[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pan po prostu nie wyobra¿a sobie, panie sekretarzu stanu, co to znaczy prawdziwy gondorski bitter.Po jednym ³yku, tym najd³u¿szym, na jêzyku pozostaje posmak dymu.Wie pan, jak w parku, kiedy na wiosnê pal¹ ubieg³oroczne bukowe liœcie.Nie darmo nazywa siê go te¿ „wêdzonym piwem”.Pan sekretarz stanu odpowiedzia³, ¿e na gatunkach piwa zna siê nie gorzej od aborygenów (w koñcu nie pierwszy rok pracuje w Sekcji Pó³nocnej), równie dobrze jak na gatunkach foczego tranu, tak lubianego przez Lossothów z wybrze¿y Lodowej Zatoki.Mhm.Nie pierwszy rok, w Sekcji Pó³nocnej.Mo¿na, oczywiœcie, gardziæ do woli obcymi, ale po co tak otwarcie demonstrowaæ swoje pogardliwe odczucia? A to, ¿e otrzymywane za pomoc¹ archaicznej metody górnego brodzenia bittery i stauty od stu chyba lat nie produkuje siê ju¿ nigdzie poza Eriadorem, i ¿e s³ynne shireskie wêdzone piwo, to wcale nie bitter, a lager, tylko s³ód jest karmelizowany w szczególny sposób.Ale¿ nie, zawodowiec po prostu nie ma prawa nie wiedzieæ takich rzeczy o kraju, z którym pracuje! Niech pan sobie myœli co chce, ale dziwnych dziœ ma pracowników tak przecie¿ m¹dry i dok³adny Alkabir.Tak wiêc, po co odby³o siê to spotkanie? Wersja pierwsza: ¿eby po prostu wyci¹gn¹æ go z pokoju, by bez przeszkód poszperaæ w baga¿ach, poszukuj¹c notatek, listów uwierzytelniaj¹cych i tym podobnych.No, taka taniocha by³aby co najwy¿ej w stylu têpog³owych miedziaków z gondorskiej siatki - umbarska tajna s³u¿ba, jak¹ j¹ pamiêta³ z ubieg³ych lat, dzia³a znacznie, znacznie bardziej finezyjnie.Wariant drugi: Alkabir w imieniu MSZ komunikuje, ¿e Republika zdradzi³a sw¹ wielowiekow¹ tradycjê tymczasowych aliansów i balansowania miêdzy ró¿nowektorowymi si³ami.Postanowi³a skapitulowaæ przed najsilniejszym - to znaczy przed Gondorem - i demonstracyjnie od¿egnuje siê od wszelkich kontaktów z ithilieñskim emisariuszem, za którego go rzecz jasna uwa¿aj¹.Wariant trzeci - najbardziej prawdopodobny: Alkabir daje mu do zrozumienia, ¿e choæ Republika rzeczywiœcie zdradzi³a wielowiekow¹ tradycjê, to s¹ w niej potê¿ne si³y, nie zgadzaj¹ce siê z t¹ decyzj¹.Tak wiêc „ithilieñski emisariusz” powinien mieæ do czynienia w³aœnie z nimi, a nie z MSZ i innymi oficjalnymi instancjami, jakie reprezentuje nabzdyczony niedorozwiniêty Gagano.Najwa¿niejsze, ¿e w dowolnym wariancie nie ma sensu pchaæ siê w gabinety B³êkitnego Pa³acu, wymachuj¹c swymi pe³nomocnictwami.Nawet gdyby takowe posiada³.W tym miejscu Tangorn opanowa³ atak œmiechu, ledwo siê powstrzyma³: „To znaczy, ¿e ja nie wierzê, i¿ Alkabir bez namys³u wys³a³ na spotkanie ze mn¹ tego bubka Gagano, a Alkabir nie wierzy, w moj¹ emeryturê i brak pe³nomocnictw od Faramira.Powsta³e na podstawie tych ca³kowicie dowolnie wybranych przes³anek obrazy s¹ wewnêtrznie sprzeczne, a niezupe³nie wiadomo, jakiego rodzaju fakty mog³yby nas przekonaæ.”- Co tak pana rozœmieszy³o, baronie? - zapyta³ nadêty sekretarz stanu.- Ach, takie tam.Przysz³a mi do g³owy pewna konstrukcja logiczna.Ale, ale! Zagadaliœmy siê, a pan zapewne musi ju¿ wracaæ do urzêdu - skromny wêdrowiec, jak ja, nie powinien na d³ugi czas odci¹gaæ od powa¿nych spraw tak odpowiedzialne osoby.Z ca³ego serca dziêkujê za bardzo konstruktywn¹ rozmowê.Jeœli nie sprawi to panu trudnoœci proszê, ale dos³ownie i bez upiêkszeñ, przekazaæ Alkabirowi nastêpuj¹c¹ rzecz.Proszê powiedzieæ, ¿e ca³kowicie doceni³em jego decyzjê delegowania na rozmowê ze mn¹ w³aœnie sekretarza stanu Gagano, ale ch³opcy, którzy siedz¹ na Nadmorskiej 12, s¹ zbyt prostaccy i obawiam siê, ¿e nie doceniaj¹ takich subtelnoœci.Nagle Tangorn zamilk³, poniewa¿ s³ysz¹c adres konsulatu Gondoru jego rozmówca jak zaszczuty rozejrza³ siê na boki.Wygl¹da³ wrêcz jakby spodziewa³ siê zobaczyæ przy najbli¿szym stoliku dwóch, albo trzech wspó³pracowników Tajnej Stra¿y Jego Królewskiej Moœci w czarnych paradnych mundurach, rozk³adaj¹cych na obrusie swoje narzêdzia do tortur.Poderwa³ siê i, mamrocz¹c jakieœ przeprosiny, pod¹¿y³ do wyjœcia.Siedz¹cy obok nich samotny d¿entelmen o wygl¹dzie kupca, treœciwie rozkoszuj¹cy siê kawiorem je¿a morskiego, popatrzy³ na barona i na obliczu jego zmiesza³y siê - w zupe³nie naturalnych dla takiego przypadku proporcjach - zaskoczenie, zdumienie i strach.Tangorn w odpowiedzi uœmiechn¹³ siê i, skin¹wszy g³ow¹ w stronê uciekaj¹cego sekretarza stanu, szczerze wzruszy³ ramionami i pokrêci³ palcem przy skroni.Nastêpnie przysun¹³ do siebie pó³misek z nieco wystyg³ymi ostrygami - co siê maj¹ marnowaæ! - i wyrobionym ruchem wyj¹³ miêczaka z jego fortecy, po czym pogr¹¿y³ siê w rozmyœlaniach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]