[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Któregoś dnia, w wieczór smutny i słotny, gdy siedział sam w domu i przez okno zasnute wilgotnymi strugami spoglądał na pole ogarniane powoli mrokiem, odcięte od horyzontu, coraz ciaśniejsze i wreszcie już tylko dwiema samotnymi wierzbami broniące się przed zagubieniem, wyobraził sobie, iż krajobraz, który za kilka minut miał przestać istnieć, można stworzyć na nowo słowami, aby na zawsze pozostał utrwalony w tej właśnie chwili i mógł trwać niezmiennie i wbrew swojej płynności.W parę dni później, przy pierwszym spotkaniu, zwierzył się Siemionowi z tych myśli.Mówił nieskładnie i chaotycznie, ale gajowy słuchał uważnie, zwolnił nawet kroku i ramionami pochylił się w stronę chłopca.Byli sami.Fiodor, który z początku im towarzyszył, teraz odłączył się i zniknął w głębi lasu.Słyszeli trzask łamanych gałęzi, lecz i ten wkrótce umilkł.Był spokój.Dzięcioły kuły gdzieś w górze.W pewnej chwili Michaś zapytał Siemiona, czy nie przeżywał kiedyś podobnych wrażeń.Siemion przytaknął.Owszem, nigdy wprawdzie nad tym się nie zastanawiał, ale teraz słuchając zwierzeń Michasia przekonał się, że nieraz i od dawna ulegał takim samym nastrojom.„Mówiłeś komu o tym” - spytał.Chłopiec gorąco zaprzeczył.Siemion jest pierwszym i jedynym powiernikiem.Był pewny, że gdyby zwrócił się do kogoś innego, zostałby wyśmiany, a w najlepszym razie potraktowany jak dzieciak.Siemion zgodził się.„Ale ty tak nie myślisz?” - spojrzał na niego Michaś.Gajowy zdziwił się.„Nie, skądże! - powiedział.- Przecież ty od dawna nie jesteś już dzieckiem.”Ta rozmowa jeszcze silniej związała Michasia z Siemionem.Nigdy wprawdzie do tego tematu nie powracali, rzadziej bowiem z nastaniem słotnych dni zaczęli się widywać,, kiedy indziej znów Fiodor był razem z nimi, ale już sama świadomość, iż Siemion zna i rozumie jego tajemnicę, była dla Michasia w chwilach osamotnienia pokrzepieniem.Pogodził się z myślą, że nadchodzące miesiące rozłączą go z Siemionem.Wyobraźnia pozwalała mu przekroczyć jesień i zimę, aby z przyszłości wywołać obrazy wiosny.Ich kuszący urok skracał czas.Tymczasem niespodziewany wypadek Siemiona wszystko zburzył.Nie mieściło się w myśli, że Siemion może umrzeć.A jednak umierał.Już kilka razy w ciągu dwóch ostatnich dni Michaś postanawiał pójść do gajówki.Oczekując we wczorajszy słotny wieczór powrotu doktora, wyszedł daleko poza wieś.Dopiero pod lasem natknął się na bryczkę.Doktor Wyganowski chciał go z sobą zabrać.Odmówił jednak.Tamten na szczęście nie nalegał, śpieszyło mu się do domu, wzruszył więc tylko ramionami i odjechał.Kiedy umilkł turkot, Michaś poszedł dalej.Ale ledwie znalazł się w lesie, ogarnął go strach.Nie bał się ciemności i szumu deszczu, który wraz z podmuchami wiatru szarpał wnętrzem lasu.Przeraziło go, że gdy dotrze do celu, Siemion nie będzie już żyć.Wtedy i mrok stał się groźny, jak gdyby swoją nieprzeniknioną głębią sprzymierzał się ze śmiercią.Gnany strachem, zawrócił w stronę Sedelnik.Była to straszna droga: poprzez szumy łomocące pod niebo i rwące, jak spienione potoki, biegła śmierć.To przed nią uciekał.Miał wrażenie, że ziemia pod stopami zastygła w bezruchu i przed każdym krokiem wyrastała czarna ściana.Głosy, które biły dokoła, wydawały się innym światem.Oto pękły granice broniące w dzień przed przerażeniem i było tak, jakby przez te złamane zapory chlusnął strach i wszystko, co istnieje - ziemię, las, deszcz i wiatr - zalał piekącą chłostą.Tę trwogę czuł Michaś i teraz.Przenikała w niego poprzez wszystkie wspomnienia, dygotała w nim uporczywie i boleśnie.Widział wiele śmierci, lecz wszystkie, nawet te, które budziły współczucie i żal, były w sposób mocny i pewny włożone w porządek życia.Śmierć Siemiona rozrywała go.Pewnego razu, podczas jednej z włóczęg z Siemionem, w dzień, który poprzedziła noc o szczególnie silnej wichurze, zobaczył Michaś w lesie wielką sosnę wyłamaną z ziemi i zawisłą w powietrzu wraz z korzeniami, ociekającymi jeszcze sokiem i ciężkimi od grud ziemi.Wsparta o sąsiednie drzewa, zdawała się umierać.Tu było coś podobnego.Śmierć Siemiona podważyła cały świat, wszystko, co żyło i miało sens, zawisło nagle w próżni, grożąc za chwilę upadkiem.W szkole, przed zaczęciem lekcji i w czasie pauz, dużo mówiono o Siemionie.Olek Kukisz po raz nie wiadomo który opowiadał szczegóły wypadku, których dowiedział się od Fiodora.Słuchano go jednak z niezmiennym przejęciem.Niektórzy dorzucali jeszcze swoje trzy grosze.Olek był w swoim żywiole.Blagował z rozmachem, jakby dosiadł konia na oklep.Jeden Michaś nie brał w tym wszystkim udziału.Chociaż nie wiedział, czy Siemion żyje, myślał już o nim jak o zmarłym.I po raz pierwszy zdał sobie sprawę, ile w rozmowach o nieżyjącym człowieku jest strachu i ciekawości, a jak mało prawdziwego żalu.Cóż na przykład tych wszystkich chłopców obchodziło życie Siemiona? Mówiliby z takim samym ożywieniem, gdyby w sąsiedniej wsi wybuchnął pożar lub powódź zalała obce grunta.Prawdziwie poruszało ich to jedynie, co dotykało ich skóry.To odkrycie tym silniej zabolało Michasia, ponieważ nie mógł nie przyznać się przed sobą, iż w rzeczywistości niewiele różni się od kolegów.Bo czyż chodziło mu, aby Siemion żył? Czy nie pragnął jego życia dla siebie samego? Czy pomyślał choć raz o Taisie i o małym Józiku? Uśpione od kilku miesięcy rozterki znowu zbudziły się w chłopcu.Lecz gdy dawniej znajdowały czasem pełną odpowiedź, teraz pozostawiały wszystko nie rozstrzygnięte.Cóż mógł tutaj pomóc ksiądz Siecheń? Jego słabość wobec śmierci ukazała go Michasiowi w nowym świetle.Z dawnych, dziecinnych jeszcze czasów pozostało mu przeświadczenie, że gdyby proboszcz zechciał - mógłby odwrócić bieg śmierci.Tę wiarę uświadomił sobie wówczas dopiero, kiedy zrozumiał wczorajszego ranka, że ksiądz jest jak inni ludzie bezradny.Wiatr wirował w ciemnościach.W domu była cisza.Nagle wydało się Michasiowi, że w ogrodzie zaszeleściły czyjeś kroki.Ksiądz Siecheń? Podszedł do okna, ale mrok był zbyt gęsty, aby mógł wśród niego cokolwiek dostrzec.Po chwili skrzypnęły deski na ganku i rozległo się pukanie do drzwi.To nie mógł być proboszcz.Michaś wstrzymał oddech, serce biło mu mocno.Znowu zapukano
[ Pobierz całość w formacie PDF ]