[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Przecież to niemożliwe! zaprotestował Ortega. Jeżeli nawet wszech-świat zniknie, to dowiemy się o tym dopiero za tysiące lat. Kiedy Brazil wyłączy komputer wyjaśnił im Cygan wszechświat nieprzestanie po prostu istnieć.Praktycznie biorąc, powstanie sytuacja, jakby go ni-gdy nie było.Będzie tak, jakby nigdy nie było tych świecących gwiazd i obłokówpyłu.Nie będzie nic oprócz martwego świata cywilizacji Markowa i Zwiata Stud-ni.Nic poza tym nie będzie istniało i nigdy nie zaistnieje.Ta myśl była przerażająca. Ostatnia rzecz wtrącił Marquoz. Czy powiedziałeś Brazilowi, kimjesteś? Nie zachichotał Cygan. Węszył, ale też i nie powiedział mi, dlaczegostrażnik tajemnicy Markowian był żydowskim rabinem, a zatem rachunek jestwyrównany.Zniknął.210 To dobre pytanie rzekł Ortega sam do siebie. Jeżeli chcesz tu po-zostać zwrócił się do Marquoza to może obejmiesz dowództwo na brzeguVerionu? Już wszystko załatwione.Przeniosą mnie na tamtą stronę potoku, jak tylkobędę gotów.Po raz drugi tej nocy Ortega uścisnął czyjąś dłoń w geście przyjazni i po razdrugi gest ten został odwzajemniony. Spotkamy się przy kanale. Przy kanale zgodził się Marquoz. Będziemy rozdzieleni tylko trzy-dziestoma metrami wody. Przepłyniemy stwierdził Ortega ciepło.W oddali rozległ się głośny wybuch.Błysnęły światła.Rozbrzmiał grzechotbroni automatycznej.Po chwili wszystko ucichło. Lepiej już pójdę powiedział Hakazityjczyk.Odgłosy wybuchów i wystrzałów wciąż jeszcze odbijały się echem wśródskał.Odwrócił się, ale obejrzał się raz jeszcze. Wiesz, czy nie byłoby głupio, gdybyśmy wygrali? Zepsułoby to wszystkie nasze plany roześmiał się Ortega.Marquoz zniknął w ciemnościach.Ortega pozostał na miejscu, siedząc na ogo-nie, wpatrując się w ciemność i czekając na świt.Od czasu do czasu rzucał okiemku górze, ku przysłoniętym oparami gwiazdom.Trasa przy Barierze RównikowejObietnice Ortegi sprawdziły się, znajdowali ślady walki i od czasu do czasumartwe ciała niefortunnych zwiadowców, ale na całej trasie nie natknęli się nażadne niebezpieczeństwo.Kilkakrotnie o mały włos nie wpadli do strumienia,przedzierając się przez osypiska ruchomych kamieni, ale były to jedyne kłopoty.Mavra nigdy nie widziała Bariery Równikowej z bliska, tylko z przestrzenikosmicznej.Teraz jednak, kiedy Bariera wznosiła się nad nimi, stwierdziła, żecoraz mniej przypominała czarną ścianę, chociaż tak właśnie wyglądała z więk-szej odległości.Była na pół przejrzysta i sięgała wysoko w górę, przybierająckształt ogromnej zapory spiętrzającej rzekę, która u jej stóp sączyła się cienkimstrumyczkiem.Miejsce, w którym trasa stykała się z Barierą, było całkiem suche.Rzeka płynąca trasą była więc zasilana wilgocią ściekającą ze ścian wąwozu.Sama Bariera była raczej podobna do gigantycznej szyby nie odbijającej świa-tła, niezbyt grubej i idealnie gładkiej, zupełnie nie wykazującej śladów przemija-nia czasu.Z kolei dopiero u stóp Bariery można było zobaczyć, jak trasa rze-czywiście wyglądała.Była lśniąca i gładka jak sama Bariera.Nie było żadnychśladów połączenia trasy z Barierą.Po prostu stapiały się w jedno.Zbliżał się wieczór drugiego dnia, ale nawet Brazil nie zdołał wejść do wnę-trza.Korzystając z pomocy Gedemondianina, obecnie ich jedynego towarzyszapodróży, przekazywał Mavrze informacje. Musimy czekać do północy czasu Studni, czyli nieco ponad siedem godzinpo zachodzie słońca.Musimy po prostu czekać.Mavra rozluzniona patrzyła w głąb wąwozu. Ciekawe, czy oni jeszcze tam żyją zastanawiała się głośno. Taaak potrafił jedynie powiedzieć Brazil.Nie chciał zdradzić przed nikim a szczególnie przed Mavrą tego, że byłszczerze i głęboko wzruszony ofiarą, jaką te istoty wielu ras, niektórych mającychdla niego ogromne znaczenie, gotowe były ponieść.Wojna była zjawiskiem maso-wym, była bardziej abstrakcyjna i w walce istniało mnóstwo możliwości.Możnabyło wygrać lub przegrać, przeżyć lub zginąć, ale zawsze istniała jakaś szansa.Ci, którzy tam zostali, nie mieli żadnej szansy i o tym wiedzieli.Zrobili to tylkopo to, żeby on mógł tu być w tej chwili.212Jeszcze raz wrócił myślami do Starej Ziemi, do Masady.Nigdy tam nie był.Nigdy nawet nie był w tamtych okolicach.Historia poniesionej tam ofiary, cu-downie długi czas, w ciągu którego obrońcy wytrzymali i ich ostateczne poświę-cenie raczej śmierć niż poddanie się tyranii podnosiły go na duchu zawsze,kiedy czuł się opuszczony i załamany.Jeżeli istnieli tacy ludzie, istniała też na-dzieja.Nieliczne były przykłady takiej szlachetności ducha myślał Brazil ze smut-kiem.Nieliczne, ale zdarzały się zawsze i to na ogół w okresie, kiedy można byłoprzysiąc, że wielkość została pogrzebana, cały duch zginął i wszystko już byłostracone.Może jeszcze bardzo wiele czasu upłynie, zanim coś takiego zdarzy sięponownie, ale po raz pierwszy zaczynał wierzyć, że zdarzy się na pewno.Zdumiony był tą myślą i tym, że jest jeszcze zdolny do takiego myślenia.Czyto możliwe zastanawiał się że jego duch jeszcze nie umarł?Zdumiewał go fakt, że byli tu tylko we troje: on, Mavra i Gedemondianin,który był im potrzebny do porozumiewania się.Proponował to przecież innym,właściwie każdemu, kto chciałby się do nich przyłączyć.Woleli zostać na przełę-czy.Może to oni mieli rację? W każdym razie dał im możliwość wyboru. Co się stanie kiedy już.wejdziemy do środka? zapytała Mavra, pa-trząc na, zdawałoby się, jednolitą, nieprzeniknioną ścianę. No, cóż.O północy w tej części bariery zapłoną światła i jej odcinek nawysokości trasy zniknie; będzie można wejść do środka.A tam nie zmienicie sięani ty, ani Gedemondianin.Tylko ja.Studnia została stworzona dla Markowian,zmienię się więc w Markowianina.Są brzydcy i wstrętni.Wyglądają gorzej niżcokolwiek, co dotąd widziałaś.Nie przejmuj się tym jednak.To wciąż będę ja.Pózniej udamy się do sali kontrolnej.Dokonam pewnych regulacji w systemierządzącym Zwiatem Studnią, a następnie wprowadzę do komputera wezwanie.Potem zejdziemy niżej, żeby zobaczyć, jak duże są uszkodzenia. Wezwanie? powtórzyła Mavra Tak, wezwanie odparł Brazil, kiwając głową. Wezwanie do zmniej-szenia populacji w każdym sześciokącie o połowę, przygotowanie bram.Wezwa-nie to zmusi do zrobienia rzeczy, które muszą być zrobione, kiedy zaistnieje takapotrzeba.Zobaczysz.To wcale nie jest tak skomplikowane, jak na pierwszy rzutoka wygląda. A co z nami? spytała. Co się stanie z nami? Ty też staniesz się Markowianką, Mavro.Jest to konieczne z kilku powo-dów.Jednym z ważniejszych jest to, że Studnia dostosowana jest do mózgu mar-kowiańskiego i trzeba być Markowianinem, żeby zrozumieć, co to jest Studnia ijak ona działa.Pozwoli to uzyskać również pełny obraz tego, co polecisz mi zro-bić, i to będzie dla ciebie najgorsze, Mavro.Będziesz wiedziała dokładnie, jakieskutki przyniesie ta naprawa, jeżeli oczywiście będzie mogła być dokonana.Leczo tym dowiemy się dopiero, kiedy wejdziemy do środka.213Nie wspomniał o Gedemondianinie.Nie miał pojęcia, co z nim zrobić.Wie-dział jednak, że trzeba będzie pozbyć się go dość szybko, gdyż tylko by prze-szkadzał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]