[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podniósł Mary, abymóc ją lepiej widzieć.Poranne słońce odbijało się migotliwie od jej wilgotnychnagich kończyn.Widok jej smukłego, gibkiego ciała zaparł mu dech w piersiach. Trudno uwierzyć, że masz tylko trzynaście lat powiedział wolno. Bo nie mam odparła bez namysłu.Obróciła się bardziej do słońca.Drogi Teddy, pojecie wieku nie ma w moim przypadku sensu.Niemniej potrzebu-je pomocy.Aryman nadal z dużą silą oddziałuje na tę substancję.Z każdą chwiląucieka z niej życie.Barton zawołał Christophera.Starzec przyczłapał z wysiłkiem do niego. Panie Barton! sapnął. Nic panu nie jest? Czuję się świetnie.Ale mamy mały problem.Przekształcając glinę, tworzyła swoje ciało.Miało mało czasu.Kształt, jakinadała sobie, był zdecydowanie kobiecy.Nie przypominała mu teraz dziewczynki,jaką pamiętał.To, co pamiętał, było jednak tylko iluzją. Jesteś córką Ormuzda powiedział nagle. Jestem Armaiti odparła mała postać. Jego jedyną córką. Ziewnęła,pochyliła się do przodu, wyciągnęła ręce przed siebie i wskoczyła Bartonowi naramię. Jeśli mi pomożecie, spróbuję odzyskać moją normalną postać. Jak On? zapytał z trwogą w głosie Barton. Będziesz tak duża jak On?Zaśmiała się dzwięcznym głosem. Nie.On żyje tam we wszechświecie.Ja żyję tutaj.Nie wiedzieliście tego?Wysłał swoją jedyną córkę, aby żyła na Ziemi.To jest mój dom. Więc to ty sprowadziłaś mnie tutaj.Przepuściłaś przez barierę. Nie tylko to. Co masz na myśli?82 Wysłałam cię przed Zmianą.Odpowiadam za twoje wakacje.Za każdyskręt, jaki wykonał twój samochód.Za tę gumę, którą złapałeś, kiedy chciałeśskręcić na autostradę do Raleigh.Barton skrzywił się. Wymiana koła zajęła mi dwie godziny.Byłem z dala od warsztatów na-prawczych, a oprócz tego coś jeszcze stało się z lewarem.Potem było już za póz-no, by dalej jechać.Musieliśmy zawrócić do Richmond i spędzić tam noc.Dzwięczny głos Armaiti rozległ się znowu. To było najlepsze, co wtedy przyszło mi do głowy.Manipulowałam tobąprzez całą drogę do doliny.Zniosłam barierę, abyś mógł tu wjechać. A kiedy próbowałem zawrócić. Była tam już z powrotem.Cały czas tam jest, jeśli któryś z nich jej nie zno-si.Peter miał odpowiednią moc, aby ją przekraczać.Ja również, ale Peter o tymnie wiedział. Wiedziałaś, że Wędrowcom się nie uda.Wiedziałaś, że ich plan rekonstruk-cji, że ich mapy, szkice i modele na nic się nie zdadzą. Wiedziałam.Wiedziałam o tym nawet przed Zmianą. Głos Armaiti byłłagodny. Przepraszam, Teddy.Pracowali całymi latami w pocie czoła nad swo-imi modelami i planarni.Ale była tylko jedna droga.Tak długo, jak długo był tuAryman, jak długo trwało porozumienie i Ormuzd przystawał na jego warunki. To miasto nie było chyba tego warte przerwał jej Barton. Niewielewas obchodziło, prawda? Nie odbieraj tego w ten sposób powiedziała łagodnie Armaiti. To byładrobna część całości.Ale jednak część.Ta walka obejmuje wielki obszar, większyniż możesz sobie wyobrazić.Sama nawet nigdy nie widziałam, jak daleko sięrozciąga.Tylko oni dwaj to wiedzą.Ale Millgate jest ważne.Nie zapomnianoo nim.Musiało jednak. Musiało tylko zaczekać na swoją kolej dokończył Barton i zamilkł.I tym sposobem odezwał się po chwili dowiedziałem się, po co zostałem tusprowadzony. Uśmiechnął się, szczerząc zęby. Dobrze, że Peter pożyczyłmi swój filtr, inaczej nie miałbym punktu wyjścia w postać obrazu Ormuzda. Wykonałeś swoje zadanie bez zarzutu powiedziała Armaiti. I co teraz? Ormuzd wrócił.Są gdzieś tam.Powłoka iluzji rozpływa się.Coz tobą? Nie mogę tu zostać.Jeśli chodzi ci o to, a myślę, że tak.Barton chrząknął zażenowany. Już raz byłaś w ludzkiej postaci.Nie możesz po prostu dodać do niej trochęlat, aby. Obawiam się, że nie, Teddy.Przepraszam. Nie nazywaj mnie Teddy!Armaiti zaśmiała się. W porządku, panie Barton. Dotknęła na chwilę jego dłoni maleńkimipalcami. Cóż! powiedziała nagle. Jest pan gotowy? Myślę, że tak. Barton postawił ją na ziemi.Razem z Christopheremusiedli przy niej. Co zamierzasz zrobić? Nie znamy twojego prawdziwego wy-glądu.W jej dzwięcznym głosie wyczuwało się cień smutku, kiedy powiedziała:83 W swoim czasie miałam wiele postaci.Cokolwiek pomyślicie, będzie od-powiednie. Jestem gotowy mruknął Christopher. W porządku zgodził się Barton.Zaczęli się koncentrować; ich twarze napięły się, a ciała zesztywniały.Policz-ki Christophera zrobiły się fioletowe, a oczy omal nie wyskoczyły z oczodołów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]