[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tego grubasa.Tego, który wszystko nagrał.Teraz nic mu nie jesteś winien.Żaden kodeks się nie liczy.Kim on jest?Czy nawet w ostatnich chwilach Dominique Orsini wciąż czuł się zobowiązany do milczenia, czy nie pozwalała mu mówić krew napływa­jąca do gardła, Quinn nigdy się nie dowiedział.Leżący na plecach czło­wiek otworzył usta, jak gdyby chciał przemówić, mógł to jednak być zwykły grymas.Zakaszlał gardłowo i usta wypełnił mu strumień różowej pienistej krwi, spływając po brodzie.Do Quinna dotarł odgłos, jaki zdarzało mu się już słyszeć, dobrze więc go znał: niski pomruk płuc, z których powietrze ulatuje po raz ostatni.Orsini przechylił głowę na bok i Quinn widział, jak w ciemnych oczach zanika hardy błysk.We wsi było nadal cicho i nie paliły się światła, kiedy skradał się drogą prowadzącą na plac.Musieli słyszeć huk dubeltówki, pojedynczy wystrzał z pistoletu na drodze, strzelaninę na zboczu góry.Lecz jeśli nakazano im nie wychodzić, słuchali rozkazu.Mimo to ktoś - pewnie młodzik - poczuł ciekawość.Chyba zobaczył przewrócony motocykl obok traktora i zaczął obawiać się najgorszego.Jakkolwiek by było, zaczaił się i czekał.Quinn wsiadł do Opla na placyku.Nikt nie dotykał samochodu.Cia­sno zapiął pasy, wykręcił przodem do drogi i dodał gazu.Kiedy rąbnął w drewnianą ścianę stodoły tuż przed kołami traktora, trzasnęły stare deski.Z głuchym odgłosem roznosił grube bale siana wewnątrz stodoły, potem znów trzeszczało gruchotane drewno, kiedy Opel Ascona roz­walał drugą ze ścian.Gruby śrut trafił tył Ascony w momencie wyjazdu ze stodoły; pełny ładunek podziurawił bagażnik, lecz nie trafił w zbiornik paliwa.Quinn pomknął drogą, roznosząc drewniane szczapy i fruwające wiechcie słomy, parę razy skontrował kierownicą, pędząc wprost w stronę drogi na Orone i Carbini.Zbliżała się czwarta rano i miał przed sobą trzy­godzinną jazdę na lotnisko w Ajaccio.Sześć stref czasowych na zachód, w Waszyngtonie, dochodziła dziesiąta wieczór poprzedniego dnia i członkowie gabinetu, których Odell wezwał, by przycisnęli ekspertów - zawodowców, nie dawali się zbyć byle czym.- Co to znaczy “dotychczas brak postępów”? - zapytał wice­prezydent.- Minął miesiąc, dostaliście nieograniczony dostęp do wszelkich środków, wszystkich ludzi, o których się zwróciliście, oraz gotowych do współpracy Europejczyków.No i co?Pytanie skierowane było do Dona Edmondsa, dyrektora FBI, siedzą­cego obok szefa wydziału śledczego FBI, Philipa Kelly'ego.oraz Lee Alexandra z CIA, który przyprowadził ze sobą Davida Weintrauba.Edmonds odkaszlnął, spojrzał na Kelly'ego i skinął głową.- Panowie, jesteśmy o wiele dalej niż trzydzieści dni temu - powie­dział Kelly broniąc się.- Ludzie ze Scotland Yardu prowadzą właśnie oględziny domu, gdzie, jak nam obecnie wiadomo, przetrzymywany był Simon Cormack.W naszej dyspozycji znalazła się cała masa materiału dowodowego, między innymi dwa zestawy odcisków palców, które są w trakcie identyfikacji.- Jak znaleźli dom? - spytał Jim Donaldson z Departamentu Stanu.Philip Kelly studiował notatki.- Quinn zadzwonił z Paryża i powiedział im - wyjaśnił Weintraub.- Wspaniale - stwierdził Odell z sarkazmem.- Nie ma czasem innych wieści od Quinna?- Wydaje się, że przejawiał on aktywność w różnych częściach Europy - dyplomatycznie wybrnął Kelly.- Spodziewamy się od niego pełnego raportu lada moment.- Co to znaczy ,,przejawiał aktywność”? - zapytał Bill Walters, prokurator generalny.- Mogą wystąpić pewne problemy związane z panem Quinnem - odpowiedział Kelly.- Problemy z panem Quinnem mamy stale - zauważył Morton Stannard z Obrony.- Co tam nowego?- Być może wiadomo panu, iż mój współpracownik, Kevin Brown, od dawna żywi podejrzenia, że pan Quinn od początku wiedział więcej o całej sprawie, lecz nie puszczał farby; na pewnym etapie mógł nawet być wmieszany.Teraz okazuje się, że zebrany materiał dowodowy częściowo potwierdza tę teorię.- Jaki materiał dowodowy? - spytał Odell.- Otóż odkąd Quinn został wypuszczony, według instrukcji wy­danych przez tutejszy komitet, żeby poprowadzić na własną rękę śledz­two dla ustalenia tożsamości porywaczy, stwierdzono jego obecność podczas licznych wypadków w Europie, po czym znów znikał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl