[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W dziwny sposób przechodziła przez ostre skały i piargi urwistego wybrzeża, nie odcinała więc górnego, względnie równego płaskowyżu od stromego stoku.Poza tym został ustawiony w ten sposób, żeby nie widziano go od strony morza.Wyspę okrążyli w ciągu kilku minut.Jedynym pewnym lądowiskiem okazało się piaszczyste pasmo wybrzeża.Hal podzielił się swoim spostrzeżeniem z Gelą, zyskując jej aprobatę.Według niej tam właśnie powinno było znajdować się miejsce, skąd wyruszyli na wyprawę.Mimo stałej łączności radiowej pomiędzy “Oceanem II” a centralą na wyspie i ujawnieniem przybycia makrosów, Hal starał się wylądować jak najostrożniej, aby strumień gorącego powietrza z dysz samolotu owionął możliwie jak najmniejszą powierzchnię.Wylądowali w miejscu, gdzie nie mogły ich już dosięgnąć lekkie, wybiegające na ląd fale.Piaszczyste podłoże usiane było żwirem.Tu i ówdzie rósł pojedynczo oset.Dopiero po chwili dostrzegli grupy mew i innych ptaków morskich, przyglądających im się z zaciekawieniem ze wszystkich stron, również z raf, dokąd schroniły się, spłoszone pojawieniem się samolotu.Z lewej strony, nieco dalej, plaża się rozszerzała.Przed laty merze wdarło się bardziej w głąb wyspy, podmywając ją i tworząc wśród skał piaszczystą zatokę.Stało tam kilka najeżonych palm, a z góry po skałach wiodło coś, co przed laty mogło służyć za schody.Widoczne też były resztki ogrodzenia.Hal powiódł po nim wzrokiem i odkrył je również na rafach w pobliżu miejsca lądowania.Budowa tego ogrodzenia kosztowała z pewnością wiele wysiłku.Hal spojrzał przez lornetkę i zawołał ze zdumieniem:- Ogrodzenie jest w zupełnie dobrym stanie, z nierdzewnego drutu kolczastego.Czekajcie, tam są jakieś tabliczki! - Zaczął sylabizować, odganiając ruchem ręki Djamilę, która chciała odebrać mu lornetkę.- Uwaga - zaczął tłumaczyć po chwili.- Wstęp grozi śmiercią.Cały obszar wyspy jest skażony bronią chemiczno-bakteriologiczną.Aha - mruknął po chwili, po czym wyjaśnił: - Co pięćdziesiąt do stu metrów stoi taka tabliczka.- Wydaje mi się, że gdybym niespodziewanie natknął się na coś takiego, uciekłbym stąd jak najdalej - powiedział profesor.- Taki był też chyba cel tych napisów - odparła zamyślona Djamila.- Właśnie - pokiwał głową Hal.Żadne z nich nawet przez chwilę nie pomyślało o realnym niebezpieczeństwie.Po prostu był to straszak, który miał utrzymać z dala od wyspy przypadkowych gości.Mieszkańców nie było tu z pewnością od dawna.O prowadzonych tu kiedyś badaniach wojskowych wiedziano wtedy przynajmniej na Antigui, mimo ścisłej tajemnicy.A naczelny prorok Nhak uczynił na pewno wszystko, aby jeszcze bardziej podkreślić niedostępny charakter wyspy.Bez wątpienia ogrodzenie i tabliczki były jego dziełem: Użycie na pokaz tak trwałego, nierdzewnego drutu nie dopuszczało innych wniosków.r Może spróbujemy tamtędy? - Hal wskazał na schody.Nikt się nie sprzeciwił.Dopiero teraz Halowi przyszło coś do głowy.- Gela - powiedział do mikrofonu - w jaki sposób znieśliście “Ocean” po tej stromej skale? - Nie czekając na odpowiedź, mówił dalej: - Wydaje mi się, że mimo stosunku masy do oporu powietrza statek zostałby uszkodzony, gdybyście po prostu go zepchnęli.Gela roześmiała się.- Statek powietrzny - wyjaśniła po chwili.- Zbudowaliśmy specjalnie w tym celu olbrzymi sterowiec, który przeniósł nas nad kipielą.- Tak, ale.- w głosie Hala brzmiało zdumienie.- Dlaczego w takim razie od razu nie.- Statek powietrzny może coś zdziałać jedynie podczas pogody bezwietrznej - przerwała mu.- Musielibyśmy mieć niezwykle silne maszyny, żeby zachować zdolność manewrowania podczas wiatru.Czy wiesz, ile byśmy czekali, aż on ustanie?Hal dał za wygraną.- Czy znacie te schody, które prowadzą pod górę?Gela nie odpowiadała.Dopiero po chwili zapytała:- Co masz na myśli?Dopiero teraz Hal uświadomił sobie, jak niedorzeczne było jego pytanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]