[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Langdon poczuł, jak ogarnia go fala ulgi.Nienawidziłszpitali, ale z pewnością było to lepsze niż istoty pozaziemskie pozbawiające go nasienia. Nazywam się doktor Jacobus  przedstawił się mężczyzna, po czym wyjaśnił mu, cozaszło. Ma pan wiele szczęścia, że żyje.Langdon wcale nie czuł się szczęśliwy.Nie potrafił do końca zrozumieć własnychwspomnień.helikopter.kamerling.Całe ciało miał obolałe.Podali mu wodę i przepłukałsobie usta.Założyli mu też nowy opatrunek na dłoń. Gdzie są moje rzeczy?  spytał, gdyż zauważył, że ma na sobie koszulę z fizeliny.Jedna z pielęgniarek wskazała na ociekającą wodą kupkę tweedu i strzępów materiałukhaki. Były przemoczone.Musieliśmy je na panu rozciąć. Langdon spojrzał na kawałki swojej marynarki od Harrisa i skrzywił się. Miał pan w kieszeni chusteczki higieniczne  zauważyła pielęgniarka.Dopiero wówczas dostrzegł strzępy pergaminu poprzylepiane do podszewki marynarki.Kartka z książki Diagramma Galileusza.Ostatni egzemplarz na ziemi właśnie się rozpuścił.Czuł się jednak zbyt otępiały, by jakoś zareagować, więc tylko patrzył. Udało nam się uratować pana rzeczy osobiste. Podniosła plastykowy koszyk.Portfel, miniaturowa kamera i pióro.Osuszyłam kamerę, na ile się dało. Ja nie posiadam kamery.Pielęgniarka zmarszczyła czoło i podsunęła mu koszyk.Zajrzał do środka.Obok portfelai pióra leżała miniaturowa kamera Sony RUVI.Teraz sobie przypomniał.Kohler mu to dał iprosił o przekazanie mediom. Znalezliśmy ją w pańskiej kieszeni.Myślę jednak, że będzie pan musiał kupić sobienową. Otworzyła dwucalowy ekran z tyłu. Ekran pękł. Po chwili się rozjaśniła. Aledzwięk nadal działa.Trochę słabo. Przyłożyła urządzenie do ucha. Gra coś w kółko.Posłuchała przez chwilę i skrzywiła się. Dwóch facetów się kłóci.Zdumiony Langdon wziął od niej kamerę i przyłożył do własnego ucha.Głosy byłyzduszone i metaliczne, ale można je było rozróżnić.Jeden brzmiał blisko.Drugi dochodził zwiększej odległości.Langdon rozpoznał je oba.Siedząc w jednorazowej szpitalnej koszuli, przysłuchiwał się ze zdumieniem nagranejrozmowie.Wprawdzie nie widział, co się dzieje, ale kiedy usłyszał szokujący finał, cieszyłsię, że oszczędzono mu tego widoku.Mój Boże!Kiedy urządzenie zaczęło znów od początku odtwarzać rozmowę, odsunął je od ucha isiedział przez chwilę zbulwersowany i zdumiony.Antymateria.helikopter.UmysłLangdona ruszył pełną parą.Ale to oznacza, że.Znowu miał ochotę zwymiotować.Zdezorientowany, czując narastającą wściekłość,zsunął się ze stołu i stanął na chwiejnych nogach. Panie Langdon!  odezwał się lekarz, próbując go zatrzymać. Potrzebne mi jakieś rzeczy  poprosił, czując, jak marzną mu plecy w rozciętej z tyłuszpitalnej koszuli. Musi pan najpierw odpocząć Wypisuję się.Natychmiast.Potrzebuję ubrania. Ale, proszę pana, pan. Natychmiast!Wszyscy wymienili zdumione spojrzenia. Nie mamy tu ubrań  wyjaśnił lekarz. Może jutro jakiś kolega panu przyniesie.Langdon odetchnął powoli i spojrzał mu prosto w oczy.  Doktorze Jacobus, mam zamiar natychmiast stąd wyjść.Potrzebne mi ubranie.Wybieram się teraz do Watykanu.Nikt nie przechadza się po Watykanie z tyłkiem nawierzchu.Czy wyrażam się jasno?Doktor Jacobus z trudem przełknął ślinę. Przynieście temu człowiekowi coś do ubrania.Kiedy Langdon wychodził, kulejąc, ze szpitala Tiberina, czuł się jak przerośnięty skaut.Miał na sobie niebieski kombinezon sanitariusza  zapinany z przodu na zamek błyskawicznyi ozdobiony naszywkami, które najwyrazniej symbolizowały rozmaite kwalifikacje.Towarzyszyła mu silnie zbudowana kobieta ubrana w podobny strój.Jacobus zapewniłgo, że dostarczy go ona do Watykanu w rekordowym czasie. Molto traffico  odezwał się, przypominając jej, że teren wokół Watykanu jestzatłoczony ludzmi i samochodami.Na kobiecie nie zrobiło to wrażenia.Wskazała z dumą na swoje naszywki. Sono conducente di ambulanza. Ambulanza?  To wszystko wyjaśniało.Rzeczywiście, ambulansem może się udać.Kobieta poprowadziła go wokół budynku.Na odsłoniętym kawałku terenu nad rzekąznajdowała się betonowa płyta, na której stał jej środek lokomocji.Kiedy Langdon gozobaczył, zatrzymał się jak wryty.Był to wiekowy helikopter medyczny.Na kadłubie widniałnapis Aero-Ambulanza.Zwiesił głowę.Kobieta uśmiechnęła się do niego. Polecimy do Watykanu.Bardzo szybko.128Kardynałowie wchodzący z powrotem do Kaplicy Sykstyńskiej byli podekscytowani iwprost tryskali entuzjazmem.W przeciwieństwie do nich Mortati czuł coraz większezakłopotanie.Myśli wirowały mu w głowie z taką szybkością, że niemal mogłyby unieść gow górę i ponieść gdzieś daleko stąd.Mortati wierzył w dawne cuda przedstawione w PiśmieZwiętym, a jednak to, czego przed chwilą był świadkiem, wymykało się jakoś jego zdolnościzrozumienia.Przez całe siedemdziesiąt dziewięć lat swojego życia był głęboko oddany religii,toteż te wydarzenia powinny rozpalić w nim pobożny entuzjazm.żarliwą i żywą wiarę.Ajednak jedyne, co odczuwał, to coraz większy upiorny niepokój.Coś było nie w porządku.  Signore Mortati!  zawołał do niego jeden z gwardzistów, biegnąc ku niemukorytarzem. Poszliśmy na dach, tak jak ekscelencja prosił.Kamerling jest.żywy.Toprawdziwy człowiek! Nie duch! To ten sam człowiek, którego znaliśmy! Czy przemówił do was? Klęczy, zatopiony w modlitwie! Boimy się go dotknąć!Mortati nie bardzo wiedział, co zrobić. Powiedzcie mu.że kardynałowie czekają. Signore, ale skoro on jest człowiekiem. strażnik zawahał się. Tak, o co chodzi? Jego pierś.jest cała poparzona.Czy nie powinniśmy go opatrzyć? Na pewno straszniecierpi.Mortati zastanowił się.Nic, co dotąd robił w służbie dla Kościoła, nie przygotowało go natę sytuację. Jest człowiekiem, więc postąpcie z nim jak z człowiekiem.Wykąpcie go.Opatrzcie murany.Ubierzcie go w czyste rzeczy.Czekamy na jego przybycie w Kaplicy Sykstyńskiej.Strażnik odbiegł.Mortati skierował się do kaplicy.Reszta kardynałów była już w środku.Kiedy szedłkorytarzem, ujrzał Vittorię Vetrę skuloną na ławce u stóp Schodów Królewskich.Rozumiałjej ból i samotność po stracie, jaką poniosła, i miał ochotę do niej podejść, jednak wiedział, żeto musi poczekać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl