[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.) pracy, zdołali wynieść wszystko ze skarbców, co w nich złotym spało snem pod strażą stu zamków i dziesiątków lwów, co łańcuchami przykute do muru i głodzone, chodziły tam i z powrotem przed drzwiami skarbca; dał tedy znak sprawiedliwy kalif, aby dano odpoczynek zdumionym oczom, sam zaś, zanurzywszy ręce w wielkim skórzanym bukłaku, w którym perły majaczyły tęczowym snem o dnie morza, dobywał je garściami i każdemu z rycerskiego grona króla Karola sypał je do hełmu, jakby sypał groch.Potem zaś, zadowolony bardzo, skinął ręką na jednego z dworzan i rzekł łaskawie:- Każ, aby każdemu z tych dostojnych rycerzy dano dziś na noc do łoża niewiastę.Niech powiedzą potem w swoim kraju, że w Bagdadzie wspaniali są męże, a kobiety podobne do kwiatów.- Najjaśniejszy Panie! - zdumiał się ów dostojnik.- Czemu się wzdragasz?- Panie! - mówi ten - stanie się, jak rozkazałeś; zanim jednak rozkażesz mi po raz drugi, zwróć na nich dostojne swoje oczy.Wszak klacz natolska nie starczyłaby dla każdego ze straszliwych tych giaurów, z których każdy większy jest od góry - czy pragniesz tedy, aby ci na nic popsowali wiotkie, z książęcych rodów dziewice, z których każda nazajutrz zemrze?Zaś Harun, że był niezmiernie łaskaw, rozkazał:- Dasz tedy każdemu po dwie.- Mało będzie! - odpowiedział szeptem dostojnik, jeszcze raz badawczym spojrzawszy na nich okiem.- Daj tedy każdemu po cztery! - rzekł kalif, na którego cześć oni wrzasnęli takim głosem, że szeptem przy nich jest huk, jaki powstaje, kiedy się wierzchołek góry oberwie i leci w przepaść, gdy im wyłożył uczony tłumacz, jak wielką jest kalifowa łaska.Za czym nastroszyły im się wąsy, a nogi drgać poczęły, można też było słyszeć, jak im serca tłuc poczęły o zbroje, jakby orły w żelaznych zamknięte klatkach; wraz tedy poszli namaścić sobie tłuszczem włosy, aby się godnie wydać sułtańskim księżniczkom, zaś Harun ar Raszyd odetchnął swobodnie i skinieniem głowy pożegnał swój orszak, potem, zwróciwszy oczy na swoją małżonkę, ujrzał, że jej oczy są na poły gniewne, na poły.smutne.Rzekł tedy:- Dlaczego jesteś smutna, szlachetna Zobeido?Ona zaś nie odrzekła ani słowa, lecz skłoniwszy się, odeszła; stąpając zaś powoli do swoich komnat, myślała, że wielka i mocna musi być miłość giaura, który ma ramiona podobne sękatym maczugom, zaś uda podobne do konarów dębu.I była bardzo smutna, zaś przez całą noc płakała, rozmaite sobie wyobrażając sprawy, westchnęła zaś czasem ciężko, dziwnie coś sobie pomyślawszy.Kalif kazał zdejmować ze siebie świetne szaty, z których jedna podobna była do wschodu, druga do zachodu słońca, wyjął zza pasa kindżał, który był podobny do tęczą mieniącego się węża, po czym odpasał miecz, podobny do błyskawicy; wielką poczuł ulgę, kiedy mu sprawny sługa zdjął z głowy turban, świetniej barwami grający niż rajski ptak albo bukiet kwiatów z sułtańskich ogrodów, i raz jeszcze odetchnął, jak człowiek, co ciężką ukończył pracę.Czuć było już rześki powiew nocy, o której mówił kalif, że mu najmilszą jest z dziewic, umiał bowiem wiele mądrości usłyszeć w jej ciszy i wiele umiał spostrzec w jej mroku, co niewidzialne było dla innych.I dziś też pomyślał sobie, że mu najmilszym będzie odpoczynkiem, jeśli wyszedłszy tajemnie z pałacu (jak to już wiele czynił razy)? pójdzie na ulice Bagdadu, gdzie się dziwne rozgrywają sprawy, o jakich nie wiedział ani Mahdi, dostojny jego ojciec, ani al Dżafar, al Mansurem zwany, dostojniejszy jeszcze ojciec dostojnego ojca.Wiele już razy, wyszedłszy niepozornie na ulice swego miasta, słuchał, co mówią wielkie jego usta, z wielu tysięcy warg złożone, i zawsze usłyszał takie słowo, które bardziej jeszcze było podobne do prawdy, niźli diament podobny jest do łzy ludzkiej.Drżał na jego widok ar Raszyd, chociaż tylko jedna połowa jego duszy była sprawiedliwa, zasię druga miała oczy złe i puste myśli, jak się to często dzieje z duszą owych, którym Allach dał w ręce władzę i berło; wolał patrzeć na krew, niż na łzy, ciekące po ludzkiej twarzy i ryjące na nich bruzdy, jak wieczyście padająca kropla w białym je ryje marmurze; wtedy przymykał oczy, mrok mu padał na sprawiedliwą połowę duszy i bardzo się smucił, jak gdyby to jego paliły łzy.Nosił na palcu pyszny pierścień, który zalśnił czasem tak, jak promień słoneczny, kiedy nagle jak błyskawica uderzy w diament i nie zarysowawszy go, świetny ogień tylko z jego wykrzesze twardości i tysiąc iskier; w kamieniu tego pierścienia zamknięta była jedna łza ludzka, zaś kiedy go zapytano:- Wielki kalifie, co tak lśni w twoim pierścieniu?- Trucizna! - odpowiadał Harun ar Raszyd.Wtedy zaś myślał każdy w duchu:- Przezorny jest kalif i na wszelki wypadek ma przy sobie truciznę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]