[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziś można stwierdzić, że ci, którzy byli kiedyś naszymi przeciwnikami, zawsze nas rozumieli i od­nosili się do nas z koleżeńską przychylnością.Naszych właści­wych wrogów można było znaleźć u nas w ojczyźnie; rekruto­wali się oni z niepoprawnych cywilów o niskich instynktach oraz z pozbawionych sumienia podżegaczy pozostających na żołdzie obcych mocarstw.Pokonaliśmy jednak i tych wrogów.Mniej więcej jesienią 1948 rozpoczął się okres "postępującej rehabilitacji".Wyżsi urzędnicy nie myśleli już o tym, żeby nam odmawiać zasług.Znowu pojawili się w Niemczech sędziowie.Nawet politykom zaczęły otwierać się oczy.Na razie tylko wta­jemniczeni widzieli wzrastającą aktywność - licznych naszych ga­zet i czasopism.Dopiero wtedy, kiedy do pracy publicystycznej wciągnięci zostali niemal bez reszty nasi zasłużeni sprawozdaw­cy wojenni, obraz zmienił się w błyskawicznym tempie.Od tej chwili w pismach ilustrowanych na terenie Niemieckiej Republi­ki Federalnej zaczęli zabierać głos nasi dowódcy wojskowi za­chowując w całej pełni swe tytuły i stopnie.Dumą i zadowoleniem napawa nas fakt, że w.licznych war­stwach ludności ugruntował się znowu respekt dla naszych za­sadniczych postulatów, a przede wszystkim dla tego postulatu, który stwierdzał z całą skromnością: "Służba żołnierza jest zaw­sze pełna zasług i zawsze honorowa".Jeden z ministrów, uznał to nawet za nakaz chwili i zażądał uroczyście, żeby wojsku znowu zostało przywrócone właściwe, nie podlegające dyskusji znaczenie w państwie.W zasługujących na baczną uwagą latach 1949 i 1950, które można by nazwać okresem "zbliżającej się restauracji", udało się oficerom i innym kolegom, a mianowicie takim, którzy zawsze bez zastrzeżeń stawali po stronie naszych postulatów, zdobyć od­powiedzialne stanowiska w administracji oraz życiu gospodarczym i politycznym.Doszło do tego, że w niektórych szkołach nauczy­ciele, którzy nie byli żołnierzami frontowymi lub nie przyzna­wali się do tego otwarcie, stawali się przedmiotem pogardy ucz­niów.Nie koniec na tym.Pojawili się nawet księgarze i wydawcy, którzy, kierowani poczuciem odpowiedzialności, konsekwentnie i zdecydowanie wzbraniali się kolportować tak zwaną literaturę pacyfistyczną, a więc antyniemiecką i probolszewicką.Koledzy, z chwilą gdy stanęliśmy w szeregu, nie można już nas było powstrzymać.Po okresie "postępującej penetracji" na­stąpił okres "absolutnego przenikania".Dowiedliśmy bezapelacyj­nie, że stary duch żyje w nas jeszcze.Zostały utworzone stowa­rzyszenia i związki; gazety, czasopisma i wydawnictwa zaczęły kruszyć kopie o naszą prawdę.Wielkim imprezom, koleżeńskim spotkaniom i wiecom nie było końca.Urzędnicy, działacze go­spodarczy, politycy, nawet redaktorzy naczelni wydźwignięci przez falę powojennej koniunktury, którym starczyło rozumu, żeby się oczyścić, choć nigdy nie przypadł im w udziale zaszczyt noszenia broni, ubiegali się o nasze względy.Nawet kierownicy państwa o nienagannej cywilnej przeszłości zachwycali się, bę­dąc już w sędziwym wieku, doniosłymi walorami muzycznymi marszów wojskowych.Jeden z pierwszych mężów Republiki za­wołał na jednym z naszych zebrań otwierając szeroko ramiona: "Teraz nareszcie mogę powiedzieć: Niemcy!"Wszystko to, koledzy, napełnia nas zadowoleniem, ale nie wy­wołuje w nas zachwytu.Zawsze wiedzieliśmy, czegośmy chcieli, nigdy nie zaniedbywaliśmy naszych obowiązków.Będziemy kro­czyli naszą drogą, zakreśloną od początku, dopóki istnieć będzie świadome swej odpowiedzialności, bezkompromisowe, zaszczytne poczucie ducha żołnierskiego.Z czcią i uznaniem składamy hołd naszym bohaterom — urato­wali oni Zachód od zagłady.Pochylamy głowy przed poległymi kolegami i ślubujemy: Będziemy kontynuowali ich dzieło.***Po tych słowach kapitana w stanie spoczynku Schulza zer­wała się burza oklasków.Tylko nieliczni milczeli.Nikt z obec­nych nie protestował.* * *[1] CIC - Counter Intelligente Corps - amerykański kontrwywiad.[2] Camp (ang.) - obóz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl