[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Grzechem byłoby ich niezbierać, powiedział Nobby.Dwakroć, wraz ze swoim gangiem, skradł nawetkurczaka.Jak potrafili tego dokonać nie budząc sąsiedztwa - graniczyło zcudem.Wydało się w końcu, że Nobby stosował pewien podstęp, narzucającworek na kurzy łeb tak, że kurczak milkł o pomocy bez kłopotów" albo wkażdym razie - bez hałasu.Minął tydzień, potem drugi, a Dorota nie zbliżała się do rozwiązaniaproblemu własnej tożsamości.W rzeczy samej była od tego dalej niż kiedy-kolwiek, ponieważ - poza wolnymi chwilami - sprawa ta niemal znikła z jejmyśli.Z biegiem czasu zaczęła uważać swoją cudaczną sytuację za takoczywistą, by odrzucić wszelkie myśli o innym wczoraj" lub jutro".Był tonaturalny efekt życia na plantacjach chmielu; zawężało ono zasięg świadomości dotrwającej właśnie minuty.Nie można walczyć z mglistymi problemami ducha,będąc wiecznie sennym i wiecznie zajętym: jeśli nie było się przy pracyw polu, to gotowało albo znosiło coś ze wsi, albo rozniecało ogień z mokrychpatyków, albo dreptało tam i z powrotem z puszkami wody.(W obozie istniałtylko jeden kran z wodą i to około dwustu jardów od chaty Doroty oraz równiedaleko - trudna do opisania ziemna latryna.) Było to życie, które wykańczało,zużywało każdą uncję energii i utrzymywało człowieka w poczuciu bezgra-nicznego szczęścia.To - w dosłownym znaczeniu tego słowa - odurzało.Długiedni w polu, prymitywne jadło i niedostatek snu, smród chmielowego idrzewnego dymu nasączał człowieka niemal zwierzęcą ociężałością.Myślizdawały się grubieć jak skóra wiecznie na świeżym powietrzu w deszczu isłońcu.W niedzielę, rzecz jasna, nie pracowano; wszelako poranek niedzielny byłporą zajęć; właśnie wtedy ludzie warzyli podstawowe dania tygodnia, prali iłatali.Dzwięk dzwonów z wiejskiego kościoła przypływał z wiatrem, zmie-szany z cienkim pieniem O Boże, zbawco nasz!" nielicznego zgromadzeniawiernych podczas nabożeństwa celebrowanego pod gołym niebem przez jakąśmisję dla zbieraczy chmielu.Jak obóz długi i szeroki płonęły potężne ogniska zchrustu, wrzała woda w wiadrach i blaszanych puszkach, w rondlach i wewszystkim, co wpadło w ludzkie ręce, zaś poszarpana bielizna powiewała zdachów chat.Pierwszej niedzieli Dorota pożyczyła od Turle'ów miednicę inajpierw umyła głowę, potem uprała swoją bieliznę i koszulę Nobby'ego.Jejodzież była w stanie przerazliwym.Nie wiedziała jak długo ją na sobie nosiła,ale z pewnością nie krócej niż dziesięć dni, przez cały czas też w niej sypiała.Pończochy zachowały ledwie szczątki stóp, buty zaś trzymały się kupy jedyniedzięki lepiącemu błotu.Rozwiesiwszy pranie, żeby wyschło, ugotowała obiad.Zjedli obficie: półpieczonego kurczaka (ukradzionego), gotowane ziemniaki (ukradzione), pie-czone jabłka (ukradzione) i popili herbatą z prawdziwych filiżanek z uszkami,pożyczonych od pani Burrows.Po obiedzie, przez całe popołudnie, Dorotasiedziała po nasłonecznionej stronie chaty, z suchym workiem na kolanach,przysypiając i budząc się na przemian.Dwie trzecie ludzi w obozie robiłodokładnie to samo, przysypiając w słońcu i budząc się, by patrzeć tępo przedsiebie, zupełnie jak krowy.Tylko to było możliwe po tygodniu ciężkiej pracy.Około trzeciej, kiedy tak siedziała niemal już zasypiając, przeparadowałobok niej Nobby, nagi do pasa - jego koszula właśnie schła - z egzemplarzemniedzielnej gazety, którą zdołał od kogoś pożyczyć.Był to Pippin'sWeekly" - najbardziej brukowa spośród pięciu brukowych gazet niedzielnych.Przechodząc upuścił ją na podołek Doroty.- Przeczytaj to, mała - powiedział uprzejmie.Dorota wzięła Pippin's Weekly" i rozłożyła na kolanach, czując się zbytsenna, by czytać.Rzucił się jej w oczy olbrzymi tytuł:DRAMAT NAMITNOZCI W POWIATOWYM PROBOSTWIEByły tam też inne tytuły i coś rozstrzelonym drukiem, i wbudowane zdjęciedziewczęcej twarzy.Przez około pięć sekund Dorota patrzyła na czarniawy,poplamiony, ale dość rozpoznawalny jej własny wizerunek.Pod fotografią - cała szpalta druku.Myśląca praktycznie większość gazetporzuciła już tajemnicę córki proboszcza", ponieważ minęły dwa tygodnie inowość zwietrzała.Ale Pippin's Weekly" niewiele o to dbał; jego informacjeudawały świeżość tak długo, jak długo pozostawały pieprzne, a w tym tygodniuurodzaj gwałtów i morderstw był lichy.Wypchnęli więc córkę proboszcza" naczoło - przydzielając miejsce rzeczywiście honorowe w górnym lewym rogupierwszej kolumny.Dorota oglądała fotografię w stanie bezwładu.Patrząca na nią spośródrządków odstręczającego druku dziewczęca twarz nie kojarzyła się w jej umyśleabsolutnie z niczym.Mechanicznie raz jeszcze przeczytała słowa: Dramatnamiętności w powiatowym probostwie", ani ich nie rozumiejąc, ani niewykazując najmniejszego zainteresowania.Odkryła, że zupełnie nie jest w staniezdobyć się na wysiłek czytania; nawet wysiłek patrzenia na zdjęcie wydawał sięza duży.Ciążył jej głowie głęboki sen.Oczy, zamykając się, przemykały pokolumnie ku fotografii Lorda Snowdena albo człowieka, który nigdy nie nosiłbypasa przepuklinowego, wreszcie zasnęła z Pippin's Weekly" na kolanach.Opieranie się o sfałdowaną metalową ścianę chaty nie było niewygodne,przespała więc niemal nie poruszona do szóstej, kiedy obudził ją Nobby,mówiąc, iż herbata jest gotowa; wtedy Dorota ostrożnie odłożyła gazetę na bok(mogła się przydać do podpalenia ogniska), nawet na nią nie spojrzawszy po razwtóry.Tak więc szansa rozwiązania własnego problemu w tej chwili minęła:mógłby on pozostać nie rozwiązany jeszcze przez wiele miesięcy, gdyby niezdarzył się, tydzień pózniej, odrażający wypadek, który wyrwał ją z pełnegosprzeczności, bezrefleksyjnego stanu, w jakim się znajdowała.5.Następnej niedzieli niespodziewanie spadli na obóz dwaj policjanci iaresztowali Nobby'ego z dwoma kompanami, za kradzież.Wszystko stało się tak szybko, że Nobby nie mógłby uciec, nawet gdyby gowcześniej ostrzeżono, ponieważ okolica roiła się od powołanych do policjiobywateli.W hrabstwie Kent są olbrzymie ilości takich konstabli z pospolitegoruszenia.Zaprzysięga się ich każdej jesieni - stanowią rodzaj milicji dościgania łupieżczych band zbieraczy chmielu.Farmerzy coraz bardziej zmę-czeni grabieżami sadów, postanowili dać przykład, m terrorem.Oczywiście wobozie wybuchł straszliwy tumult.Dorota wyszła ze swojej chaty, by zobaczyć wczym rzecz i ujrzała pierścień rozognionych ludzi, ku któremu biegli wszyscypozostali.Pospieszyła za nimi przejęta okrutnym chłodem.Wydawało się jej, żejuż wie, co zaszło.Zdołała przedrzeć się przed front tłumu i ujrzała właśnie to,czego się obawiała.Stał tam Nobby, w objęciach potężnego policjanta, a inny policjant trzymał zaramiona dwu przestraszonych chłopców.Jeden z nich, liche, niespełnaszesnastoletnie dziecko, płakał gorzko.Pan Cairns, mocno zbudowany męż-czyzna o siwych skroniach, trzymał z dwoma pomocnikami straż nad skra-dzionym dobrem, jakie wygrzebano ze słomy w chacie Nobby'ego.Dowódrzeczowy A: sterta jabłek; dowód rzeczowy B: skrwawione pióra kurczęcia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]