[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale teraz sobie zdałem sprawę, że nie jesteśmy w powieści!- Ma pan rację, Lwie Chrystoforowiczu - poparł go Grubin.To jest realne życie.I powinniśmy działać, tak jakby światów równoległych w ogóle nie było.A może ich naprawdę nie ma?- Jak to? A ja? - zapytał Udałow.- A ty się nam tylko śnisz - zakończył Grubin.- No właśnie - poparł go drugi Udałow.- Masz rację, Sasza.Samiśmy Pupykina wyhodowali, sami musimy go zlikwidować.- U nas nie może być rewolucji! - przypomniał Udałow.- Kto mówi o rewolucji? - odpowiedział Minc.- Chcemy tylko zaprowadzić porządek we własnym domu.Troje przyjaciół popatrzyło na siebie i zgodnie skinęło głowami.- Chwileczkę - powiedział Minc i wyciągnął z kieszeni notes.Wyrwał z niego kartkę, szybko zapisał na niej trzy linijki cyfr i podał Udałowowi.- Przekaż to mojemu sobowtórowi.Oczywiście, to nie są gotowe formuły, ale gdybym był na jego miejscu, na pewno bym się domyślił, jaką drogą pójść.- Dziękuję - rzekł Udałow.- Chociaż i tak uważam, że pana, jako wiodącego naukowca, powinniśmy ewakuować do naszego świata.- Trzeba by było ewakuować całe miasto.- Minc wyciągnął do Udałowa rękę i dodał: - Dziękuję, że pan do nas przyjechał.Bardzo nam pan pomógł.I działaniem, i przykładem.- Dziękuję, Korneliuszu - powiedział Grubin, żegnając się z Udałowem.- Miło było się spotkać.Jako ostatni żegnał się z nim sobowtór.- Mam nadzieję, że Ksenia zrozumie.- Wszystko się jakoś ułoży - uspokoił go Udałow.- Znasz ją, nie jest pamiętliwa.I we trzech, niczym trzech muszkieterów, nie wyjaśniając Udałowowi, jaki mają plan, szybko poszli ulicą w górę.Bał się o nich.I jednocześnie było mu przyjemnie patrzeć na męską przyjaźń.Wyglądali zupełnie jak załoga pancernika „Wariag", gdy wyruszała w swój ostatni, nierówny bój.Udałow poczuł się samotny.Złożył we czworo karteczkę ze wzorami i schował do buta.Jeśli go zatrzymają, to może nie znajdą.Gdy się wyprostował, usłyszał na górze krótki trzask.Wystrzał?Zaczął się wpatrywać w półmrok.Nie, to nie był wystrzał.To trzasnęła furtka.Ktoś wyszedł na ulicę i zaczął iść obok trzech muszkieterów,Udałow jeszcze przez chwilę patrzył.I popędził za przyjaciółmi, którzy już skryli się za grzbietemgóry.Gdy ich dogonił, zobaczył, że razem z nimi idzie co najmniej dziesięć osób.A drzwi i furtki ciągle się otwierały.1988WIELCE SZANOWNY MIKROBIEROZDZ1AŁ 1W którym Korneliusz Udałow otrzymuje zaproszenie na ZIZ i podejmuje decyzję.Z poranną pocztą Korneliusz Udałow otrzymał przesyłkę lotniczą.Był w niej list następującej treści:„Szanowny Korneliuszu!Zostałeś zaproszony na pierwszy ZIZ jako delegat z Ziemi z prawem głosu decydującego.Obecność obowiązkowa.W przypadku niestawienia się konsekwencje poniesie cała Ziemia, która zostanie deszyfiszyrowana do 34 pro-ku-ła.Pierwszy ZIZ odbędzie się w dniach 21-36 lipca bieżącego roku, na 14xxXX-5:%=?34.Transport, przewodnik, posiłki, pogrzeb (w razie konieczności), odpowiednią temperaturę i wilgotność zapewnia Komitet Organizacyjny ZIZ.Sekretarz KO ZIZ G-G".Korneliusz dwukrotnie przeczytał zaproszenie, potem podszedł do okna i ze smutkiem popatrzył na podwórko.Podwórko było zielone i swojskie, stara Łożkina wieszała pranie, z białych prześcieradeł kapały na trawę ciężkie krople wody, rudy kogut wleciał na otwarte drzwi komórki i głośno łopotał skrzydłami, z okna Gawryłowów dobiegała muzyka jazzowa, a po błękicie porannego nieba płynęły różowe chmurki, nad którymi z przenikliwym krzykiem latały jerzyki.I teraz ten spokojny, znajomy, kochany świat trzeba będzie porzucić dla nieznanego ZIZ, dla wątpliwych radości i realnych niebezpieczeństw podróży kosmicznej.- Trzeba będzie jechać - powiedział Udałow, odwracając się od okna i patrząc z czułością na Ksenię, która nakrywała stół do śniadania.- Jaki mamy dzisiaj dzień?Ksenia rzuciła okiem na ścienny kalendarz.- Osiemnasty.Gdzie ty się wybierasz? Znowu na ryby?- Zostało już tylko trzy dni - rzekł w zadumie Udałow.- Nie na ryby, tylko na pierwszy ZIZ.- Nawet o tym nie myśl! - oburzyła się Ksenia.- Dosyć tego.Pewnie znowu kosmici? Znowu masz poświęcić swój czas i nerwy w imię galaktycznej przyjaźni?- Trzeba, Ksiusza - powiedział Udałow i usiadł przy stole.Po śniadaniu poszedł do Mikołaja Białosielskiego.ROZDZIAŁ 2W którym Udałow rozmawia z Mikołajem Białosielskim i wysłuchuje protestówMikołaj Białosielski chodził do jednej klasy z Korneliuszem Udałowem.Po zakończeniu szkoły z wyróżnieniem, wyjechał do województwa.Tam otrzymał wyższe wykształcenie, po czym swoimi zdolnościami i umiłowaniem pracy zdobył powszechny szacunek przełożonych i został skierowany do swojego rodzinnego miasta na stanowisko dyrektora.Niechętnie wracał do Wielkiego Guslaru.Był człowiekiem z zasadami, poważnym i obiektywnym, dlatego też przeczuwał nieuchronność konfliktów.Bujna wyobraźnia podpowiadała mu, że na wiadomość o jego rychłym przyjeździe wielu mieszkańców miasta zacznie mówić: „No jakże, oczywiście, że pamiętam Kolę Białosielskiego! Chodziliśmy do jednego przedszkola!".Albo: „Kola? Białosielski? Swój człowiek! Moja cioteczna siostra Leokadia była żoną jego wujka Kostii".Problem małych miasteczek polega na tym, że wszyscy wszystkich znają [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl