[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Blackstrap zaczekał, aż ucichną śmiechy. A jak już je sprzedamy i wydamy nasze fortuny, wrócimy tu i załatwimy pół tuzinanowych bestii.Oto, czym będzie ta ziemia.Naszym prywatnym terenem łowieckim, któregopołożenie będziemy znać tylko my! Przed powrotem tutaj zdobędziemy lepszy statek.Zluksusowymi kabinami i porządnymi klatkami w ładowniach. Ale te cholerne prądy, kapitanie, i wiatr. zamruczał stary Ruskin.Blackstrap skwitował pesymizm sternika wzruszeniem ramion. Znajdziemy inną trasę, podpłyniemy z innej strony świata.Za bardzo się przejmujesz,stary.Nie wszystko na raz.Otrząsnąwszy się w końcu z szoku, spowodowanego nie tylko zuchwalstwem szalonychludzi, ale i faktem, że im się powiodło, Shremaza szturchnęła głową na długiej szyi swegotowarzysza. Przemów do nowego więznia, ojcze naszych dzieci.Musisz się z nim porozumieć.Hisaulk zamyślił się.%7ładna z możliwości nie wydawała mu się zbyt pociągająca. Nie znam tego dialektu.Jeśli kiedykolwiek potrzebowaliśmy tłumacza, to nigdybardziej niż właśnie teraz.Nagle nowy jeniec mruknął coś cicho w ich kierunku.Choć był tak samo jak oni staranniezwiązany, znajdował się stanowczo za blisko jak na gust Hisaulka.Spróbował odpowiedzieć tamtemu, usiłując naśladować jego szorstki język.Jednocześniewierzgnął jak mógł najmocniej najpierw jedną, a potem drugą związaną nogą, by pokazać, żecała rodzina również stała się więzniami tych dziwacznych ludzi. Zobacz starał się wyjaśnić, choć jego gardło wzbraniało się przed wydawaniemchrapliwych, niskich dzwięków. Nasza sytuacja jest tak samo okropna jak twoja.Jesteśmytowarzyszami niedoli.Nowy warknął coś w odpowiedzi.Hisaulk nie umiał zrozumieć znaczenia tego dzwięku,ale przynajmniej przez moment młody drapieżnik nie patrzył na nich jak na swój posiłek. Co powiedział? Shremaza wraz z dziećmi przysunęła się bliżej. Nie jestem pewien.Arimat przytulił głowę, do boku ojca. Musiał przecież coś powiedzieć.Twarz Hisaulka była zbyt mało elastyczna, by mógł ją zmarszczyć, ale to, czego nie mógłpokazać miną, przekazał za pomocą głosu. Nie jestem pewien, czy dokładnie przetłumaczę, ale wiem jedno.Musimy znalezćsposób, żeby uciec.I to tak szybko jak tylko się da. A co z Keelk? zapytała z wahaniem Shremaza. Jeśli wróci, to będzie sięspodziewała zastać nas tutaj, w towarzystwie tych ludzi. O ile dobrze zrozumiałem naszego nowego towarzysza, to lepiej, żebyśmy na nianieczekali.Musimy radzić sobie sami, jeśli nie chcemy znalezć się w poważnych tarapatach.Hisaulk kręcił głową to w jedną, to w drugą stronę, przyglądając się ścianie lasu szerokorozwartymi, niespokojnymi oczami. Musimy jak najprędzej uciec od tych ludzi. Ale dlaczego, tato? Tryli uniosła głowę i wpatrywała się w niego nie rozumiejąc. Czyż to nie oczywiste, córeczko? Ten młody osobnik został zaskoczony, gdy spałsamotnie po wielu dniach obżarstwa.Ale chodzenie samopas nie jest normalne dla jego wieku.Hisaulk znowu spojrzał ponad nowym więzniem i świętującymi ludzmi na zagadkową głębinęlasu. Sądząc po wyglądzie powiedziałbym, że jest mniej więcej w wieku twojej starszejsiostry Keelk.Musimy uciec, zanim jego rodzice zjawią się tu i zorientują, co się stało.Będąoczywiście wściekli i gotowi działać bez zastanowienia.Nie chciałbym być w pobliżu, gdy paradorosłych tyranozaurów zacznie reagować bez namysłu na to, co zobaczy. O, tak.To prawda. Oczy Tryli rozwarły się szeroko, i ona również zaczęłaintensywnie wpatrywać się w las. Ci głupi ludzie sami nie wiedzą, w co się pakują. Shremaza pozwoliła dzieciomprzysunąć się jak tylko mogły najbliżej, choć nie była w stanie przytulić ich do siebie.Sthruthiomimusy miały bardzo silnie rozwinięty instynkt macierzyński, dlatego często służyły wludzkich rodzinach Dinotopian jako opiekunki do dzieci. Potrzebny nam tłumacz! powtórzył z uporem Hisaulk i mruknął coś jeszcze podnosem.Nie było to przekleństwo, bo w naturze dinozaurów nie leżało używanie brzydkichwyrazów, lecz raczej zaklęcie, cicha prośba o pomoc. Gdy wrócą jego rodzice, będą zbytwstrząśnięci, by słuchać głosu rozsądku.Gdy dwa dorosłe tyranozaury wróciły w końcu z wędrówki do miejsca, w którymzostawiły śpiące dziecko, noc spowiła już okolice całunem ciemności.Lekki deszcz padał odwielu godzin, okrywając drzewa, kwiaty i ziemię cienką pelerynką wilgoci.Piraci i ich jeńcydawno opuścili ten rejon.Bystrooki i Kolczatka ostrożnie okrążyli polanę.Mimo deszczu, zapach ich potomkawciąż był silnie wyczuwalny w niskiej trawie i na okolicznych kwiatach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]