[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sprawy zmierzały w złym kierunku.Ale gorsze było to, co dostrzegła w myślach Harrisona: plany, jakie chciał zrealizować wraz ze swymi politycznymi kompanami.Ich najdziwaczniejsze pomysły miały niewielką szansę na sukces - tylko kilka ścieżek w płomieniu serca Harrisona prowadziło do unii z Terytoriami Korony, na którą liczył.Nigdy nie będzie diukiem, to tylko politowania godne marzenia.Ale z pewnością powiedzie mu się polityczna destrukcja Czerwonych Irrakwa i Cherriky, ponieważ Biali, zwłaszcza na zachodzie, byli na nią gotowi, chętni złamać potęgę ludzi, o których Harrison ośmielał się mówić jak o dzikusach.- Bóg nie po to sprowadził chrześcijan na tę ziemię, żeby dzielili ją z poganami i barbarzyńcami! - krzyczał Harrison, a ludzie wiwatowali.Harrisonowi uda się także rozszerzyć niewolnictwo poza jego obecne tereny: pozwoli właścicielom trzymać niewolników w swoich posiadłościach w wolnych stanach, z zachowaniem prawa własności, i zmuszać nieszczęśników do pracy - pod warunkiem że właściciel nadal będzie posiadał choćby skrawek ziemi w stanie niewolniczym i tam głosował.Dla osiągnięcia tego właśnie celu poparli Harrisona pewni ludzie.Kwestia Czerwonych wyniesie go na urząd, ale gdy zostanie prezydentem, kwestia niewolnictwa stanie się źródłem jego wpływów w Kongresie.To było nie do zniesienia.Ale znosiła to, patrząc, jak zachęcał i ostrzegał, jak co pewien czas wznosił swe pokrwawione ręce.- Doświadczyłem zdradzieckiego przekleństwa tajemnych mocy czerwonego człowieka i powiadam wam: jeśli tyle tylko potrafią, cieszmy się, bowiem to niewiele! Pewno, muszę częściej prać koszule.- Śmiali się z tego wiele razy, z każdego szczegółu trudnego życia z zakrwawionymi rękami.- I nikt nie chce mi pożyczyć chusteczki.- Znowu śmiech.- Ale nie powstrzymają mnie przed powiedzeniem prawdy, tak jak nie powstrzymają chrześcijan przed wyborem jedynego człowieka, który potrafił stanąć przeciwko czerwonym zdrajcom, przeciwko barbarzyńcom, co ubierają się jak Biali, ale w tajemnicy planują wziąć w posiadanie wszystko, tak jak wzięli już koleje i drogi.I tak dalej.Bezsensowny bełkot, oczywiście, ale tłum rósł przez całe popołudnie.A kiedy o zmroku Harrison wreszcie zszedł z mównicy, ponieśli go na ramionach, żeby napoić piwem albo napchać jedzeniem, dzięki czemu uznają go za swojego.A Peggy Larner ściskała barierkę i na każdej ścieżce widziała, że ten człowiek zniszczy wszystkie jej dzieła, że stanie się przyczyną śmierci i cierpienia niezliczonych Czerwonych, o wiele większej ich liczby, niż dotąd cierpiała i zginęła z jego rąk.Gdyby miała w ręku muszkiet, może ruszyłaby za nim i przebiła mu serce kulą.Ale mordercza pasja minęła szybko, pozostawiając zawstydzenie.Nie jestem tą, która zabija.Jestem tą, która - jeśli może - uwalnia niewolnika; nie morduje jego pana.Musi być jakiś sposób, by Harrisona powstrzymać.Alvin będzie znał ten sposób.A więc trzeba jak najszybciej dotrzeć do Hatrack River, nie tylko po to, by pomóc Alvinowi w czasie procesu, ale i zyskać jego pomoc w powstrzymaniu Harrisona.Może gdyby pojechał do domu Bekki, przeszedł przez drzwi w jej starej chacie, zobaczył Tenska-Tawę.Może Czerwony Prorok potrafiłby zmienić swoją klątwę na bardziej skuteczną.Nie dostrzegała nic takiego w ścieżkach płomienia serca Alvina, ale nie wiedziała też, czy coś, co zrobi ona sama albo ktoś inny, nie otworzy nowych ścieżek, dających więcej nadziei.Ale dzisiaj było już za późno.Musi spędzić noc w Wheelwright i jutro wyruszyć w drogę do Hatrack River.* * *- Przywożę panu, sir, najlepsze życzenia od pańskiej rodziny - oświadczył przybysz.- Przyznaję, że nie dosłyszałem waszego nazwiska.- Alvin podniósł się z pryczy.- Jest już dość późno.- Verily Cooper - przedstawił się obcy.- Proszę mi wybaczyć późny przyjazd.Pomyślałem, że lepiej porozmawiać z panem jeszcze dziś wieczorem, chodzi bowiem o obronę przed sądem jutro rano.- Słyszałem, że sędzia w końcu zamierza wybrać przysięgłych.- Tak, to ważne, oczywiście.Ale za radą przyjezdnego prawnika, pana Webstera, prokurator okręgowy wystąpi z kilkoma nieprzyjemnymi wnioskami.Na przykład z takim, by sporna własność została przekazana pod nadzór sądu.- Sędzia na to nie pójdzie - stwierdził Alvin.- Wie, że jak tylko zabiorą pług z moich rąk, paru niespokojnych chłopców znad rzeki, nie wspominając o kilku co bardziej chciwych duszyczkach z miasta, poruszy niebo i ziemię, żeby go zdobyć.Jest ze złota; to wszystko, co wiedzą i co do nich przemawia.Ale kim jesteście, panie Cooper, i co to wszystko ma z wami wspólnego?- Jestem pańskim obrońcą, panie Smith, jeśli mnie pan przyjmie.Wręczył Alvinowi list.Alvin natychmiast rozpoznał pismo Armora-of-God i podpisy swoich rodziców, braci i sióstr.Wszyscy potwierdzali, że uznali pana Coopera za człowieka o dobrym charakterze, a także informowali, że ktoś płaci wpływowemu prawnikowi z Nowej Anglii, nazwiskiem Daniel Webster, by kręcił się po okolicy i zbierał kłamstwa od wszystkich z Vigor Kościoła, którzy mają do Ahrina jakieś pretensje.- Przecież nikogo nie skrzywdziłem! - zawołał Alvin.- Dlaczego mieliby kłamać?- Panie Smith, muszę.- Nazywajcie mnie Alvinem, dobrze? "Pan Smith" brzmi, jakbyście mówili do mojego dawnego mistrza Makepeace'a, który mnie tutaj wpakował.- Dobrze, Alvinie - powiedział Cooper.- A ty musisz mnie nazywać Verily.- Jak tylko chcecie.- Alvinie, doświadczenie mówi mi, że im lepszym jesteś człowiekiem, tym więcej ludzi czuje do ciebie niechęć z tego powodu.Szuka okazji, żeby rozzłościć się na ciebie, choćbyś nie wiem jak delikatnie z nimi postępował.- No to nic mi nie grozi, jako że nie jestem takim wyjątkowo dobrym człowiekiem.Cooper uśmiechnął się.- Znam twojego brata Calvina - oznajmił.Alvin uniósł brew.- Chciałbym powiedzieć, że przyjaciel Calvina jest moim przyjacielem, ale nie mogę.- Nienawiść Calvina do ciebie to chyba najlepsza rekomendacja twojego charakteru, jaką tylko mogę sobie wyobrazić.To ze względu na jego opowieść o tobie przybyłem, żeby się z tobą spotkać.Poznałem go w Londynie, rozumiesz, i postanowiłem natychmiast zamknąć tam moją praktykę, aby płynąć do Ameryki.Chciałem stanąć przed człowiekiem, który potrafi mnie nauczyć, kim jestem i po co mam takie zdolności.Mówiąc to, Cooper podniósł leżące na podłodze Pismo Święte.Zamknął książkę i wręczył Alvinowi.Alvin spróbował ją otworzyć, ale strony były spojone ze sobą tak mocno i ściśle, jakby trzymał w ręku klocek drewna w skórzanej oprawie.Verily jeszcze raz wziął książkę i znów mu ją oddał.Tym razem otworzyła się sama na stronie, którą Alvin czytał.- W Anglii mógłbym za to zginąć - rzekł Verily.- Mądrość rodziców i moja umiejętność ukrywania tego daru pozwoliły mi przeżyć.Ale muszę wiedzieć, co to jest.Muszę wiedzieć, dlaczego Bóg obdarza niektórych taką mocą.I co z nią robić.I kim ty jesteś.Alvin położył się na pryczy.- Nie do wiary - stwierdził
[ Pobierz całość w formacie PDF ]