[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co więcej, Mód w dzień przebywał w Breidablik, opłakując Baldra, a tam w żadnym razie nikt nie mógł podnieść nań miecza.A nocą, kiedy błąkał się po ciemnych lasach, nikt nie potrafiłby go znaleźć.Odin wiedział z proroctw Volvy, że jeszcze nie narodził się mściciel, mający zabić Hoda.Wiedział jednakże, iż ma to być syn jego i śmiertelnej kobiety, którą musi zdobyć pod postacią śmiertelnika, że ten syn ma mieć na imię Vali i że przeżyje dzień Ragnaroku.Ale jedna rzecz pozostawała nieznana, a mianowicie to, która z kobiet ma być jego żoną.Nie mogła mu tego odkryć ani własna mądrość, ani rady głowy Mimira.Wreszcie zawezwał swego syna Hermoda, lotnego posłańca Asów.- Włóż swoja lśniącą zbroję i hełm - rozkazał.- Osiodłaj Sleipnira i udaj się na najbardziej na północ wysunięty kraniec Midgardu.Znajdziesz się na ziemi Finów, którzy czarodziejską mocą zsyłają zimne burze na świat ludzi.Mieszka wśród nich czarownik, imieniem Hrossthjof, który, jedyny spośród żyjących ludzi, może widzieć przyszłość.Jedź spiesznie do niego i dowiedz się, z kogo narodzi się Vali mściciel.Wtenczas walkirie zapięły na Hermodzie jego lśniącą zbroję, podały mu wysoki hełm, po czym skoczył na ośmionogiego Sleipnira i miał już ruszać w drogę, ale Odin zatrzymał go na chwilę.- Pamiętaj - przestrzegał - że Hrossthjof to najbardziej przebiegły i okrutny z czarowników.Zwykł czarodziejską mocą ściągać niewinnych podróżników do swojego lodowego zamku, tam rabować ich i zabijać.Dlatego trzymaj w ręku moja laskę z runicznymi zaklęciami.Bez wątpienia, kiedy się dowie, że przychodzisz ode runie, użyje w pełni czarnoksięskiej mocy, aby tobą zawładnąć lub cię odpędzić.Hermod wziął runiczną laskę Odina i ruszył w niebezpieczną misję.Przejechał po moście Bifrost, przy którym stał na straży Heimdall w białej zbroi, z rogiem Gjallar w dłoni, aby trąbić, kiedy się ukażą wrogowie Asgardu.Przez Midgard pędził Hermod, szybki jak wiatr podczas burzy, szybki jak zacinający deszcz.Czasami ktoś ujrzał go mknącego na ośmionogim rumaku, przetarł oczy ze zdziwienia, a podniósłszy znowu wzrok, widział tylko szalejącą burzę.Jechał przez dzikie, spowite mgłą góry, grad dzwonił o kopyta Sleipnira, a w głębokich jarach za nimi przewalały się śnieżne lawiny.W końcu dotarł do kraju wiecznego zmroku, leżącego koło najbardziej na północ wysuniętego cypla ziemi, gdzie czarownik Hrossthjof miał swój zamek z zielonego lodu.Wtedy Hermod poznał, że go dostrzeżono i że rzucono nań czary, bo Sleipnir sunął po lodzie jak przyciągany magnesem, a on nie był w stanie w żaden sposób go zatrzymać.Jednakże cudowny rumak Odina nie stracił władzy w nogach i coraz to przystawał z nagła i przeskakiwał zręcznie zasadzki, jakie na niego zastawił Hrossthjof: rozpadliny w lodowcu cienko pokryte warstwą śniegu, zaspy tak głębokie, że jeden nieostrożny krok, a jeździec i koń zatonęliby w śniegu; obluźnione tafle lodu, po których zjechałby śliskim zboczem góry aż w daleką przepaść.Wkrótce pojawiły się szare, cieniom podobne potwory, o kształtach mrożących krew w żyłach i zdawało się, że skruszą przybyszów w swych potężnych, niezliczonych ramionach i rozszarpią ogromnymi kłami.Ale Hermod uniósł się w strzemionach i uderzył je runiczną laską, którą dał mu Odin, a monstra skuliły się i rozpierzchły, i jęcząc wtopiły się w śnieżna zamieć.W końcu wyruszył przeciw niemu sam Hrossthjof, czarownik pod postacią olbrzyma.Wymachiwał grubą długą liną, chcąc związać jeźdźca i konia, ale gdy się dostatecznie przybliżył, Hermod powalił go uderzeniem laski i związał własną liną, zaciskając ją na gardle czarownika tak mocno, że Hrossthjof zacharczał w przerażeniu i wysapał:- Wysłanniku Odina, będę już mówić.przestanę ci szkodzić.nie oszukam cię.Przysięgam na czarną rzekę Helheimu, Hleyptir.a na nią nikt w dziewięciu światach nie przysięgnie fałszywie.Hermod zdjął linę z szyi Hrossthjofa i rzekł:- Mów więc, czarowniku Północy.Odin zapytuje, z kogo ma się zrodzić Vali mściciel, ten, który musi zabić Hoda.Hrossthjof dźwignął się z wolna na nogi i zaczął rysować na zmarzniętym, śniegu dziwne znaki runiczne.Po chwili wyciągnął w górę ramiona i zaczął nucić straszliwe zaklęcia.Nagle zaćmiło się słońce, chowając się za czarne chmurzyska, ziemia drżała i trzęsła się, wiatry burzy wyły wyciem drapieżnych wilków i jęczały jękami konających.- Patrz! - zawołał nagle Hrossthjof wyciągając swe długie ramię i sinym palcem ukazując coś na śniegu.Hermod spojrzał i zobaczył, że w oddali mgły rozstąpiły się, ukazując nagi szczyt góry.Nagle na śniegu ukazała się krew.Spływała w dół i zdawało l się, że czerwieni całą ziemię.Potem ze śniegu wstała piękna kobieta, trzymając niemowlę w ramionach.Dziecko momentalnie zeskoczyło na ziemię i rosło szybko, aż stało się postawnym młodzieńcem, który miał kołczan strzał na plecach i trzymał łuk w ręku.Wyciągnął strzałę, założył ją, napiął łuk i wy- ' puścił strzałę; błysnęła jak ogień i nagle utonęła w mroku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl