[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten ponury poemat nie jest bajroniczny, nie jest już nawet dantejski: nie zstępuje on doHadesu z miejsca wiary i modlitwy, jakim jest Ziemia: miejscem jego narodzin jest Inferno stanowi on dokument Grozy, jaka trwa w głębinach podświadomych ludzkiego serca.Kosmiczne te melodie, poczęte u bram żelaznych Sfinksa Warszawskiego [jedynym Sfinksem Warszawy jest Cytadela]że więc melodie Kosmiczno-Narodowej Męki na wałach Cytadeliśpiewane być nie mogą dlatego aż w Tatrach szukają swego wyrazu wśród skał.INarodowe mroczne dzwony, jak z spiżu otchłanie nie mogę ich poruszyć, aby zagrały zmartwychwstanie!Jestem Szatan, z wnętrzem swych wężów rozpełzłych w jaskini,gromami strącam świat nadziej, i w mroku rządzę z tobą, Zmiertelna bogini!Tu na gwiazdzistych górach pośród jodeł my we dwoje,błękitne meteory kapią z gromnic w oczy Twoje!Tobie jednej zrozumiałą Wichrów Pieśń ponura:porywam Cię i niosę na koniu spadającym z nieba na wierzchołki Czarnego Hawrania u śnieżnego żleba.Zniszczyłem ziemi raj: w pustyni lśni gwiazda Ahura,rozsiewa mżenia snów ja pogubione zbieram nieszczęść krucze pióra!.Nieszczęście nigdy nie idzie samo, lecz wchodzi zawsze Wielką Bramą:powoli ją odmyka w mroku, jak ognik błotny się skrada.W dziedzińcu Myśli nagle znika schodząc w podziemia, gdzie serce marznie w aureoli.Z gór pełzną chmury moich dworzan mrowie na mózg się kładną ciężkie ołowie.Lasy w trumnach uśpione; grobowych jaskiń kurytarzetęczują zbrojami hetmanów mgły zmarłych idą w rajskie wirydarze.Pioruny warczą u nóg mych.W milczeniu wchodzę na Aomnicy wieżę nagłymi susy dopędza mię, wbiega na głazy nieznane zwierzę.W jaskini, gdzie Walkirio, łkałaś co dzień ból podziemny mgli się tuż za jodłami się skrada Morze ciemny zbrodzień.Mówią, iż zamek Czorsztyn od mgły tej się kruszyi przechyla ku moczarom.Mnóstwo ziół trujących: tojady, szalej i belladonny u stóp jodeł olbrzymich prastarych i gonnych.Jeszcze są wielkie na nizinach sady,jeszcze jest wieś, gdzie ujrzeć mogę ducha tatrzańskiej Lizy Monny!200W kolumnadzie mych biesiadnych sal jeszcze gwarno w zagwiezdne sfery patrzy towarzysz Merlina wśród murów katedry Kezmarskiej milczy nie przeklina jakby świat był mu już rzeczą minioną i marną!Zmącił ciszę podziemny cmentarzowy gong o, jak straszny jego jęk, jak ponurych pełen mąk!.Wdziera się tłum zamaskowanych z Los Caprichos Goi!Kardynał-Księżyc wschodzi, za nim nawałnica.Nagie tańczą widma, kandelabr na ziemioświetla głębiny Tatr i Wenus, jak na murach Troi.W jeziorze Gehenniczne lica.Tańczą upiory z kasztelankami zimnemi.Wino chmur krwawi się ryk Minotaura jakby nie wino to było, lecz wina!Jawory tysiącletnie wśród gromów już brzęczą, srebremzakwitają.Kardynał-Księżyc, starszy od gór,idzie z pięknym gwebrem,który przyniósł indyjską naukę: kręgi czynią na lazurachwody, trójkąty przeciw nieszczęściu na górze i w chmurach.Umarli spoglądają za horyzont ku morzu skąd ma się zjawić Walkiria! ta znad MorskiegoOka wyśniona Ondyna!Katedra Lodowców rozwarta i w całym Zaniku szykują turnieje:moja żona z Walkirii Wolnej ma być!.Jak cicho się zaśmiał ten wariat!. Błogosławieństwo Czarta z Wami!.znika na wzgórzach, gdzie limby z długimi igłamipachną jak włosy mej Walkirii rudo złe.W pucharze krysztalnym dałem wino kapitanowi mój druh Wiatr Wschodni, który ją przywiózł na chmury okręcie!Padł w męczarni, konając, rzekł: Niechaj Niewiadome cię ukarze!niż Aquatoffana, co zabija papieżów, gorszą jest miłośćz głębin upiornych wyzwana! Wśród milczenia wlatuje czarny cień:rozpoznawszy go, widzę, że to jest olbrzymi kruk.Wzrokiem z Antarktycznego Morzamrozi piorunów rycerstwo i powichry sług.Ukryli się wszyscy, tylko Kardynał Magrozmawia z ptakiem w języku nieznanym.Kiedy ukończył Mszę do Bafometa w niebiosach tej sali biesiadnej rozległ się trzask piorunowej iskry!Ciemność potopu! zostałem tylko ja przy Zmarłej i ten kruk wszechwładny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]