[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Spraw, by odsunęła sięnieco dalej.Zasłania słońce, które przez to nigdy nie docierado mojego pokoju.Chcę mieć u siebie słońce! Ależ to mogłoby zgubić ludzi i zwierzęta i wszystko, cożyje na tej górze i w jej pobliżu wymijająco odpowiedziałAriel.Ciotunia zamyśliła się.Ogarnęło ją pragnienie ujrzenia cudu. No to w takim razie niech chociaż ten stół poruszy się zmiejsca!.I czy mógłbyś przywrócić mi młodość? Alboprzenieść mnie do Anglii?., To niech przynajmniej na jednotwoje skinienie zakwitnie na nowo ten zwiędły kwiatek.A najlepiej ulecz mnie z kamicy żółciowej! Nie wolno nadużywać łaski pańskiej! odpowiedziałAriel, który miał dość tych uprzykrzonych próśb ciotuniFlorentyny. Jak to nadużywać? Kamienie żółciowe przysparzają miwiele cierpień, a ponieważ boję się operacji. To by oznaczało, iż Bóg ukarał szanowną panią, zsyłającna nią tę kamicę!Florentyna zamilkła, przebierając w pamięci popełnionegrzechy, za które mogłaby być ukarana kamicą.Swoją drogąjacy to nieustępliwi ludzie, ci cudotwórcy!.Zaproponować,że mu się odwdzięczy jakimś prezentem? Jeszcze się obrazi,powie, że to jest świętokupstwo.Ach, gdyby się jej udałozdobyć na własność odrobineczkę tej jego wiary, tyle, ilemierzy ziarenko gorczycy!. Posłuchaj, Ben, i nie gniewaj się na mnie.Może mógłbyśodstąpić mi nieco tej twojej wiary, chociażby najmniejszą jejcząsteczkę, najmniejszy pyłek? To zależy wyłącznie od pani.Wierzcie, a będzie wam dane.Ciotunia Florentyna przymknęła oczy, zacisnęła pięści i ażpoczerwieniała z wysiłku. Wierzę, że mogę wznieść się w powietrze! Wierzę, o mójBoże, wierzę!. Ciotunia uniosła się na czubkach palców. Czy to już?.Och, strach mnie ogarnia.Wygląda na to, żesię unoszę.Wierzę, wierzę, wierzę, wierzę! Florentynamocno zacisnęła powieki.Ariel, całkowicie straciwszy cierpliwość, pochwycił ciotunięFlorentynę i posadził ją na szafie, po czym wybiegł z pokoju.Na schodach zderzył się z pastorem Kingsleyem i omal go nieprzewrócił. Pozwól ze mną, Ben!Pastor zaprowadził Ariela do gabinetu i poprosił, by usiadł wfotelu, a sam zaczął spacerować tam i z powrotem.Wreszcieodezwał się: Powiedz mi, Ben, jak ty to robisz? Wiara dodaje mi skrzydeł skromnie odparł zapytany.Pastor już miał wybuchnąć, ale się powstrzymał. Pokaż stopy! rozkazał.Kingsley schylił się i postękując zaczął oglądać stopy Ariela całkiem zwyczajne ludzkie stopy, na których nie byłożadnych sprężynek czy jakichś innych urządzeń. A może to fakirzy nauczyli cię lewitacji? spytał pastor,chociaż zawsze twierdził, że lewitacja jest czczym wymysłemżądnych sensacji turystów.Ale teraz gotów był przyznać, żefakirzy zdolni są do czynienia cudów tego rodzaju, chociażnajprawdopodobniej są to jedynie jakieś sprytne sztuczki.Aatwiej mu było uwierzyć w to niż w cuda czynione przezchrześcijańskiego Boga! Nie wiem, co to jest lewitacja odrzekł w prostocie duchaAriel. Cóż, dobrze.Lecz jeśli okłamujesz mnie, okłamujesz tymsamym Pana Boga i On cię za to ukarze i ześle na ciebie trąd.Ale jeśli nie kłamiesz, to czy pragniesz służyć Najwyższemu? %7łycie moje należy do Tego, który czyni cuda odpowiedział Ariel. Dobrze.Możesz odejść.Gdy Ariel wyszedł, pastor przemówił, zwracając się sam dosiebie: Kości zostały rzucone.Będzie, co ma być.Jakkolwiek bybyło, jest to najlepsze wyjście z sytuacji.Wykorzystam Benado swoich celów, niezależnie od tego, co znaczą te jegosztuczki, zaszczepię wiarę chrześcijańską wśród tysięcypogan, napiszę wspaniałe sprawozdanie i wrócę do Angliiokryty chwałą wielkiego misjonarza.Mój następca na tejplacówce jakoś będzie musiał poradzić sobie z tymwszystkim!Kingsley widział już w wyobrazni zaszczyty i nagrody, jakimizostanie obsypany, rektorat w stolicy, a kto wie, może nawetstolec biskupi.Do gabinetu wbiegła Zuzanna, wymachując plikiem gazet. Ojcze! Zawsze mówiłam, że ten twój Ben to oszust! Patrz,co piszą w gazetach na temat latającego człowieka! Nie ulegawątpliwości, że to chodzi o niego. Ale on jednak lata, ten człowiek? I cóż z tego? Lotnicy latają i owady latają, ale żaden z nichnie sięga po laury cudotwórcy! Posłuchaj, Zuzanno.Jeśli chcesz jak najszybciej powrócićdo Londynu, nikomu nie pokazuj, co tu piszą, i z nikim nierozmawiaj o Benie, i w ogóle postaraj się do niczego niewtrącać.Proszę cię o to.Jest to kwestia zaledwie kilku dni.Apotem pojedziemy do Anglii, masz na to moje słowo, i już nazawsze!Gdy Ariel powrócił do swojego pokoju, nie zobaczył ciotunina szafie.Zdawszy się na swoją wiarę, Florentyna chciałaopuścić się na podłogę płynnym ruchem, ale nie udało się jej:spadła i stłukła sobie kolano.Czyniąc więc sobie wyrzuty zpowodu niedostatecznie silnej wiary w Boga, odeszła doswojego pokoju, do którego nigdy nie zaglądało słońce.Wiadomość o cudzie w kościele rozeszła się po całej okolicy.Można było przypuszczać, że ludzie poszaleli na punkcieAriela.Ciotunia Florentyna cały czas albo podskakiwała zprzyciętymi oczami, albo też, utkwiwszy wzrok w rondel lubnożyczki, mruczała do siebie: Unieść się do góry! Unieść się natychmiast!.Wierzę!Obok pieca kuchennego wykrzykując skakał John, bezpowodzenia usiłując wznieść się w powietrze: Wierzę! Hop!.Coś za mało tej wiary.Jeszcze! Wierzę!Hop! Jeszcze! O, teraz jest jej więcej! Wierzę! Hop!Po wsiach ludzie zeskakiwali z dachów domów, usiłowalichodzić po wodzie, wydawali fanatyczne okrzyki Wierzę!",spadali odnosząc obrażenia i grzęzli w mule.Niestety.Nikt nie mógł powiedzieć o sobie, że jego wiara jestdostateczna i że osiągnęła przepisową wielkość ziarenkagorczycy! Czy może potęga wiary była złudą? Coraz głośniejmówili o tym poszkodowani.Nie wolno było tracić czasu.Pastor umieścił na drzwiachkościoła zawiadomienie o mającym się odbyć uroczystymnabożeństwie z okazji cudu, jaki został im zesłany przezniebiosa.Rozdział trzydziesty piątyRZECZOWA ROZMOWAPastor Kingsley tryumfował.Powodzenie cudu" przeszłowszelkie oczekiwania.Niewielki kościół, w którym terazcodziennie było odprawiane nabożeństwo, nie mógł pomieścićwszystkich przybyłych.Pastor wygłaszał przekonywającekazania na temat siły wiary i potęgi chrześcijańskiego Boga,który udowodnił oto swoją przewagę nad wszystkimipogańskimi bożkami.Na wiarę chrześcijańską nawracały się teraz dziesiątki i setkiHindusów.Sprawozdanie pastora zapowiadało się corazbardziej obiecująco
[ Pobierz całość w formacie PDF ]