[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Robi się dosyć pózno - stwierdziła Ginny, lecz oni zaczęli już wznosić na jejcześć toast.- Jeśli nie chcesz zatańczyć dla nas, to może spróbuj wyobrazić sobie, żetańczysz dla swego kochanka - szepnął jej do ucha Frank Julius.Ginny poczerwieniała z gniewu.Jego szept był na tyle donośny, że dobiegł douszu pani Baxter, która popatrzyła na nich pełnym dezaprobaty wzrokiem.Anula & Polgara & ponaousladansc - Och, dobrze! - wykrzyknęła w końcu Ginny ze zniecierpliwieniem.-Przynajmniej może zagrają coś żywszego!Może jeśli dla nich zatańczy, wreszcie dadzą jej spokój i nie będzie musiaławięcej słuchać przymilnych i natarczywych zalotów pana Juliusa.Wychyliła do dnakieliszek wina i nie zwracając uwagi na ich zaskoczone spojrzenia, zrzuciła buty.W pewien sposób to będzie jej pożegnanie z Meksykiem, życiem pełnymśmiechu i wspomnieniami, które pozostaną w niej na zawsze.Muzycy, zachęceni brzękiem monet, zaczęli grać szybciej.Skrzypce i dwiegitary wygrywały jednak nie hiszpańskie fandango, lecz jarabe chłopów i Cyganów.Ginny podeszła zdecydowanie do tej części patio, która wyłożona byłapłytami i gdzie stali muzycy.Ignorując ich zdziwione spojrzenia, zaczęła klaskać wdłonie, aż poczuła, jak rytm muzyki ogarnia ją całą, rozluznia mięśnie, a krewzaczyna tętnić jej w skroniach.Zaczęła tańczyć.Nawet kelnerzy i pokojówki wyszli, żeby popatrzeć.Nie zwracała jednakuwagi ani na nich, ani na tych siedzących przy stoliku.Tańczyła dla samej siebie,dla Meksyku, dla swej utraconej miłości.Oklaski i okrzyki  ole" zwabiały corazwięcej ludzi, którzy wychodzili z gospody na dwór.Gringa, która tańczy jakmeksykańska Cyganka? Niewiarygodne!Włosy zaczęły rozplątywać się w tańcu.Potrząsnęła głową i faliste loki opadłyjej na ramiona.Uniosła spódnicę po kostki, po czym opuściła ją znowu.Przymknęłaoczy i tańczyła to wolniej, to szybciej, na jej policzkach zakwitł rumieniec, a naczole zaperliły się krople potu.Tańczyła tak, jak kobieta tańczy dla mężczyzny.Rozchylone usta, ukazujące błyszczące białe zęby, ręce wyciągnięte błagalnie,wpierw nad głową, pózniej przed siebie.Po chwili znów zmieniła się w zwodnicząkusicielkę, która mimo obietnic nic nie dawała na koniec.- Dla kogo tańczysz, zielonooka?Słowa te wypowiedziane były cicho, lecz usłyszała je mimo muzyki iogłuszającego tętnienia w skroniach.Zmiałe i zuchwałe słowa nieznajomego, leczten głos, z lekka drwiący i niecierpliwy, usłyszałaby zawsze, choćby mówił niewiedzieć jak cicho.Anula & Polgara & ponaousladansc Otworzyła na wpół przymknięte oczy i wszystko wokół przestało istnieć, gdyich spojrzenia spotkały się.- Dla ciebie, tylko dla ciebie, Steve!Tylko tyle zdołała wyszeptać, po czym rzuciła się mu w ramiona.EpilogRozdział 54- Czy wiesz, ty niepoprawna istoto, że wyciągnęłaś mnie w środkunajważniejszej bitwy, jaką do tej pory toczyliśmy? Gnałem tu jak na złamanie karku!I dopóki wojna się nie skończy, nie dostanę więcej urlopu.Mimo udanej surowości w głosie, trzymał ją w ramionach i tylko to miałoteraz znaczenie.Kochał ją, wrócił do niej - teraz była w stanie wytrzymać wszystko,nawet długą rozłąkę, którą ją straszył.Byli w jej pokoju.Znów chciało jej się śmiać, gdy przypomniała sobiezaskoczone, wstrząśnięte i niedowierzające spojrzenia osób, które zebrały się nadole, kiedy zobaczyli, jak jakiś brudny, zarośnięty Amerykanin w podróżnym strojuchwyta ją w ramiona i całuje tak, jakby nigdy nie miał przestać.Co za przerazliwywrzask podniosła pani Baxter, gdy zobaczyła, jak ów nieznajomy bierze Ginny naręce i kieruje się do wyjścia! Ginny żal się zrobiło wrażliwej damy, więc krzyknęłaponad ramieniem Steve'a:- Proszę się nie martwić, to mój mąż!Zatrzymał się tylko na chwilę, by spytać grobowym głosem, gdzie jest jejpokój.- Nie mów mi tylko, że jest na ostatnim piętrze, jechałem przez cały dzień iAnula & Polgara & ponaousladansc jestem potwornie zmęczony!Nie wypuszczając jej z ramion położył ją na łóżku i znowu zaczął całować.Między jednym pocałunkiem a drugim próbowała pytać go o różne rzeczy.- Co tutaj robisz? Jak mnie znalazłeś? W mieście jest taki tłum ludzi! Dostałeśmój list?I na koniec, zdławionym głosem:- Och, Steve, myślałam, że wcale nie przyjedziesz! Sądziłam, że mnie niechcesz.- Co mam zrobić, żeby cię ostatecznie przekonać, ty uparta mała jędzo? Czychcesz, żebym padł przed tobą na kolana i błagał, żebyś ze mną została? Mój Boże -dodał zmienionym głosem - zrobiłbym chyba nawet i to! Widzisz, do czego mnieprzywiodłaś? Powinienem sprawić ci lanie za uciekanie z domu! Kto to widział,żeby wyjeżdżać, zostawiając taki głupi list! Pojechałem prosto do hacjendy, jaktylko zostawiliśmy zdobyte srebro w kwaterach Diaza.Zamiast ciebie zastałemsamego Salvadora.Musiałem więc odwrócić się na pięcie i pognać z powrotem doDiaza, gdyż dostałem tylko dwadzieścia cztery godziny przepustki! Gdybym spotkałcię wtedy po drodze, ukręciłbym ci twój śliczny kark!Naprawdę był na nią zły, lecz mimo to nie wypuszczał jej z objęć.Jechał doniej w szalonym pędzie, tylko po to, by zobaczyć, że jej już nie ma.Wtedy towłaśnie patrząc na list, rozmazany miejscami śladami łez, zrozumiał swojąostateczną porażkę.Wiedział, że jeśli utraci ją teraz, nigdy już jej nie odzyska.Tamyśl była nie do zniesienia.Przez całą drogę tutaj modlił się - on, który nigdy przedtem tego nie robił -żeby jej statek jeszcze nie odpłynął.Przeklinał ją, Bishopa, swoją własną hardość iwybuchowy charakter [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl