[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wchodząc, nie pozdrowił nas.Ani on, ani Nimue, a kiedy wraz z Ceinwynweszliśmy do domu, oni grzali się już, przykucnąwszy przy ogniu.Trzymającszczupłe dłonie nad płomieniem, Merlin zadrżał i westchnął głęboko.Milczał i żadnez nas nie chciało zapytać, z czym przychodzi.Ja również usiadłem przy ogniu,Ceinwyn zaś włożyła w połowie oprawionego zająca do misy i wytarła ręce z krwi.Potem dała znak Scarach i służbie, żeby wyszli z domu, i usiadła obok mnie.Po chwili Merlin się odprężył.Jego długie plecy wygięły się w łuk, kiedy zzamkniętymi oczami pochylił się nad ogniem.Pozostał tak dłuższą chwilę.Jegogłęboko pobrużdżona twarz była ogorzała, broda zaś olśniewająco biała.Jak wszyscydruidzi, golił przód czaszki, ale teraz to miejsce było porośnięte krótkimi białymiwłosami, z czego wynikało, że już długo był w drodze bez brzytwy i zwierciadła.Zgarbiony przy ogniu, wyglądał bardzo staro i krucho.Naprzeciw niego, milcząc, siedziała Nimue.Nagle wstała i zdjęła wiszącego nabelce Hywelbane a.Uśmiechnęła się, poznając wprawione w rękojeść kawałki kości.Wyjęła miecz z pochwy i osmaliła go nad ogniem.Kiedy ostrze pokryła sadza,napisała coś na nim zdzbłem słomy.Nie były to litery, jakimi piszę teraz, te, którychużywamy my i Saksonowie, ale stare magiczne znaki, którymi posługiwali się tylkodruidzi i czarownicy.Nie wyjaśniwszy ani słowem tego, co napisała, oparła pochwę ościanę, a miecz powiesiła z powrotem na gwozdziach.Merlin nie zwracał na niąuwagi.Nagle otworzył oczy i w miejsce słabości pojawiło się w nim okrucieństwo. Obłożyłem klątwą stworzenia Sylurii powiedział powoli. Strząsnął dłoń nadogniem i polana zasyczały nowym płomieniem. Niech ich zbiory zgniją, bydłostanie się niepłodne, a dzieci niech rodzą się ułomne.Niech ich miecze stępieją iniech zatriumfują ich wrogowie. Jak na niego, była to jeszcze dość łagodna klątwa,ale w głosie druida brzmiała dziwna wrogość. Na Gwent ciągnął zsyłam zarazę imróz w lecie, a łona ich kobiet niech wyschną na wiór. Splunął w płomienie. WElmecie niech wyleją jeziora łez, niech pomór napełni cmentarze, a szczuryzamieszkają w ich domostwach. Znów splunął. Ilu dasz ludzi, Derfel? Wszystkich, których mam, panie. Pomyślałem, że to niewielu. Dwadzieściawłóczni. A ci, którzy są jeszcze z Galahadem? Spojrzał na mnie bystro spodkrzaczastych białych brwi. Ilu z nich? Nie miałem od nich żadnych wieści, panie.Uśmiechnął się szyderczo. Są strażą pałacową Lancelota.Nalegał na to.Z brata zrobił odzwiernego.Galahad był przyrodnim bratem Lancelota, choć przyznać trzeba, że był do niegozupełnie niepodobny. Dobrze się stało, pani Merlin zwrócił się do Ceinwyn żenie wyszłaś za Lancelota.Uśmiechnęła się. Ja też tak uważam, panie. Lancelot nudzi się w Sylurii.Nie mogę go za to winić, ale już niedługo zatęsknido wygód Dumnonii i będzie wiercił Arturowi dziury w brzuchu. Merlin znów sięuśmiechnął. Ty, moja pani, miałaś być jego zabawką. Wolę być tutaj. Ceinwyn wskazała na ściany z surowego kamienia i okopconedymem belki dachu. Lancelot będzie próbował ci zaszkodzić ostrzegł ją druid. Jego dumaszybuje wyżej niż orzeł Lleullawa, pani.Również Ginewra cię przeklina.Ofiarowałapsa w świątyni Izydy i w jego skórę ubrała kaleką dziwkę, którą nazwała twoimimieniem.Ceinwyn zbladła, uczyniła znak chroniący od złego i splunęła w płomienie.Merlin wzruszył ramionami. Odczyniłem urok, pani powiedział, po czym wyciągnął przed siebie długieramiona i odchylił do tyłu głowę tak daleko, że jego związane wstążkami warkoczedotknęły niemal podłogi. Izyda to obca bogini rzekł i nie ma zbyt wielkiej mocyw tym kraju. Wyprostował się i przetarł oczy. Przyszedłem z pustymi rękami wyznał smutno. Nikt w Elmecie ani nigdzie indziej nie chciał przyłączyć się dowyprawy.Mówią, że potrzebują wojowników, by walczyć z Saksonami.Nieobiecywałem im złota ani srebra, tylko walkę w imieniu bogów, a oni ofiarowali miswoje modlitwy.Potem ich kobiety zaczęły mówić o dzieciach, owcach, bydle i ziemii wojownicy rozeszli się chyłkiem.Chciałem tylko osiemdziesięciu ludzi! Diwrnachma dwustu, może trochę więcej, ale osiemdziesięciu by wystarczyło, a jednak niezgodziło się nawet ośmiu.Ich panowie złożyli przysięgę Arturowi.Kocioł,powiedzieli mi, może poczekać do czasu, aż odzyskamy Lloegyr.Chcą ziemi isaksońskiego złota, a ja zaofiarowałem im tylko krew i chłód na Ciemnej Drodze.Zapadła cisza.W ogniu osunęło się przepalone polano i w kierunku osmolonegodachu skoczyły iskry. Nie zgłosił się* nikt? zapytałem z niedowierzaniem, zaskoczony tymiwieściami. Kilku, ale żaden, któremu mógłbym zaufać.%7ładen wart Kotła. Merlinzamilkł; znów wyglądał na zmęczonego. Walczę przeciw czarowi saksońskiegozłota i przeciw Morgan.Ona również jest przeciw mnie. Morgan! Nie potrafiłem ukryć zaskoczenia.Starsza siostra Artura byłanajbliższą towarzyszką Merlina do czasu, kiedy jej miejsce zajęła Nimue, i chociażwiedziałem, że nienawidzi swej młodszej rywalki, nie przypuszczałem, że to uczucierozciąga się również na Merlina. Rozsiewa pogłoski w całej Brytanii, jakoby bogowie byli przeciwni mojejwyprawie i czekało mnie niepowodzenie, a wszystkich jej uczestników śmierć rzekłdruid apatycznie. Przyśniło jej się, a lud uwierzył w jej sen.Rozpowiada, że jestemjuż stary i słaby i miesza mi się w głowie. Ona mówi wtrąciła cicho Nimue że to kobieta cię zabije, a nie Diwrnach.Merlin wzruszył ramionami. Morgan rozgrywa własną grę, której ja jeszcze nie rozumiem do końca.Pogrzebał w kieszeni i wyciągnął garść powiązanych w supełki suchych traw.Dlamnie wszystkie te zasupłane łodyżki wyglądały jednakowo, ale on posortował je,wybrał jedną i podał ją Ceinwyn. Zwalniam cię z przysięgi, pani.Ceinwyn spojrzała na mnie, potem znów na związaną w supełek łodygę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]