[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Doskonała recepta.Świetnie znasz medyczną materię.-Operacja jest nieunikniona.Zastosuję nacięcie za pomocą naostrzonej trzciny, wyjmę tumor, podgrzewając go ogniem, i skauteryzuję lancetem.-Miałabyś rację, gdyby mój organizm mógł znieść taką interwencję.-Jesteś aż tak wycieńczony?-Moje dni są policzone.Dlatego odesłałem bliskich i służbę.Wszyscy mnie nudzą.W pałacu musi być niezły bałagan.Nikt nie podejmie żadnej decyzji pod moją nieobecność.Ci głupcy słuchali mnie we wszystkim i teraz nie wiedzą, co robić.Cóż za żałosna komedia.Twój widok rozświetla moją agonię.-Mogę cię zbadać?-Proszę, pobaw się.Wysłuchała głosu jego słabego i nierównego serca.Nebamon nie kłamał.Był ciężko chory.Leżał bez ruchu, wdychając zapach Neferet, smakując łagodność jej ręki na swojej skórze, czułość ucha na piersi.Gotów był wyrzec się wieczności, byle te chwile trwały wiecznie.Ale nie dysponował już skarbem czasu.Przy wadze sądu ostatecznego czekała na niego pożeraczka ludzi.Neferet odsunęła się.-Kto cię leczy?-Ja sam, sławny naczelny lekarz królestwa Egiptu!-Jak?-Pogardą.Nienawidzę siebie, Neferet, bo nie potrafię sprawić, żebyś mnie kochała.Moje życie było pasmem sukcesów, kłamstw i nikczemności, ale brak mi twojej twarzy, namiętności, która powinna nas była połączyć.Umieram, bo ciebie tu nie ma.-Nie mogę cię tak zostawić.-Nie wahaj się ani chwilę.Korzystaj z szansy! Gdybym wyzdrowiał, stałbym się na powrót dziką bestią, zlikwidowałbym Pazera i uwięził ciebie.-Chorym trzeba się opiekować.-Przyjęłabyś taką rolę?-W Memfisie jest wielu doskonałych praktyków.-Tylko ty, nikt inny.-Ależ, panie, nie bądź dzieckiem.-Czybyś mnie pokochała, gdyby nie było Pazera?-Znasz odpowiedź.-To skłam, proszę, błagam!-Wieczorem twoja służba powróci.Zalecam lekką dietę.Nebamon wyprostował się.-Przysięgam, że nie uczestniczyłem w żadnym spisku, którym zajmuje się twój mąż.Nic nie wiem o zabójstwie Branira, śmierci weteranów i knowaniach generała Aszera.Chciałem jedynie wysłać Pazera do obozu pracy i zmusić cię, byś została moją żoną.Póki życia nie będę miał innego celu.-Chyba należy zrezygnować z niemożliwości?-Wiatr się odmieni, na pewno!ROZDZIAŁ 16Promieniejąca szczęściem Pantera pieściła tors Sutiego.Kochali się z uniesieniem wzbierającej gwałtownej powodzi, której fala szturmuje góry.-Czemu jesteś taki ponury?-To kłopoty bez znaczenia.-Ostatnio dużo się szepcze.-O czym?-O losie Ramzesa Wielkiego.Niektórzy twierdzą, że się odmienił.W tym miesiącu był pożar w dokach, kilka wypadków na rzece, pioruny rozszczepiły kilka akacji.-To zwyczajne rzeczy-Nie dla twoich współobywateli.Są przekonani, że wyczerpuje się magiczna siła faraona.-Wielka mi sprawa! Odprawi święto odrodzenia i lud się będzie radować-To na co czeka?-Ramzes ma wyczucie właściwego działania we właściwym czasie.-A twoje kłopoty?-Mówiłem już.Bez znaczenia.-Kobieta.-Moje śledztwo.-Czego ona chce?-Zostałem zmuszony.-.do małżeństwa z kontraktem w należytej formie! Inaczej mówiąc, odtrącasz mnie!Rozjuszona jasnowłosa Libijka stłukła kilka glinianych misek i złamała wyplatane krzesło.-Jaka ona jest? Duża, mała, młoda, stara?-Mała, ma bardzo czarne włosy, nie taka piękna jak ty.-Bogata?-Oczywiście.-Ja już ci nie wystarczam, ja nie mam majątku! Już się nie zabawiasz ze swoją jasnowłosą dziwką.Stajesz się czcigodny i przyzwoity z czarnowłosą burżujką.-Muszę uzyskać pewną informację.-I dlatego się żenisz?-To zwykła formalność.-A ja?-Bądź trochę cierpliwsza.Gdy tylko uzyskam swoje, rozwiodę się.-Jak ona to przyjmie?-Dla niej to tylko kaprys.Szybko zapomni.-Odmów jej, Suti.Popełniasz wielki błąd.-Niemożliwe.-Przestań słuchać Pazera.-Kontrakt ślubny już został podpisany.Pazer, dziekan przedsionka i pierwszy urzędnik miasta Memfis, niezaprzeczalny autorytet moralny, dąsał się niczym obrażony młodzieniec.Nie mógł zaakceptować troski żony o Nebamona.Neferet poprosiła kilku terapeutów, by udali się do łoża naczelnego lekarza, na powrót sprowadziła do majątku służbę, pilnowała, by chorego leczono i obsługiwano.Taka postawa doprowadzała go do szału.-Nie pomaga się własnym wrogom -zrzędził.-Czy tak może wypowiadać się sędzia?-Musi.-Jestem lekarzem.-Ten potwór chciał nas zniszczyć, ciebie i mnie.-Nie wyszło mu.Dzisiaj to on jest zniszczony od wewnątrz.-Cierpienie nie wymaże jego win.-Masz rację.-Jeśli tak uważasz, to już się nim nie zajmuj.-On nie zajmuje moich myśli, ja tylko wypełniłam swój obowiązek.Pazer nieco się rozchmurzył.-Jesteś zazdrosny?Przyciągnął ją do siebie.-Nie ma większego zazdrośnika ode mnie.-Więc najchętniej nie pozwoliłbyś mi leczyć nikogo prócz męża?-Gdyby prawo coś takiego dopuszczało, nie.Zaniepokojony Zuch wyciągnął prawą łapę do Neferet, a lewą do Pazera.Unieszczęśliwiało go każde nieporozumienie między nimi.Ta akrobatyczna postawa wywołała u obojga szalony śmiech, do którego uspokojony pies przyłączył się, szczekając.Suti odsunął dwóch skrybów obładowanych papirusami, potrącił kancelistę i sforsował drzwi biura Pazera, który wypijał właśnie miseczkę miedzianej wody.Dawny bohater miał rozwiane długie włosy i wyglądał na rozwścieczonego.-Jakiś kłopot, Suti?-Tak, ty!Dziekan wstał i zamknął drzwi.Burza będzie gwałtowna.-Moglibyśmy podyskutować gdzie indziej.-W żadnym wypadku! Właśnie to miejsce jest przyczyną mojej złości.-Czyżbyś padł ofiarą jakiejś niesprawiedliwości?-Mieszczaniejesz, Pazerze! Rozejrzyj się wkoło: gryzipiórki, tępi urzędnicy, małe rozumki zajęte tylko własnym awansem.Zapominasz o naszej przyjaźni, zaniedbujesz śledztwo dotyczące generała Aszera, już nie szukasz prawdy, jakbyś już we mnie nie wierzył! Wpadłeś w pułapkę tytułów i szacowności.A przecież widziałem, jak Aszer torturował i zabił Egipcjanina.Wiem, że to zdrajca! A ty? Ty obnosisz się niby jakaś osobistość!-Piłeś.-Kiepskie piwo, ale o wiele za dużo.Potrzebowałem tego.Nikt nie ośmiela się tak do ciebie przemawiać jak ja.-Niuanse to nie twoja specjalność, ale nie sądziłem, że jesteś tak głupi.-Nie obrażaj mnie na dodatek!-Siadaj.-Ja nie wchodzę w układy!-Przystań chociaż na rozejm.Chwiejący się nieco Suti zdołał przykucnąć, nie tracąc równowagi.-Nie próbuj mnie czarować.Przejrzałem twoją grę.-Masz szczęście.Ja się gubię.Zdumiony Suti odwrócił się do Pazera.-Co przez to rozumiesz?-Przyjrzyj się temu uważniej: jestem zawalony pracą.W mojej dzielnicy, jako młody sędzia, miałem trochę czasu na śledztwo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]