[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie macie żadnych przyjaciół?– Naszymi przyjaciółmi są wszystkie ludy, które podporządkują się naszemu panowaniu i płacą nam daniny – odparł pouczająco.– Pozwalamy im żyć według ich własnych upodobań, nie naruszamy ich zwyczajów ani religii, jeśli tylko nas słuchają.Naszymi przyjaciółmi są na ogół wszystkie te ludy, które nie są naszymi sąsiadami, przynajmniej dopóty, dopóki nie staną się naszymi sąsiadami, wtedy bowiem odkrywamy u nich często wiele odpychających cech, które zakłócają zgodę sąsiedzką i zmuszają nas do wojny z nimi.Tak było dotychczas i boję się, że tak będzie i dalej, o ile dobrze znam naszego wielkiego króla.– A czy bogowie wasi nie mają nic do powiedzenia w tej sprawie? – spytałem.– W innych bowiem krajach bogowie często stanowią, co jest słuszne, a co niesłuszne.– Co jest słuszne, a co niesłuszne? – zapytał mnie z kolei.– Słuszne jest dla nas to, czego my chcemy, niesłuszne zaś to, czego chcą kraje sąsiednie.To bardzo prosta nauka, która ułatwia ogromnie życie i politykę i moim zdaniem nie różni się wielce od religii z równin.O ile bowiem dobrze zrozumiałem, bogowie z równin uznają za słuszne to, czego chcą bogacze, za niesłuszne zaś to, czego chcą biedni.Jeśli jednak naprawdę chcesz coś wiedzieć o naszych bogach, to ci powiem, że jedynymi naszymi bogami są Matka Ziemia i Niebo i że święcimy ich święto co wiosny, gdy pierwszy deszcz z nieba zapłodni ziemię, tak jak nasienie mężczyzny zapładnia kobietę.Na tych świętach folgujemy surowości naszych obyczajów, bo lud musi raz do roku się wyszaleć.Toteż w czasie tych uroczystości płodzi się dużo dzieci, a to dobrze, bo kraj rośnie w siłę od dzieci i wczesnych małżeństw.Lud ma naturalnie także mnóstwo innych bogów, jak to lud zawsze musi mieć, ale ty nie potrzebujesz brać ich w rachubę, bo nie mają oni żadnego znaczenia dla państwa.Nie zaprzeczysz zatem, że nasza religia posiada pewien rozmach, jeśli można to tak określić.– Im więcej dowiaduję się o bogach, tym bardziej mam ich dość – odparłem przygnębiony.Tego wieczoru powiedziałem do Minei:– Dość już dowiedziałem się o kraju Hatti i znalazłem to, czego tu szukałem.Toteż gotów jestem wyjechać z tobą z tego kraju, jeśli bogowie na to pozwolą, bo śmierdzi tu trupem, mnie zaś dusi trupi odór.Naprawdę, dopóki tu jesteśmy, śmierć chodzi za mną jak cień i nie wątpię, że król ich kazałby mnie wbić na pal, gdyby pojął, czego się tu dowiedziałem.I dopóki przebywać będę w obrębie tego kraju, chorować będę na żołądek.A sądząc z tego, czego się dowiedziałem, wolałbym narodzić się na ten świat raczej jako kruk niż jako człowiek.Z pomocą moich możnych pacjentów udało mi się dostać pozwolenie uprawniające nas do udania się oznaczoną drogą w kierunku wybrzeża, choć pacjenci wielce nad moim odjazdem ubolewali i wzywali mnie, żebym został w Hattusas, zapewniając, że w ciągu paru lat się wzbogacę.Nikt jednak nie przeszkadzał mi w wyjeździe, ja zaś śmiałem się i obracałem wszystko w żart i opowiadałem im dowcipy, których lubili słuchać, tak że rozstaliśmy się w przyjaźni, a na odjezdnym otrzymałem bogate dary.Tak to pozostawiliśmy za sobą straszliwe mury Hattusas, za którymi czyhał przyszły porządek świata, i jechaliśmy na osiołkach obok huczących młyńskich kamieni, obracanych przez oślepionych niewolników, mijając trupy czarowników wbite na pal po obu stronach drogi, bo jako czarowników zabijano w Hattusas wszystkich tych, którzy głosili nauki nie uznane przez państwo, państwo zaś uznawało tylko jedną naukę.Pośpieszyłem w drodze, jak tylko się dało, tak że po dwudziestu dniach przybyliśmy do portu.Rozdział 4Zatrzymaliśmy się w tym porcie przez jakiś czas, choć było to miasto zgiełkliwe, pełne zbrodni i występku.Bo gdy znaleźliśmy statek udający się na Kretę, Minea orzekła:– Jest za mały i łatwo może się rozbić na morzu, a ja nie mam ochoty jeszcze raz zostać rozbitkiem.– Kiedy zaś zobaczyliśmy większy statek, powiedziała: – To statek syryjski, a ja nie chcę podróżować syryjskim okrętem.– O trzecim zaś: – Kapitan ma złe oko i boję się, że sprzedaje podróżnych jako niewolników.Zwlekaliśmy więc z opuszczeniem portowego miasta, a ja wcale tego nie żałowałem, bo miałem tam dość pracy z zaszywaniem ran, oczyszczaniem ich i otwieraniem zmiażdżonych czaszek.Także dowódca straży portowej zwrócił się do mnie o radę, bo cierpiał na portową chorobę i nie mógł zbliżać się do dziewcząt, gdyż sprawiało mu to wielki ból.Ja jednak znałem tę chorobę z Simiry i potrafiłem go wyleczyć za pomocą leków, których używali simirscy lekarze, a wdzięczność jego była bez granic, bo znów bez dolegliwości mógł kosztować rozkoszy z dziewczętami z portu.Należało to do przywilejów jego stanowiska, każda bowiem dziewczyna, która chciała wykonywać w porcie swój proceder, musiała bez odpłaty zabawiać się z nim i jego pisarzami.Toteż bardzo był niezadowolony, gdy nie mógł korzystać z tego przywileju.Gdy go wyleczyłem, powiedział do mnie:– Jaki dar mam ci ofiarować, Sinuhe, w podzięce za twoją wielką biegłość? Czy mam ci dać w złocie wagę tego, co uleczyłeś?Na co odparłem:– Nie chcę twego złota.Daj mi nóż, który nosisz przy pasku, a będę ci wdzięczny i zostanie mi po tobie trwała pamiątka.On jednak sprzeciwił się temu mówiąc:– Ten nóż jest całkiem pospolity, ostrze ma niczym nie ozdobione, a rękojeść jego nie jest wykładana srebrem.– Ale mówił tak dlatego, że nóż zrobiony był z nowego metalu Hetytów i noży takich nie wolno było dawać ani sprzedawać cudzoziemcom, tak że w Hattusas nie udało mi się kupić takiej broni, bo nie chciałem zbyt nastawać, żeby nie wzbudzić podejrzeń.W Mitanni noże takie widywało się tylko u najmożniejszych i cena ich równała się dziesięciokrotnej wadze noża, jeśli płatna była w złocie, a czternastokrotnej, jeśli w srebrze, a właściciele nie chcieli ich sprzedawać, bo niewiele było takich noży w znanym ich świecie.Hetyci jednak nie znali wartości tych noży, ponieważ nie wolno było sprzedawać ich cudzoziemcom.Ale dowódca straży portowej wiedział, że niedługo opuszczę kraj, przyszło mu więc na myśl, że może zużyć swoje złoto lepiej niż dary dla lekarza.Toteż dał mi w końcu ten nóż, który był tak ostry, że bez trudu rozcinał włos z brody, łatwiej niż najlepszy nóż krzemienny, a ostrzem jego można było szczerbić miedź bez najmniejszej dla niego szkody.Cieszyłem się z niego ogromnie, postanowiłem go posrebrzyć i oprawić w rękojeść ze złota, jak to robili możni w Mitanni, gdy udało im się dostać taki nóż.A i dowódca portowej straży był zadowolony i zostaliśmy przyjaciółmi, bo wyleczyłem go na trwałe z jego dolegliwości.Prosiłem go jednak, żeby przepędził z portu dziewczynę, od której nabawił się choroby zaznając z nią rozkoszy, on zaś odparł, że już ją kazał wbić na pal, bo taka choroba całkiem wyraźnie spowodowana jest czarami.W mieście tym było też pole, na którym trzymano dzikie byki, jak to wówczas często zdarzało się w miastach portowych, i młodzież ćwiczyła się tam w gibkości i odwadze, walcząc z bykami, wbijając im w karki dzidy i skacząc przez nie.Minea ogromnie była zachwycona widokiem tych byków i chciała popróbować swej zręczności.W ten sposób po raz pierwszy zobaczyłem ją tańczącą przed dzikimi bykami i nigdy jeszcze nie widziałem czegoś podobnego, a serce zamierało mi za strachu, gdy patrzyłem na nią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]