[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Piąte, zamykającehoryzont, miało długość czterech pozostałych i całe było zalesione.Znałkażdy fragment tego widoku na pamięć, a mimo to wciąż na nie patrzył. Natura potrafi stworzyć coś, co nigdy się nie nudzi mówił,spoglądając gdzieś w dal za torami. Byle drzewo, byle kawałek łąkiza oknem, na które czasem odruchowo się gapisz, nigdy cię nie znuży.Ale od ludzi czy pomieszczeń od czasu do czasu trzeba wziąć głębokioddech. Uciekając do innych? zagadnął Maciek. Olga, ze swym wewnętrznym spokojem i oddaniem, była jakfragment natury za oknem, do którego bezwiednie podchodzi się wielerazy dziennie, by po prostu popatrzeć na ten widok.Co mam cipowiedzieć, przyjacielu, albo co miałem im powiedzieć, Czesii Marlenie? %7łe kocham Olgę czy tylko jestem w niej zakochany?Pierwsze znaczyłoby zbyt wiele, a drugie za mało.To jakieś uczuciepomiędzy, dobre i przynoszące ulgę, radość, nawet w tak okropnychdniach jak wtedy.Nie chciałem tego tłumaczyć, tylko odczuwać, bobyło piękne.Nie chciałem też z nikim o tym rozmawiać.Nawet z Doris,która kiedyś stawała przy kuchennym oknie, by popatrzeć na Marka,wychodzącego na spacer z psem. Spotkała się z nim w końcu? Tak, ale nie od razu.W każdym razie nie tak szybko, jak możnabyło się spodziewać. Dlaczego? Najpierw wynikła sprawa z Tuśką.Dziewczyny się wokół tegowszystkiego trochę kręciły, dopytywały, ustawiały jej matkę, żebyzaczęła się natychmiast leczyć nie było czasu i atmosfery. A potem? A potem to w sumie nie wiem.Ale czy kto kiedy trafił za Doris! Doris najpierw wpadła w wielki entuzjazm, a potem całe tozamieszanie wokół rodziny Tuśki trochę ją przystopowało.I możedobrze, powiedziała Marlena, bo poleciałaby na widzenie, rzuciła sięfacetowi na szyję i spłoszyła go jak nic, a tak, to może jeszcze coś z tegowyniknie.Coś, o czym będzie można pogadać w długie i nudne jesiennewieczory, które według Cześki nastaną, zanim się człowiek zdążyobejrzeć.Podczas gdy Doris z Olgą dwa razy w tygodniu jezdziłydo szpitala w Sanoku, usiłując podnieść na duchu matkę Tuśkii przekonać ją, że jest o co walczyć, tylko najpierw należy się porządniewyleczyć, Marlena przecierała ścieżki w opiece społecznej.Powołującsię najpierw na znajomości, co na pracownikach biura nie zrobiłonajmniejszego wrażenia, a potem na bogate doświadczenie w pracyz dziećmi ze skrzywionym życiorysem ( Aże jak pies powiedziałapotem Cześka), wymogła na urzędnikach obietnicę, że jeśli sprawyprzyjmą wymagany obrót (Cześka pięć razy dopytywała się, co towłaściwie znaczy), cała rodzina wróci do domu jeszcze przedrozpoczęciem szkoły. Dobre i to powiedziała Marlena i dopiero wtedy wybrała siędo więzienia, by przypomnieć jego dyrektorowi dawne dobre czasy,a przy okazji napomknąć, jakby od niechcenia, że jest taka i taka sprawa,i zapytać ze słodkim uśmiechem, czy można by jej nadać jakiśszczęśliwy obrót.Tylko że w drodze do więzienia zahaczyła o dom Wilczewskich.Jeden z nich znowu jej się oświadczył i przez parę dni do niczego innegonie miała głowy. Dziwne by było, gdyby nie zahaczyła mruczała pod nosemCzesia, faszerując nadzieniem z jabłek kaczkę od Józefiny. Kobietaw jej wieku! I powiem ci zwróciła się do Filipa, który wszedłdo kuchni i od pięciu minut grzebał w skrzynce z gwozdziami, bo muparu zabrakło, a zbijał stelaż pod jakiś nowy cholerny bluszcz, którylada moment miał przyjść przez kuriera dla Doris że bardzo wątpięw te jej trzy fakultety.Ja nie skończyłam żadnego, a jakoś potrafię sięzachować. Cała skrzynka gwozdzi i ani jednego prostego! zirytował sięFilip i wyszedł.Przez parę dni Marlena zaglądała do Magnolii tylko po to, bypoużalać się nad sobą.Co konkretnie miała na myśli, narzekając, jaki toma ciężki los, nikt nie wiedział. Idzże wreszcie do tego Heńka czy Mańka huknęła na niąpewnego razu Czesia, wyprowadzona z równowagi dylematem Marleny,czy powinna przyjąć oświadczyny czy nie i załatw sprawę, jakobiecałaś.Dokąd będą tu leżeć te pieniądze?Marlena wytrzeszczyła oczy. Więc ty myślisz, że Doris wezmie pod pachę trzysta tysięcyi pójdzie z nimi do więzienia?! Stuknij się. To dokąd tu będą leżeć? Ze dwa lata.Chyba że mu skrócą wyrok za dobre sprawowanie. O Maryjo! Tyle to ja nerwowo nie wytrzymam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]