[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.to nie możemy dać.Bo ja odejdę nalać, a paniporwie Dawida.Albo ukradnie kurtki z przedpokoju.– Głupia jesteś – zganił dziewczynkę pucołowaty okularnik.– Przecież otworzyliśmy.Poza tym to nie Cyganka.– Dziękuję za wodę.Kurtek też wam nie zabiorę.Powiedzciemi, czy tu mieszka taka wysoka dziewczyna, blondynka –powiedziała szybko Małgorzata, bojąc się, że mały albo jegosiostra w każdej chwili zatrzaśnie jej drzwi przed nosem.– Mieszka, ale to nie jest dziewczyna – powiedział chłopiec.– A kto? – nie zrozumiała Małgorzata.– No.pani.– powiedziała dziewczynka.– Tak.– Potrząsnęła głową, przypominając sobie, żetrzydziestolatka to dla dzieci osoba w średnim wieku.– Ja szukamwłaśnie tej pani.Gdzie ona mieszka?– Pod dwunastką – powiedział chłopak.– Jest w domu.Odrana.Dzisiaj nie wychodziła w ogóle z domu.No, nie wychodziła.– Kiwnęła głową dziewczynka.– Zamknijcie drzwi i nie otwierajcie, tak jak proszą wasirodzice – powiedziała Małgorzata, ruszając w górę schodami.Dzieci wciąż stały w progu i chichotały, pokazując ją palcem.Małgorzata modliła się, żeby pani mieszkająca pod dwunastkąbyła osobą, której ona szuka.Zawahała się chwilę pod obitymimetalem, brzydkimi drzwiami i zadzwoniła.Drzwi otworzyły siępo dłuższej chwili i w drzwiach stanęła wysoka, przeraźliwiechuda blondynka.Małgorzata myślała, że kochanka Krzysztofa będzie podobna doniej, tylko młodsza.Patrzyła zdumionymi oczami na tę brzydulę,nie mogąc uwierzyć, że dla kogoś takiego mąż chciał ją zostawić.A może wcale nie chciał.– Ja do pani przyszłam.– powiedziała w odpowiedzi nawyczekujące spojrzenie.– Kim pani jest? – zapytała chuda.– Jestem żoną Krzysztofa.– powstrzymała się od płaczui zacisnęła w pięści trzęsące się ręce.– A czego pani chce? – blondynka powiedziała to tonem pełnymprzestrachu i skrzyżowała ręce na piersiach w obronnym geście.Wciąż stała w progu własnego mieszkania.– Będziemy tak tu stały? – zapytała Małgorzata, odzyskującnormalnyton.–Możemogłabymwejść?Chciałabymporozmawiać.– Ja nie mam obowiązku z panią rozmawiać.– Chuda byłaprzestraszona.– Czy Krzysztof wie, że pani tu jest?– Nie, nie wie – zapewniła ją, myśląc, że dziewczynę uspokoi,ale tamta najwyraźniej zdenerwowała się jeszcze bardziej.–Chciałabym panią prosić o chwilę rozmowy.Proszę mniewpuścić.Dziewczyna się zawahała.Po chwili odsunęła się, robiącMałgorzacie przejście.Weszły do zalanego światłem pokoju.Naśrodku stało duże biurko pełne kolorowych zdjęć i innychszpargałów oraz otwarty laptop.– Napije się pani czegoś? – zapytała dziewczyna.Wyglądała bardzo młodo.Małgorzata przyjrzała się jej.Chudziutka, spowita w jakieś luźne swetry i szaty, na nogach teohydne plastikowe buty, które noszą młode dziewczyny, nie baczącna to, że elegancko kobieta wygląda jedynie w szpilkach.Słowem,zupełnie nieinteresująca osoba.– Gdyby pani mogła poczęstować mnie szklanką wody, byłabymbardzo wdzięczna – powiedziała.Dziewczyna zniknęła w małej kuchence, a Małgorzata rozejrzałasię po pokoju.Dostrzegła wielką szafę oraz tapczan.„Pewnie tusię gzili” – pomyślała.W mieszkaniu nie było chyba oddzielnejsypialni.Rozpięła płaszcz.Po namyśle zdjęła go i usiadła na tejkanapie twarzą w stronę kuchni.– Dziękuję – powiedziała, kiedy tamta podała jej szklankęwody.W środku dostrzegła pływającą cytrynę i listek mięty.– Zanim pani coś powie, chciałabym zapewnić panią, że to oddawna skończone.– Dziewczyna nerwowo splatała palce.Małgorzata zauważyła, że tamta ma ręce jak kościotrup.– Odniosłam wrażenie, że chyba nie – odpowiedziała,odzyskując nieco panowanie nad sobą.– Skoro mój mąż ciągle dopani przychodzi.– Prosiłam go, żeby tu nie przychodził – powiedziała.–Wielokrotnie prosiłam.O czym pani chce rozmawiać? Mogępanią przeprosić.Nie wiedziałam.Przysięgam.– O czym pani nie wiedziała? – zapytała Małgorzata.– Że onma żonę i dwóch synów? Przedstawiał się jako kawaler?Wdowiec? Rozwodnik?Dziewczyna spuściła głowę.Małgorzata poczuła się śmiesznie.Nie przemyślała sobie tego spotkania.Zadziałała impulsywnie.Kiedy Zuzanna powiedziała jej o niej, przybiegła natychmiast.Liczyła na spotkanie, na konfrontację.Tylko że teraz, widząc tęnieciekawą kobietę, zastanawiała się, co właściwie mogłaby jejpowiedzieć.– To już skończone – powiedziała tamta.– Dawno temu.Toprawda, że on mnie ciągle nachodzi, ale ostatnio ja i mójnarzeczony.– Tak się właśnie dowiedziałam o pani istnieniu – Małgorzataprzerwała jej.– Paweł, pani narzeczony, to syn mojejprzyjaciółki.koleżanki z pracy.– Ach, tak.– Tamta pokiwała głową.– Proszę pani, ja.– Niech mi pani powie tylko jedną rzecz – przerwała jejMałgorzata.– Czy pani odradzała mu pracę? – Dziewczynauniosła brwi w geście zdumienia.– Nie bardzo rozumiem.– powiedziała.– A co tu jest do rozumienia? – Małgorzata wiedziała, że niewyjdzie, póki nie uzyska odpowiedzi na to pytanie.– Czy to przezte.spotkania z panią on nie zrobił habilitacji i straciłstanowisko?Chuda wstała i nerwowo zaczęła chodzić po małym pokoju.Małgorzata ściskała w ręku szklankę z wodą, wpatrując się tow pływającą cytrynę, to w zdenerwowaną kochankę swojegomęża.– Czy odradzała mu pani drogę naukową, namawiała dorezygnacji? – powtórzyła.– Mało rozmawialiśmy o jego pracy.– Chuda trzymała w rękukubek z najwyraźniej zimną herbatą.– Ja nigdy bym nie wpływałana żadne jego decyzje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]