ugi!To nie fair.- Cieszy mnie, ¿e siê ze mn¹ zgadzasz.A ty, kole¿ko z dodatkowymi ramionami? Czy szerzy³eœ wiarê i moralnoœæ? Czy¿eœ zwyciê¿y³ potwory i inne dziwad³a wœród nieoœwieconych, maj¹c do dyspozycji tylko dwie rêce?Naturalnie, ¿e nie.- Wiêc widzisz - klepie siê po udach - sam widzisz, ¿e nie ma sprawiedliwoœci, a prawdziw¹ cnotê ci¹gle siê wykpiwa, zdradza i narzuca si³¹.Spójrz tylko, co siê sta³o ze Stalowym Genera³em, który ¿ycie poœwiêci³ cz³owiekowi.To w³aœnie ¿ycie odebra³o mu cz³owieczeñstwo! l to ma byæ sprawiedliwoœæ?Nie powiedzia³bym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]