[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chwyt oburącz, podciąganie wędziska dogóry, przechylanie go do przodu przy jednoczesnym kręceniukorbką kołowrotka.W pewnym momencie zobaczycie swoją zdobyczszamocącą się w pianie za rufą.Chłopiec ogłuszy ją i wrzucina pokład.- Co oznaczają te nacięcia na sprzęgle poślizgu i na mosiężnejobudowie bębna? - zainteresował się Higgins.- Wskazują maksimum dopuszczalnego naciągu.Te żyłki mogąwytrzymać ciężar stu trzydziestu funtów.Jeśli są mokre, trzeba odjąćod tego dziesięć procent.Aby uniknąć ryzyka, kołowrotek jest takznakowany, że gdy nacięcia schodzą się ze sobą, sprzęgło poślizguwypuszcza żyłkę tylko wtedy, kiedy naciąg wynosi sto funtów.Ale64utrzymywanie przez dłuższy czas stufuntowego ciężaru, nie mówiącjuż o wciąganiu go na pokład, groziłoby wyrwaniem ramion z tułowia.Więc zapomnijmy o tym.- Ale co się dzieje, kiedy bierze bardzo ciężka ryba? - zapytałHiggins.- Wtedy trzeba ją zmęczyć.To jedyne wyjście i ciężka walka.Z początku odpuszczamy żyłkę, potem nakręcamy ją, żeby się znównaciągnęła, znowu odpuszczamy i tak w kółko, aż ryba tak się zmęczy,że dłużej ciągnąć nie może.Ale o to będziemy się martwić, dopierogdy przytrafi się taka sytuacja.W pół godziny później, po przebyciu trzech mil "Avant" znalazłsię w miejscu, nad którym krążyły rybitwy.Monsieur Patientzmniejszył obroty silnika i łódź płynęła teraz wolno nad niewidzialnąławicą ryb.Ptaki szybowały jakieś sześć metrów nad wodą, z nieru-chomymi skrzydłami i opuszczonymi łebkami, pilnie wypatrującbystrymi oczkami błysków ukazujących się tu i ówdzie w rozkołysanejwodzie.Wtedy wyciągając ostre dzioby spadały strzeliście w dół.W sekundę później wyłaniały się z wody, trzymając w dziobie wijącąsię, cieniutką niby zapałka rybkę, która natychmiast znikała w ichwąskim przełyku.Polowały na swoje pożywienie z niestrudzonąenergią.- Panie Murgatroyd - powiedział Higgins - musimy sięzdecydować, który z nas będzie pierwszy.Zagramy w orła i reszkę.Wyciągnął z kieszeni jedną miejscową rupię.Rzucił ją na pokład.Higgins wygrał.W kilka chwil później jedno z wędzisk przegięłosię gwałtownie i żyłka zaczęła się rozwijać.Obracający się ko-łowrotek wydawał z siebie dźwięk, który po chwili przeszedłw gwizd.- Moja! - krzyknął Higgins z radością i runął na obrotowyfotel.Jean-Paul podał mu wędzisko, którego kołowrotek wciąż sięobracał, ale już nieco wolniej.Higgins wcisnął go do gniazdka.Przymocował klamrą wraz z węzłem i zacisnął sprzęgło poślizgu.Żyłka zatrzymała się niemal natychmiast.Wędzisko zgięło się.Trzy-mając je lewą ręką, prawą obracał kołowrotek.Wędzisko ugięło sięjeszcze bardziej, ale żyłka się nawijała.- Czuję, jak się szarpie - wydusił z siebie Higgins i kręcił dalej.Żyłka nawijała się gładko, Jean-Paul wychylił się za rufę.Chwytająclinkę podciągnął ją i na pokład padła srebrzysta, sztywna ryba.- Bonito - stwierdził Kilian.- Około czterech funtów.Chłopiec wziął szczypce i wyjął wąs haczyka wędki z pyska bonito.Murgatroyd zauważył, że ryba ma powyżej srebrzystego brzuchaciemnogranatowe paski, podobnie jak makrele.Higgins nie miał654 - Czysta robotazadowolonej miny.Stado rybitw pozostało na prawo od łodzi, cooznaczało, że odsunęli się od ławicy szprotek.Minęła już ósmai zaczynało się robić ciepło, chociaż jeszcze nie gorąco.MonsieurPatient powoli zatoczył łuk i skierował "Avant" z powrotem ku ławicyi wyznaczającym ją nurkującym ptakom, a jego wnuk tymczasemzarzucił haczyk wraz z woblerem do wody.- Może będziemy ją mogli zjeść na kolację? - zapytał Higgins.Kilian pokręcił głową.- Bonito nadają się tylko na przynętę.Tubylcy robią z nich zupę,ale jest niezbyt smaczna.Przejechali jeszcze raz poprzez ławicę i ryba chwyciła po raz drugi.Murgatroyd ujął wędzisko.Przeszedł go dreszcz podniecenia.Robił topo raz pierwszy w życiu i pewnie po raz ostatni.Kiedy wziął do rękiobciągniętą korkiem część wędki, poczuł szarpanie ryby na końcusześćdziesięciometrowej żyłki, tak jak gdyby była tuż, tuż.Powoliobrócił sprzęgło ku przodowi i po chwili żyłka stanęła, a koniecwędziska przechylił się w dół.Czuł w naprężonym lewym ramieniu siłęszamocącej się ryby.Nie spodziewał się, że będzie musiał tak sięwysilić, żeby ściągnąć ją ku burcie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]