[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sawyer porozumiał się przez radio ze swoim za­stępcą, który siedział na pogorzelisku domu Pod Klonami, i kazał mu przejechać przez miasto - dokładnie tą samą trasą, dokładnie z taką samą prędkością- i zatrzymać się dopiero na Równinie, w miejscu, gdzie cze­kał na niego Elmer.Dwanaście minut później zastępca zameldował, że jest już na miej­scu.A więc niecałe dwanaście minut, skonstatował Sandroni i rozpoczął podsumowanie.- Ktoś - oczywiście zakładamy, że tego kogoś nie było w tym czasie w domu, prawda, panie profesorze? - wszedł do środka z zapasem ben­zyny, rozlał ją - musiało być jej naprawdę dużo, ponieważ kapitan straży powiedział, że na miejscu żadnego pożaru nie czuł tak silnego zapachu benzyny - potem rzucił zapałkę, a może nawet dwie zapałki, gdyż wedle zeznań tego samego kapitana, pożar miał co najmniej kilka ognisk, i rzu­ciwszy owe zapałki, nasz tajemniczy podpalacz uciekł pod osłoną nocy.Czy tak, panie profesorze?- Nie wiem, co zrobił podpalacz - odparł Ray.- Ale godziny się zgadzają?- Skoro tak pan mówi.- Tak mówię.- Proszę dalej - warknął Harry Rex z drugiego końca stołu.Motyw.Dom, łącznie z zawartością, był ubezpieczony na trzysta osiemdziesiąt tysięcy dolarów.Według pośrednika handlu nieruchomo­ściami, z którym już się skonsultowali, jedyna oferta kupna opiewała na sto siedemdziesiąt pięć tysięcy.- Spora różnica, prawda, panie profesorze? - spytał Sandroni.- Owszem.- Zawiadomił pan towarzystwo ubezpieczeniowe?- Nie, postanowiłem zaczekać, aż otworzą biuro - odciął się Ray.- Może pan nie uwierzy, ale niektórzy w sobotę nie pracują.- Panowie, co wam jest? - pospieszył mu z pomocą Harry Rex.- Straż pożarna jeszcze nie odjechała.Na złożenie wniosku mamy pół roku.Sandroniemu poczerwieniały policzki, ale tylko zacisnął zęby.Zaj­rzał do notatek i rzucił:- Porozmawiajmy o innych podejrzanych.Rayowi nie spodobało się słowo „innych”.Opowiedział im historię, a przynajmniej większość historii o cegle.Opowiedział też o telefonie od mężczyzny, który kazał mu natychmiast wyjść z domu.- Możecie to sprawdzić - dodał wyzywająco.Na dokładkę dorzucił opowieść o wcześniejszej przygodzie z obłąkańcem, który grzechotał oknami w dniu śmierci Sędziego.- To wystarczy - orzekł Harry Rex po półgodzinnym przesłuchaniu.- Innymi słowy, mój klient nie odpowie już na żadne pytanie.- Kiedy pan wyjeżdża? - spytał Sawyer.- Próbuję wyjechać od sześciu godzin - odrzekł Ray.- Wkrótce - wtrącił Harry Rex.- Możemy mieć do pana parę pytań.- Przyjadę, kiedy tylko będę potrzebny.Harry Rex sprowadził ich na dół, wypchnął za drzwi, wrócił do sali konferencyjnej i powiedział:- Wiesz, co myślę? Że zakłamany z ciebie sukinsyn.Rozdział 36Stary wóz strażacki, ten sam, za którym jako znudzone nastolatki ga­niali letnimi wieczorami, wreszcie odjechał.Samotny ochotnik w brud­nym podkoszulku zwijał węże.Ulica była zalana błotem.Do południa dom Pod Klonami opustoszał.Komin na wschodniej ścianie wciąż stał, podobnie jak kawałek osmalonej ściany tuż obok nie­go.Cała reszta zamieniła się w stertę gruzu.Obeszli pogorzelisko i przy­stanęli na podwórzu, gdzie rząd starych Grzeszników strzegł granicy dział­ki.Usiedli w cieniu, na ogrodowych krzesłach, które Ray pomalował kiedyś na czerwono.Jedli tamale.- Nie spaliłem tego domu - powiedział w końcu Ray.- A wiesz, kto go spalił? - spytał Harry Rex.- Mam podejrzanego.- No to mów, do cholery!- Nazywa się Gordie Priest.- Ach, Gordie Priest!- To długa historia.Zaczął od tego, jak znalazł martwego Sędziego na sofie i od przy­padkowego odkrycia pieniędzy; czy aby na pewno przypadkowego? Przedstawił mu wszystkie fakty i szczegóły, jakie tylko mógł sobie przy­pomnieć, wszystkie wątpliwości, jakie dręczyły go od wielu tygodni.Przestali jeść.Patrzyli na dymiące pogorzelisko, zbyt zafascynowani, żeby je widzieć.Harry Rex był oszołomiony.Ray’owi nareszcie ulżyło.Opowiedział mu o swoich podróżach.Z Clanton do Charlottesville i z powrotem.Z kasyn w Tunice do Atlantic City i z powrotem do Tu­niki.Potem na wybrzeże, do Pattona Frencha i jego zmagań o miliard, którego zdobycie miał zawdzięczać sędziemu Atlee, pokornemu słu­dze prawa.Niczego nie zatajając, opowiedział mu o wszystkim, o czym tylko zdołał sobie przypomnieć.O włamaniu do mieszkania w Charlottesville.które, jak sądził, było próbą zastraszenia.O nierozważnej dzierżawie bonanzy.On mówił.Harry Rex milczał.Kiedy skończył, był zlany potem i już nie chciało mu się jeść.Harry Rex miał milion pytań, ale zaczął od najbardziej aktualnego:- Po co miałby podpalać dom?- Nie wiem.Żeby zatrzeć ślady.- Ten facet nie zostawia za sobą śladów.- Może chciał mnie jeszcze raz zastraszyć, tak na koniec.Rozważali to przez chwilę.Harry Rex skończył jeść [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl