[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale kiedy poznałam Maćka, kiedy poznałam tych ludzi, zrozumiałam, że musi być ślub w kościele, no, że to po prostu konieczne… także dla nas.Cichy ślub w wielkim, prawie pustym kościele.Przed ołtarzem Agnieszka i Maciek, którego po raz pierwszy i jedyny widzimy w ciemnym garniturze.Głębiej trójka przyjaciół: Anna Hulewicz, Anna Walentynowicz i Lech Wałęsa; ten ostatni kryje za plecami naręcze kwiatów.Wszyscy są uroczyści i głęboko wzruszeni, nawet ksiądz, który udziela młodej parze sakramentu małżeństwa.KSIĄDZ: Pan Bóg Wszechmogący niech wam udzieli swojego błogosławieństwa.Niech błogosławi wam i waszym dzieciom.Jednorodzony Syn Boży nich wspomaga was w dniach pomyślności i w chwilach doświadczeń.Przenosi teraz wzrok na trójkę, stojącą w głębi.KSIĄDZ: Was wszystkich tutaj zgromadzonych niech błogosławi Wszechmogący Bóg i Syn i Duch Święty.Agnieszka i Maciek obracają się ku sobie, przez chwilę patrzą sobie w oczy a potem delikatnie całują się w usta.Świadkowie podchodzą do nich z życzeniami.Anna Walentynowicz najpierw całuje Agnieszkę i szepcze jej coś z powagą do ucha, po czym obraca się ku Maćkowi.ANNA WALENTYNOWICZ: Maćku, tobie również wszystkiego najlepszego, żeby błogosławieństwo Boże towarzyszyło wam zawsze i wszędzie…Wałęsa z namaszczeniem składa pocałunek na policzku Agnieszki.WAŁĘSA: Życzę wszystkiego najlepszego na tej poważnej drodze życia.AGNIESZKA: Dziękujemy, dziękujemy bardzo.WAŁĘSA: A ponieważ liczę, że to małżeństwo będzie demokratyczne, więc chciałem to demokratycznie podzielić.Dzieli przyniesiony bukiet na dwie części i każdą z nich wręcza jednemu z małżonków.Skład trakcji elektrycznej, łączącej wszystkie miejscowości Trójmiasta wpada z szumem na tor przy peronie stacji Gdańsk – Wrzeszcz.Agnieszka i Maciek porozumiewają się wzrokiem i z dwóch stron wsiadają do jednego wagonu.Gdy pociąg rusza, wyjmują spod kurtek naręcza ulotek i spokojnie, z powagą zaczynają rozdawać je podróżnym.Niewielka, pustawa salka miejscowego sądu.W ławkach dla publiczności kilku stoczniowców, towarzyszących Agnieszce.Na ławie oskarżonych Maciek w asyście dwóch milicjantów.MACIEK: Wysoki sądzie przecież nie za zaśmiecanie miasta znalazłem się tutaj.Mogę odpowiadać za to, za co rzeczywiście zostałem zatrzymany: za zakładanie, organizowanie i pracę w wolnych związkach, za organizowanie uroczystości ku czci poległych w grudniu 70-tego roku, ale nie za zaśmiecanie miasta.Wysoki sądzie, przecież to jest śmieszne.Zresztą te ulotki zostały w ciągu trzech minut zebrane przez ludzi.A więc nie było żadnych śmieci.Zaplecze dużego sklepu spożywczego.Agnieszka w rozpiętym fartuchu ekspedientki, spod którego widać już zaawansowaną ciążę przesuwa stos pojemników z pustymi butelkami po mleku.Potem na to miejsce przyciąga pojemniki pełne mleka.Robi to z wysiłkiem, ale bez niechęci czy zniecierpliwienia: po prostu jest sama i musi zarobić na siebie i dziecko, które niedługo przyjdzie na świat.Agnieszka u siebie w domu; widać, że od rozwiązania dzielą ją już tylko tygodnie.Stoi mocno podana do tyłu i obu dłońmi opiera się o stół.Przed nią grupa robotników ze stoczni; uroczystych i trochę zakłopotanych.ROBOTNIK I: Pani Agnieszko, to nie jest tak bardzo dużo, ale na to złożyli się wszyscy u nas na wydziale.I będziemy teraz co miesiąc zbierać, póki Maciek siedzi.Proszę.Delikatnie kładzie na stole niewielki plik banknotów.AGNIESZKA: Nie, ale ja nie mogę tego przyjąć.Jakoś sobie sama poradzę, dziękuję.ROBOTNIK II: Pani nie może odmówić.Maciek by wziął, bo to z serca, naprawdę.Agnieszka niepewnie kręci głową.’ROBOTNIK II: Przecież to nie jest żadna jałmużna; to jest taka nasza solidarność…ROBOTNIK I: No, niech pani weźmie.AGNIESZKA (uśmiechając się): Dobrze; to dziękuję.ROBOTNIK I: To my już pójdziemy.Do widzenia.AGNIESZKA: Do widzenia.Tamci starannie nakładają czapki i wychodzą uspokojeni jak ludzie, którym udało się wykonać niełatwe zadanie.Wiosna.Za oknem świeci mocne, czyste słońce.Słychać zgrzyt klucza w zamku i w chwilę potem do mieszkania wchodzi Maciek.Oczy ma zapadnięte i cerę ziemistą, jak każdy, kto spędził kilka miesięcy zamknięty wśród murów.Agnieszka wybiega mu naprzeciw.Padają sobie w objęcia i długo tak trwają, ciasno przytuleni do siebie.I dopiero po chwili Maciek orientuje się, że żona ma znowu smukłą, dziewczęcą sylwetkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]