[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pójdę posprzątam swoją komnatę.- Po krasnoludzku  dołączył się drugi talkista poprawiającPradziadek wziął niedokończony dzbanek piwa i ruszył za okulary.Postukał palcem w swoją książkę. Musicie rozmawiaćstrażnikiem.po krasnoludzku.Tak napisał Mistrz.- Dużo ich tam jest, Brodarze? - Przecież rozmawiamy!- Nie  wzruszył ramionami młodzieniec. Ale są z nimi - Nie  stanowczo zaprzeczył ten pierwszy. Mówiciekrasnoludy.Dokładnie to jeden.w naszym języku, więc mówicie po ludzku.Ludzie mają swój- Krasnoludy. Dolgthrasir podrapał się po głowie. Tego język, krasnoludy swój, a elfy swój.Tak napisał Mistrz.jeszcze nie było.- Ale my nie znamy innego języka oprócz tego którym terazWyszli z Przedsionka do hali z Bramą.Pomimo wczesnej pory się posługujemy!ruch panował tu całkiem spory  już stały pierwsze kramy - To nie jesteście krasnoludami.krasnoludów, w tym również budy Sorlich.Rozkładali się też Pradziadka aż zatkało:pierwsi ludzcy kupcy, a spora ich liczba kręciła się po całej - Nie jesteśmy?pieczarze.Gdzieś tam w najdalszym kącie jaskini słychać były - Nie jesteście.Tylko ci, którzy trzymają się słów Mistrza sąskoczne melodie wygrywane na flecie zagłuszane co chwilę prawdziwymi krasnoludami, ludzmi, czy też elfami.Cała resztaprzez okrzyki rozentuzjazmowanego tłumu.to popłuczyny po Mistrzu.- A tam co się dzieje?  zainteresował się Pradziadek - Jak?!  oburzył się Erp. %7łe ja niby jestem popłuczyny?!wyciągając szyję i próbując dojrzeć coś w mrocznym kącie Jak ci zaraz tym toporkiem powyciskam te wszystkie pryszcze,ledwo rozświetlanym przez pochodnie.to staniesz jedną wielką, dymiącą górą flaków!- To wędrowna trupa, jacyś znajomi Erpa.- Krasnoludy tak się nie wyrażają!  dołączył kolejny talkista,- Podatek opłacili? a zaraz po nim następni:- Opłacili, opłacili.- Właśnie!Doszli do Bramy, gdzie dowódca hamdirholmskiej straży - I nie wypasają owiec!odprawiał właśnie kolejną karawanę.Pradziadek przyjrzał się - O, to to!przybyszom i zmarszczył brwi.- I u mistrza nie było żadnej kopalni co by nazywała się- Co oni tacy wszyscy pękaci, pryszczaci i mają te dziwne Hamdirholm!szkła na nosach?  zagadnął Erpa.- To tak po prawdzie  Pradziadek wziął się pod boki  to jak- To są talkiści, jakaś nowa sekta.To co mają na nosach to się nazywa to miejsce w którym obecnie się znajdujecie? I kimokulary  pomagają im w czytaniu.jesteśmy my?!- Handlują książkami?  Dolthrasir wskazał na trzymane przez Tolkiści popatrzyli po sobie i zaczęli wszyscy mówić na raz:talkistów książki.Każdy z nich miał co najmniej jedną, - No, na pewno to nie jest kopalnia, bo za uboga.No i wy nie jesteście krasnoludami, bo nie mówicie po krasnoludzku.W pustym korytarzu przed komnatą Colemana początkowo nicI waszych imion nie zapisał Mistrz.się nie działo.Potem zza drzwi wampirzej sypialni dobiegło- Patrzcie!  ktoś krzyknął z tłumu. Drużyna pierścienia! głuche stuknięcie, a klamka delikatnie drgnęła.Zaraz teżBanda pryszczatych okularników potoczyła się w stronę łupnięcie powtórzyło się i klamka wyraznie się poruszyła.jaśniej oświetlonej części jaskini, skąd dobiegała skoczna Jeszcze jedno uderzenie i drzwi uchyliły się.Znowu zapanowałmuzyka i widać było jakiś wzmożony ruch.spokój.Dolgthrasir z nienawiścią patrzył za oddalającym się tłumem Drzwi drgnęły, jakby ktoś z wielkim wysiłkiem próbował jetalkistów.W końcu odwrócił się do Erpa, który poczerwieniały otworzyć i na korytarz wyskoczył różowy królik.na twarzy drżał z wściekłości.Stanął słupka śmiesznie wyciągając łepek i węsząc.Opadł naPradziadek nabrał powietrza: cztery łapki i nieśpiesznie ruszył tropem wampira.- Wyrzuć ich stąd pod najmniejszym pretekstem  wysyczał. Brodarze prowadz do martwiaków.****** Coleman początkowo fruwał bez celu po kopalni, gdyuświadomił sobie, że jest głodny.Skierował się więc ku owczymColeman, zamyślony skubiąc dolną wargę, wracał do swojej zagrodom, zaraz jednak przypomniał sobie, że do Hamdirholmukomnaty.Nie zwracał uwagi na potrącające go krasnoludy tak przybyła delegacja martwiaków.Uśmiechnął się na myślbył skupiony na odkryciu jakie przed chwilą dokonał o galaretowatej substancji jaka spoczywała w żyłachw rozmowie z Dolgthrasirem.Innym śnią się różne sny! Nie nieumarłych i zaraz spoważniał.Pradziadek zabije go, jeślitylko króliki, czy też łurzowe kłuliki, ale coś całkowicie innego! jeszcze raz skosztuje zombiaka, ale przecież Coleman nie chce- To musi być niesamowite doznanie. mruknął do siebie wcale spożywać krwi martwiaków  usprawiedliwiał się w duchuzatrzymując się przed drzwiami do swojego schronienia.wampir [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl