[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zatrzymali się w jednym z "bezpiecznych" mieszkań Agencji - byłto apartament położony niedaleko budynku ambasady przy Gros-venor Square.Zaraz potem zjedli kolację z zastępcą dyrektora SISi Steve'em Laingem, który pełnił jedynie funkcje protokolarne, jakorówny rangą Stewartowi; podczas rozmów z Dawidem Szaronemna jego miejscu miał zasiąść Simon Paxman, który zajmował sięsprawami Iraku.Dawid Szaron przyleciał z Tel-Awiwu z paszportem opiewają-cym na inne nazwisko.Na lotnisku czekał na niego katsaz ambasady izraelskiej.Ponieważ jednak brytyjski kontrwywiad,czyli MI-5, bardzo nie lubi, kiedy obcy agenci - nawet ci"zaprzyjaźnieni" - prowadzą jakieś gry na terenie Królestwa,skwapliwie skorzystał z informacji przekazanej przez SIS i wziąłIzraelczyka pod dyskretną, ale czujną opiekę.Zaraz po tym, jakkatsa powitał "pana Elijahu" z Tel-Awiwu, brytyjscy agenciwkroczyli do akcji, życząc panu Szaronowi miłego pobytu w Lon-dynie i proponując swoją pomoc w uczynieniu tego pobyturzeczywiście jak najprzyjemniejszym.Następnie Brytyjczycy odprowadzili oniemiałych z wściekłościfunkcjonariuszy Mosadu do samochodu, pomachali im serdeczniena pożegnanie, po czym wsiedli do swojego wozu i ruszyli pięćmetrów za nimi w drogę do centrum Londynu."Przesłuchanie" Dawida Szarona zaczęło się następnego rankai zakończyło dopiero późno w nocy.SIS uznała, że najlepszymmiejscem spotkania będzie całkowicie pewne i wyposażone w zna-komicie działającą instalację podsłuchową mieszkanie w połu-dniowym Kensington.Rozmowy toczyły się w pokoju jadalnym bardzo obszernegoapartamentu.W jednej z sypialni zainstalowano nowoczesne mag-netofony, obsługiwane przez dwóch techników.Energiczna młodadama przysłana przez Century House kierowała akcją dostarczaniakolejnych tac z mocną kawą i kanapkami.Przez cały poprzedni dzień w holu na parterze kręcili się dwajsolidnie zbudowani mężczyźni, udając, że naprawiają działającą bezzarzutu windę.W rzeczywistości mieli dopilnować, żeby nikt, pozastałymi mieszkańcami budynku, nie dostał się na wyższe piętra.W pokoju jadalnym przy dużym stole zasiedli Dawid Szaron,katsa z ambasady, pełniący funkcję "oficjalnego" agenta, Stewarti Barber z Langley oraz Laing i Paxman z Century House.Na prośbę Amerykanów Szaron zaczął od samego początkui opowiedział, jak się wszystko zaczęło.— Płatny informator? - przerwał mu Stewart.- I w dodatkuochotnik? Nie nabiera nas pan?— Otrzymałem polecenie, żeby niczego nie ukrywać - odparłSzaron.- To szczera prawda.Amerykanie nie mieli nic przeciwko płatnym informatorom;wręcz przeciwnie, w takim wypadku zazwyczaj sprawa stawała sięznacznie prostsza.Z punktu widzenia rekrutującej agencji wywia-dowczej byłoby najlepiej, gdyby wszyscy zdrajcy kierowali sięchęcią zysku, bo wtedy przynajmniej wiadomo, na czym się stoi.Żadnych głębokich rozterek moralnych, żadnych wahań, żadnychpsychologicznych podchodów mających na celu przygłaskanienastroszonych piórek i podreperowanie nadszarpniętego poczuciawłasnej wartości.Płatny informator w świecie wywiadu jest czymśw rodzaju dziwki; nie potrzeba nużących kolacji przy świecachi słodkich słówek.W zupełności wystarczy zwitek dolarów nanocnym stoliku.Szaron opowiedział o gorączkowych poszukiwaniach kogoś,kto mógłby przebywać przez dłuższy czas w Bagdadzie, korzystającz immunitetu dyplomatycznego, o odnalezieniu Alfonso BenzaMoncady, o intensywnym szkoleniu, jakie młody człowiek przeszedłw Santiago oraz o jego powrocie do Iraku.- Zaraz, chwileczkę - przerwał mu ponownie Stewart.- Chcepan powiedzieć, że ten amator prowadził Jerycha przez dwa lata,ponad siedemdziesiąt razy pośredniczył w przekazywaniu wiadomo-ści i wyszedł z tego cało?— Słowo honoru.— Co o tym myślisz, Steve?Laing wzruszył ramionami.— Po prostu miał szczęście, jak wielu początkujących
[ Pobierz całość w formacie PDF ]