[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Program tej improwizowanej uczty miał być następujący: naprzód poncz, a pózniej śmierćDicka Sanda.Alvez, słuchając rad Negora, zajął się przygotowaniami.Przede wszystkim przyniesionoogromny kocioł miedziany, do którego wsypano najpierw kilkanaście funtów cukru, potem wlanoparę butelek jakiegoś kwaśnego soku owocowego, wreszcie naczynie wypełniono po brzegigorzałką, najgorszego zresztą gatunku.W czasie tych przygotowań Muani Lunga stał pochylony nad kotłem, z takim wyrazemtwarzy, jakby miał zamiar się do niego rzucić. Zapalaj!  krzyknął wreszcie drżącym głosem.Płonąca głownia dotknęła alkoholu i momentalnie buchnęły w górę sino czerwonawepłomienie.Alvez długą warząchwią zaczął mieszać w kadzi, wrzucając w płonący płyn cynamoni turecki pieprz.Płonący alkohol rzucał upiorne światło na całą otaczającą kocioł dziką zgraję.Podniecony wonią palącego się spirytusu Muani Lunga wyrwał w pewnej chwili warząchew zrąk Alveza, zaczerpnął nią trunku, a następnie podniósł do ust.Gdy to uczynił, z jego piersiwydarł się przejmujący ryk, żelazna łyżka wypadła mu z ręki, zaś on sam stanął w płomieniach.Ipłonął jak bańka z naftą.Na ten widok wierni ministrowie rzucili się na ratunek swemu monarsze, lecz nic już niemogli zrobić.Alvez i Negoro stali bezsilni, nie wiedząc jak postąpić.Kobiety zaczęły uciekać zkrzykiem, powstało ogólne zamieszanie.Król tarzał się po ziemi w najokropniejszych męczarniach i skonał po upływie kilku minut.94 ROZDZIAA XIIPogrzeb królewskiNazajutrz po śmierci króla całe Kassande wyglądało inaczej niż zwykle.Przerażeni krajowcykryli się w swych lepiankach.Biedacy nie widzieli jeszcze nigdy palącego się władcy, toteż bylipewni, że niedługo żywy ogień spadnie z nieba, ażeby spopielić wszystko, co tylko na ziemipozostało.Nie wiedzieli, czym można przebłagać gniew bogów?Nawet Alvez stracił nieco pewności siebie i zamknął się w swym domu, w obawie, by go nieobwiniono o śmierć króla.Lecz z tego niebezpieczeństwa wybawił go Negoro, który umiejętniezaczął rozsiewać po mieście wieści, że straszliwy wypadek był dziełem sił nadprzyrodzonych, żewłaściwie był najwyższą łaską, jaką Wielki Nzambi36 zsyła czasami na swych umiłowanych. Przez ogień wstępować do nieba  mówił  może tylko bóstwo!Zabobonni tubylcy dawali posłuch tym bredniom, przy czym głośno krzyczeli, że doczesneszczątki tego, który się stał bóstwem, muszą być z należytą czcią pochowane.Negoro całkowicie się z nimi zgadzał, dodając, iż żar ognia, który spopielił króla, może byćochłodzony jedynie krwią ludzką, najlepiej  krwią człowieka białego.Takie stały się więc pragnienia ludu.Decyzja co do ceremonii mogła wyjść tylko od króla.Następczynią Lungi miała zostać jego starsza małżonka, królowa Moilla.Błyskawicznieobjęła ona władzę rozpoczynając od wydania rozkazów, które dotyczyły pogrzebu króla, czymuprzedziła innych pretendentów.Objęcie rządów dawało królowej Moilli jeszcze tę olbrzymią korzyść, iż dzięki temu onajedna spośród wszystkich żon królewskich miała pozostać przy życiu.Wolą królowej było, ażeby pogrzeb królewski odbył się wieczorem, nazajutrz po śmierci.Dekret ten, ogłoszony w sposób prymitywny, bo przy pomocy nie tylko bosych, ale zupełniegołych heroldów, przyjęty został przez całą ludność bardzo przychylnie, co oznaczało uznaniekrólowej przez mieszkańców kraju.A że i Alvez przeciwko rządom kobiety nie stawiał veta37,niedawna pierwsza żona została władczynią.Tego samego jeszcze dnia zajęto się przygotowaniami do pogrzebu.Tuż za Kassande płynąłpotok bardzo głęboki i burzliwy  Koango.Otóż królowa rozkazała, ażeby jego bieg zostałodwrócony, a gdy to już zostanie wykonane, w dawnym łożysku strumienia ma być wykopanamogiła króla, w której będzie on ze wszystkimi ofiarami pochowany.Po dopełnieniu obrządków,wody strumienia wrócić miały w swe dawne koryto.Dick Sand został na skutek zabiegów Negora zaliczony do liczby ofiar, które miały swą krwiąskropić mogiłę króla.Negoro, jak każdy nikczemnik, był tchórzem, toteż pamiętając o losie Harrisa nigdy nieośmieliłby się zbliżyć do Dicka Sanda, gdyby ten się znajdował na wolności.Jednak, doskonalewiedząc, że więzień ma skrępowane ręce i nogi, postanowił udać się do niego.36Nzambi  w wierzeniach plemion Bantu najwyższe bóstwo.37Veto (łac.)  sprzeciw.95 Na widok Portugalczyka, nasz młody bohater aż się skurczył, a następnie szarpnął więzami, wnadziei że je może zerwie.Niestety, były one na tyle mocne, że o ich potarganiu nie było comarzyć.Dick zrozumiał to w jednej chwili, porzucił więc wysiłki, zdając sobie sprawę, że terazwalka inną musi przybrać formę.W milczeniu wpił więc tylko w twarz Negora swe przenikliwespojrzenie, postanawiając, że nie zrobi mu zaszczytu udzielając odpowiedzi. Uważałem za swój obowiązek  zaczął mówić Negoro  przyjść się pożegnać z byłymkapitanem i wyrazić mu ubolewanie, że nie rządzi on tutaj, jak to miało miejsce na pokładzie Pilgrima.Widząc, iż Dick nie odpowiada, ciągnął dalej: Cóż to, kapitanie, czyżbyś nie poznawał swego kucharza? On przyszedł właśnie po rozkazy ina nie oczekuje, nie wiedząc co ma przygotować na śniadanie?Dick tylko zacisnął zęby. Mój kapitanie, jeszcze tylko jedno pytanie: jakim to cudem się stało, u licha, żeś ty, kierującstatkiem w stronę Valparaiso, dopłynął.do Angoli afrykańskiej?Dick Sand już poprzednio był prawie pewien, że Negoro uszkodził kompas, a jego ostatniesłowa dały mu niezbitą pewność. Przyznaj, kapitanie.za młody trochę  ciągnął dalej Negoro  iż dla was wszystkichwielkim szczęściem było, że na pokładzie  Pilgrima znajdował się choć jeden marynarz.Gdybynie to  gdzieżbyś ty mógł dopłynąć, biedaku!.Boże drogi! Rozbiłbyś się na pierwszychlepszych skałach podwodnych, gdzie by zapędziła was burza.%7łe się stało inaczej, że znalezliśmysię w kraju zaprzyjaznionym, podziękuj za to marynarzowi temu, na którym ty.nie umiałeś siępoznać.Wszystko to Negoro mówił głosem spokojnym, z trudem się opanowując.Lecz w końcuwybuchnął: Fortuna kołem się toczy!  zaczął krzyczeć, wyprowadzony z równowagi pogardliwymmilczeniem Dicka. Dziś to ja jestem tutaj panem i twoje życie w moich się znajduje rękach! A więc wez to moje życie  przemówił Dick Sand zimnym tonem  pamiętaj jednak, że jestBóg na niebie, który zna wszystkie twe zbrodnie i że dzień twej kary się zbliża. Jeżeli Bóg nie tylko karze za zbrodnie, lecz i nagradza cnotliwych, to czas najwyższy, by sięzajął tobą. Jestem gotów stanąć przed sądem Najwyższego, co zaś do samej śmierci, to się jej nieobawiam. Jeszcze zobaczymy!  zapienił się Portugalczyk. Widzę, że liczysz na jakąś pomoc! Ha,ha!.Licz na nią, licz, tutaj, w Kassande, gdzie ja i Alvez jesteśmy wszechmocni! Jesteś szalony!Myślisz może, że twoi Murzyni znajdują się jeszcze tutaj? Jakżeż ogromnie się mylisz! Są już wdrodze do Zanzibaru. Niezbadane są drogi Opatrzności  odpowiedział Dick. Herkules jest na wolności [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl