[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Osiem takich statków kursowało po Hio od Dekane do Sphinx i z powrotem.Jednak nie dalej niż Sphinx, ponieważ gęste mgły skrywały Mizzipy i mało która łódź ośmielała się tam płynąć.Pewnego dnia, myślał Alvin, pewnego dnia człowiek może wsiąść na taki statek jak "Duma Hio" i zwyczajnie odpłynąć.Daleko na zachód, do dzikich krain, skąd może uda się dostrzec te miejsca, gdzie żyją teraz Ta-Kumsaw i Tenska-Tawa.Albo w górę rzeki, do Dekane, a stamtąd nowym parowym pociągiem po szynach aż do Irrakwa i kanału.Stamtąd można zjeździć cały świat, pokonać wszystkie oceany.Albo stanąć na brzegu, a kiedyś może cały świat przepłynie obok.Alvin nie był leniem.Nie tkwił długo na brzegu, choć pewnie miałby na to ochotę.Po chwili ruszył do składu portowego, gdzie oddał kwit Makepeace'a Smitha i mógł odebrać żelazo czekające w dziewięciu skrzyniach w magazynie.- Wolałbym, żebyś nie używał moich wózków do transportu tych skrzyń - powiedział portomistrz.Alvin skinął głową.Zawsze to samo.Żelazo było ludziom potrzebne, portomistrzowi też, i z pewnością wkrótce zjawi się w kuźni, prosząc o to czy tamto.Jednak póki co, woli, żeby Alvin sam je dźwigał, bo ciężki ładunek mógłby uszkodzić wózki.Makepeace nie dawał Alvinowi pieniędzy, żeby wynajął do pomocy któregoś z rzecznych szczurów.Szczerze mówiąc, Alvin był z tego zadowolony.Nie podobali mu się ci ludzie rzeki.Wprawdzie przeminęły już dni piratów i brygandów - zbyt wielki był ruch na rzece, by coś mogło się na niej dziać po kryjomu.Jednak wciąż wiele zdarzało się kradzieży i oszustw, zaś Alvin nie lubił tych, co robili podobne rzeczy.Według niego, ci łajdacy wykorzystywali zaufanie uczciwych ludzi, a potem ich zdradzali.A do czego mogło to doprowadzić, jeśli nie do tego, że ludzie w ogóle przestaną sobie ufać? Wolałbym raczej stanąć naprzeciw człowieka, który chce walczyć, i z nim się zmierzyć, niż spotkać takiego, co pełen jest kłamstw.I kto by pomyślał, że w tej samej godzinie Alvin spotka nową nauczycielkę i zmierzy się z rzecznym szczurem.Szczur, z którym miał walczyć, był jednym z całej ich grupy wylegującej się pod okapem magazynu portowego.Czekali pewnie, aż otworzą dom gry.Za każdym razem, kiedy Alvin wychodził ze skrzynią żelaznych sztab, wołali do niego drwiąco.Z początku były to dobroduszne kpiny w stylu "Dlaczego tak biegasz tam i z powrotem, chłopcze? Lepiej od razu wsadź sobie dwie takie skrzynie pod pachy!" Alvin uśmiechał się tylko.Wiedzieli, jak ciężkie jest to żelazo.Kiedy wyładowywali je wczoraj, marynarze na pewno po dwóch nosili jedną skrzynię.Czyli, w pewnym sensie, te kpiny, że jest słaby albo leniwy, były rodzajem komplementu, żartu - bo żelazo było ciężkie, a Alvin naprawdę bardzo silny.Potem Alvin zajrzał do sklepu, żeby kupić dla Gertie przyprawy i jakieś kuchenne narzędzia z Irrakwa i Nowej Anglii, których przeznaczenia mógł się tylko domyślać.Kiedy wrócił z zakupami, rzeczne szczury nadal tkwiły w cieniu pod dachem, ale pojawił się nowy cel ich docinków, te zaś stały się bardziej nieprzyjemne.Tym razem zaczepiali kobietę w średnim wieku, pewnie koło czterdziestki, z włosami ciasno związanymi w kok pod kapeluszem i w sukni zapiętej pod szyję, z ciasnymi mankietami, jakby właścicielka bała się, że padające na skórę promienie słońca mogą ją zabić.Z kamiennym wyrazem twarzy patrzyła przed siebie, a rzeczne szczury nie żałowały języków.- Jak myślicie, chłopcy, zaszyła na sobie tę kieckę?Myśleli, że owszem.- Pewnie nigdy jej nie zdejmuje, dla żadnego faceta.- Pewno, że nie.Bo pod tą spódnicą nic nie ma.To tylko głowa lalki i ręce przyszyte do wypchanej kiecki.- Przecież nie może być prawdziwą kobietą.- Ja tam umiem poznać prawdziwą kobietę.Kiedy tylko mnie zobaczy, zaraz zadziera spódnicę i rozkłada nogi.- Może gdybyś jej trochę pomógł mógłbyś z niej zrobić prawdziwą kobietę.- Tą? Przecież ona jest wyciosana z drzewa.Miałbym pełno drzazg w swoim wiośle, gdybym próbował pływać na takich wodach.Tego już Alvin nie mógł wytrzymać.Nieładnie, jeśli mężczyzna myśli tak o kobiecie, nawet jeśli ona sama się o to prosi - jak te dziewczyny z domów gry, które noszą dekolty tak głębokie, że można im policzyć piersi tak łatwo, jak wymiona u krowy, a idąc po ulicy unoszą spódnice, że aż pokazują kolana.Ale ta kobieta była najwyraźniej damą i naprawdę nie powinna słuchać takich rzeczy.Alvin domyślał się, że czeka, aż ktoś po nią przyjedzie, jako że dyliżans do Hatrack River odjeżdżał dopiero za parę godzin.Nie wyglądała na przestraszoną.Pewnie wiedziała, że tacy ludzie są zwykle mocni tylko w gębie, a więc jej honor nie jest zagrożony.A z jej twarzy nie mógł nawet poznać, czy w ogóle słyszy zaczepki, taka była zimna i obojętna.Ale odzywki rzecznych szczurów samego Alvina zawstydziły tak bardzo, że nie mógł słuchać spokojnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]