[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do pokoju wszedł z powrotem McCrea.- Jeśli zrobisz to jeszcze raz - powiedział miękko Quinn - wyrzucę was stąd oboje i w dupie będę miał Agencję i Biuro.McCrea był pełen skruchy i bliski płaczu.W podziemiach ambasady Brown spojrzał na Collinsa.- Wasz człowiek spaskudził sprawę - powiedział.- A swoją drogą, co to za hałasy były na linii?Nie czekając na odpowiedź zadzwonił bezpośrednio do aparta­mentu.Telefon odebrała Sam Somerville.Opowiedziała o groźbie ucinania palców i o tym, jak McCrea kolanem potrącił stolik.- Kto dzwonił? - zapytał Quinn, kiedy odłożyła słuchawkę.- Pan Brown - odpowiedziała sztywno.- Pan Kevin Brown.- Kto to jest? - zapytał Quinn.Sam nerwowo rzuciła okiem na ścianę.- Zastępca szefa wydziału śledczego Biura - odpowiedziała spięta, wiedząc, że słucha jej Brown.Quinn poirytowany machnął ręką.Sam wzruszyła ramionami.W południe w apartamencie odbyła się konferencja.Uważano, że Zack zadzwoni dopiero następnego dnia rano, dając Ameryka­nom trochę czasu, żeby mogli zastanowić się nad jego żądaniem.Przyszedł Kevin Brown, Collins, Seymour, a także Nigel Cramer, który przyprowadził ze sobą komandora Williamsa.Quinn widział się już ze wszystkimi oprócz Browna i Williamsa.- Może pan powiedzieć Zackowi, że Waszyngton się zgadza - powiedział Brown.- Wiadomość przyszła dwadzieścia minut temu.Bardzo mi się to nie podoba, ale jest zgoda.Pięć milionów dolarów.- Ale ja się nie zgadzam - powiedział Quinn.Brown spojrzał na niego, jakby nie był w stanie uwierzyć własny m uszom.- Och, pan się nie zgadza, Quinn.Pan się nie zgadza.Zgadza się rząd Stanów Zjednoczonych, ale pan Quinn się nie zgadza.Czy można wiedzieć, dlaczego?- Ponieważ bardzo niebezpiecznie jest zgodzić się na pierwsze żądanie porywaczy - powiedział cicho Quinn.- Jeśli się to zrobi, porywacz dochodzi do wniosku, że powinien domagać się więcej.Facet, który myśli w ten sposób, uważa, że dał się wykiwać.Jeżeli jest psychopatą, doprowadza go to do wściekłości.Nie ma nikogo, na kim mógłby ją wyładować oprócz zakładnika.- Myśli pan, że Zack jest psychopatą? - zapytał Seymour.- Może jest, może nie - odparł Quinn.- Ale może nim być jeden z jego wspólników.Nawet jeżeli Zack jest przywódcą - a wcale nie musi - wariatów nie jest tak łatwo utrzymać w ryzach.- Co więc pan radzi? - spytał Collins.Brown prychnął.- Sprawa dopiero się zaczyna - powiedział Quinn.- Simon Cormack ma najwięcej szans na przeżycie i na to, że wyjdzie z tego bez szwanku w przypadku, kiedy porywacze uwierzą w dwie rzeczy: że wycisnęli z rodziny absolutnie wszystko, co ta była w stanie za­płacić; i że zobaczą pieniądze tylko wtedy, kiedy zwrócą Simona żywego i nietkniętego.Nie uświadomią sobie tych rzeczy w ciągu kilku sekund.W tym czasie policja może wpaść na ich trop.- Zgadzam się z panem - powiedział Cramer.- To może za­brać parę tygodni.Brzmi to niemiło, ale lepiej trochę poczekać, niż robić wszystko na łapu capu, popełnić błąd w ocenie i odzyskać chłopca martwego.- Będę wdzięczny za każdy dzień więcej, który dostanę do dys­pozycji - powiedział komandor Williams.- Więc co mam powiedzieć ludziom w Waszyngtonie? - doma­gał się odpowiedzi Brown.- Niech pan im powie - powiedział spokojnie Quinn - że po­prosili mnie, żebym wynegocjował odzyskanie Simona i że próbuję to zrobić.Jeżeli chcą odebrać mi sprawę, w porządku.Muszą tylko powiedzieć o tym prezydentowi.Collins odkaszlnął.Seymour patrzył w podłogę.Na tym zakoń­czyło się spotkanie.Kiedy Zack zadzwonił ponownie, Quinn bardzo się usprawie­dliwiał.- Próbowałem, jak Boga kocham, przysięgam.Zrozum, pięć milionów to za dużo.On nie ma tyle gotówki - wszystko utopione jest w różnych fundacjach i potrzeba tygodni, żeby wydobyć stamtąd pieniądze.Sprawa wygląda tak, że mogę dać ci dziewięćset tysięcy dolarów i mogę zorganizować tę forsę szybko.- Wysraj się - warknął głos po drugiej stronie linii.- Wy, jankesi, możecie wydobyć pieniądze skąd indziej.Ja mogę poczekać.- Tak, pewnie, wiem o tym - szczerze odparł Quinn.- Jesteście bezpieczni.Gliny do niczego nie doszły, to pewne.jak na razie.Gdybyś tylko mógł trochę opuścić.Chłopak czuje się dobrze?- Tak.- Quinn mógł się założyć, że Zack, w tej chwili właśnie, intensywnie myśli.- Muszę o to zapytać, Zack.Ci dranie siedzący mi za plecami ostro mnie cisną.Spytaj dzieciaka, jak się nazywał jego pies, miał go, odkąd zaczął chodzić, aż do czasu, kiedy skończył dziesięć lat.Po prostu chcemy mieć pewność, że z nim wszystko w porządku.Ciebie to nic nie kosztuje.A mnie dużo pomoże.- Cztery miliony - uciął ostro Zack.- I ani centa mniej.Rozmowa się skończyła.Zack telefonował z St Neots, miasteczka na południu hrabstwa Cambridge, niedaleko granicy z Bedford-shire [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl