[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Droga wypada im przez Gromadę Wilka.- Nie ułatwia mi pan roboty, pułkowniku - warknął agent.- Życie to nie bajka, Sten.Zmiana planów.Pacyfikacja Gromady Wilka musi dokonać się przed upływem roku.- Wie pan, jak zepsuć człowiekowi dzień.- Bez przesady, po wydarzeniach w grocie chyba starczy ci animuszu do wieczora - rzekł tonem pociechy szef wywiadu.Po tych słowach zgarbił się, zakrył twarz płaszczem i już go nie było.Sten został sam w mrocznej alei.Wpatrzony w poranne niebo zastanawiał się, jakim sposobem Mahoney zdobył informacje o grocie.ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIĄTYMały, szary budynek wzniesiono w płytkiej, zielonej dolince prawie sto kilometrów od stolicy Sanctusa.Młodzieniec w krwistoczerwonym mundurze Kompanów Mathiasa podprowadził Stena do wejścia, gestem zaprosił do środka, a sam został przy drzwiach.Zaciekawiony dowódca najemników przekroczył próg.Przypadkowemu turyście dolinka wydałaby się pusta i nieciekawa, jednak Sten słyszał po drodze jakieś szelesty w zaroślach, wyczuł woń dymu z ogniska.Poza tym pobliski las milczał, co dowodziło ludzkiej obecności.Ściany wewnątrz niepozornej budowli ociekały wodą, ale to nic dziwnego, jako że Sanctus był światem parnym i wilgotnym.Nikt tu nie czekał.Sten minął puste pomieszczenia pełne biurek, komputerów oraz szafek z bankami danych, zapewne część administracyjną, aż trafił na szklaną ścianę.Po drugiej stronie ujrzał Mathiasa.Młody mężczyzna miał na sobie jedynie skromne niczym przepaska spodenki.Sten patrzył w milczeniu, jak Mathias zahacza dłonie o dwa metalowe pierścienie przymocowane do trzymetrowych łańcuchów.Same łańcuchy nie były nigdzie zawieszone, to sterowniki pola grawitacyjnego utrzymywały je w miejscu.Ciało Mathiasa wyglądało jak jeden kłąb bujnie rozrosłych mięśni.Widok niezwykle wysportowanego syna proroka, bez wysiłku dźwigającego się na pierścieniach, zrobił duże wrażenie nawet na Mantisowcu.Mięśnie brzucha pracowały bez zarzutu.Młodzieniec zastygł wyprostowany, nogami mierząc w sufit.Wykonał w tej pozycji kilka osobliwych pompek, po czym zmienił się w wiatrak, skoczył i po zgrabnym salcie wylądował na lekko ugiętych nogach.Można by sądzić, że wszystko to dzieje się na planecie o szczególnie małej grawitacji.Sten gwizdnął cicho, po czym otworzył szklane drzwi i wszedł do sali.Mathias zauważył go natychmiast.- Pułkowniku! - zawołał.- Pańska wizyta jest dla nas błogosławieństwem.Podniósł z podłogi puszystą tkaninę, wytarł pot i wyciągnął rękę, by przywitać Stena.Najemnik uścisnął dłoń syna proroka i uważniej przyjrzał się pierścieniom.Młodzieniec tymczasem wdział prostą szatę ze zwykłego płótna.- Trening godny uwagi - mruknął dowódca najemników.- Och - uśmiechnął się Mathias.- Ja i moi przyjaciele wierzymy w sens ćwiczenia ciał.- Pańscy przyjaciele? - Sten przypomniał sobie dym niewidocznych ognisk.- Kompani - rzekł gospodarz, biorąc przybysza pod ramię i prowadząc do tylnych drzwi.- Chyba słyszał pan o nich?Owszem.Było to sześciuset zdrowych i nader religijnych młodzieńców, tworzących koterię Mathiasa.Uwielbiali wszelkie odmiany sportu i wysiłku fizycznego.Podejmowali każde wyzwanie, a ponadto regularnie zatracali się w modlitwie.Byli bezgranicznie oddani potomkowi proroka.Razem kultywowali religijną ortodoksję.- Tak, wiem trochę o pańskich kompanach - odparł Sten.Przybył na Sanctus zaproszony przez syna Theodomira.Mathias był tajemniczy, zdradził tylko, że pragnie spotkać się w pewnej bardzo ważnej sprawie.Sten w zasadzie nie miał czasu, ale uznał, że postąpi niezbyt politycznie, jeśli odmówi.- Śledziłem pańskie wyczyny - powiedział młodzieniec, prowadząc ścieżką ku lasowi paproci.Sten milczał, czekał na ciąg dalszy.- Przyznaję, pułkowniku, że wywarły na mnie duże wrażenie.Na moim ojcu także - dodał po dłuższej chwili zastanowienia.Sten podziękował skinieniem głowy.- Trochę się nad tym zastanawiałem - ciągnął syn proroka.- Pan i pańscy ludzie dźwigacie na swych barkach całe brzemię walki.Jesteśmy za to wdzięczni, ale taka sytuacja nie wydaje mi się całkiem stosowna.Gdyby Sten naprawdę był najemnikiem, niewątpliwie przytaknąłby rozmówcy.Miast tego zaczął protestować.Mathias uciszył go, unosząc dłoń.- Jeśli mamy odnieść zwycięstwo, Sanctus nie powinien szczędzić daniny własnej krwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl