[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I nie można się było czego innego spodziewaćpo kimś, co przebył tylko szkołę Makuszyńskiego.W artykule Krytyka sumieniem sztuki E.Breiter ośmielił się twierdzić: o tym samymdziele można napisać dwie różne krytyki, jedną pochwalną, drugą naganną.Potępiła goza to pani Dąbrowska.Teza Breitera wygląda na cynizm, ktoś by powiedział: adwokacki.A jednak nic słuszniejszego.Potwierdzam ją z własnej praktyki.Dzieło sztuki jest czymświelopostaciowym i może być z różnych stron ujęte.Krytyka sprawia mi przyjemność,póki mówię o dziele samym, o jego treści czy formie, o problemach sztuki.Natomiastnajwiększą przykrość sprawia mi to, do czego inni najwięcej się palą i co np.tylu litera-tów podnieca do szarpania się o stanowisko recenzenta teatralnego: wydawanie sądu,określanie rangi autora lub jego utworu.Na odczepne mogę oczywiście zrobić i to, alepewności siebie nie mam.Chcesz być pochwalonym? Konieczne to jest dla wydawcy?Niech ci będzie.Ale tracę miarę i proporcję.Swego czasu Brzozowski wytykał mi, żemówię o Przysieckim z większym zainteresowaniem niż o Wyspiańskim.Gdy pózniej na-pisałem dużą rozprawę o pewnym wybitnym pisarzu, ten powiedział:  Irzykowski kręcina wszystkie strony, wykręca się, ale w końcu musi mnie uznać.To go tylko intereso-wało - uzna czy nie uzna? Dla mnie to było kwestią ostatniego rzędu.Wydawanie  sądów jest właściwie rzeczą woli, może etyki, a najpewniej należy dodziedziny polityki literackiej (mianowania, przeniesienia, awanse i degradacje).Możeteż należy do porządku, do higieny.Od czasu do czasu zagrozi jakiś nowy młody heros,jakieś nowe  najmłodsze pismo literackie: trzeba wyczyścić stajnię Augiasza! Zniszczyć szkodników ! Zaprowadzić porządek na Parnasie! Jest to czynność raczej policyjna niżkrytyczna.Kto ma na to ochotę, temu nawet przyklasnę.Za dużo pobłażamy, przymyka-my oczy - przez solidarność literacką, bo literatura musi dziś skupiać się w pewną mafięwobec sportu, filmu i innych zajęć, które jej wyrywają czytelników.I raz na rok można byurządzić sobie wzajemnie sądny dzień - dla honoru.VGdyby z krytyką było tak, jak tego chce Straż Piśmiennictwa Polskiego, krytycy cho-dziliby po świecie z pochylonym czołem i podwiniętym ogonem, wstydząc się swego lo-kajskiego zawodu.Ale subiektywne poczucie każdego krytyka jest - powinno być inne.Nie poczucie bankructwa wewnętrznego, lecz poczucie wyżyny.Jeżeli kto wybiera  zawód krytyka, to z pewnością nie dlatego, żeby się chciałsam degradować.Nie dlatego, że sam nie został poetą, nie ze skromności ani z musu.Wybiera dlatego, że wabi go mniej głośna, lecz ważniejsza część warsztatu ducha, żechce uczestniczyć w kuzni myśli i problemów.A wybiera tym łatwiej, gdy spojrzał, czym się zajmuje i jaką istotnie rangę umysłową ietyczną ma 90 % tzw.literatury twórczej.Kleceniem rymów, wygniataniem z siebie meta-for, obmyślaniem efektów, pochlebianiem czytelnikowi.Przenika to jej robotę na wskroś.Tzw.twórcy wciąż blamują się w oczach krytyka.Oto są np.tacy, których hasłem jest:przyszedłem, ujrzałem życie - i odpisałem.Czy można mieć dla nich szacunek? Pani Nał-kowska uskarżała się na krytyków, że nie znają sekretów pisarskich, gdy  my - autorzy -95 my się na tym znamy.A może i my się znamy? Uskładać sobie trochę szczegółów, prze-transponować fakty rzeczywiste na fikcyjne dla niepoznaki, wpleść trochę opisów, trochęrozmówek, trochę sentencyj, podlać sosem jakiejś modnej tendencji - czy to ma nam,krytykom, imponować, panowie twórcy?Za dużo wymagacie.Jakże często widzimy u was dziecinną niezaradność wobecproblemów życia i sztuki, tępą rutynę, watę zamiast mięsa, niedołęstwo myśli.Jakżeczęsto nasza pobłażliwość jest zamaskowaną pogardą.Przychodzimy, ratujemy, podsu-wamy wam zamiary i idee, o których wam się zaledwie śniło, rozwijamy je przed czy-telnikiem, wmawiamy mu wielkość waszą i waszych dzieł, dla honoru polskiej literatury.Wasze drobniuchne ziarenka rozwijają się pod naszym tchnieniem w bujne drzewa.Sze-rzymy o was legendy, ale od nas też zależy, aby je cofnąć.Stawiamy was na szczudła,spiskujemy razem z wami przeciw czytelnikom.yle robimy; w atmosferze tak małychwymagań, a tak wielkiej protekcji poezja traci wagę i rozmach.Ale nie chcę tu mówić o istotnych grzechach krytyki.Pewna nadzieja postępu jest wtym, że coraz więcej poetów staje się również krytykami.Poezja cofa się do swego zródła,aby nabrać nowego rozpędu.Potwierdza to jeszcze inny objaw: że tzw.twórczość corazbardziej zbliża się do surowca, do materiału autentycznego, nie obrobionego, takiego wła-śnie, jakim jest życie w warsztacie  krytyki.Ramię się skraca, niknie zdolność do wiel-kiej metafory, wybucha za to run na metafory malutkie i na surowiec.Wśród tego przesilenia zdezorientowanej twórczości krytyka ma największe zadaniajako główny regulator.Dopisek pózniejszy.Od czasu pojawienia się powyższego artykułu ukazały się dwie za-sadnicze prace o krytyce: Stanisława Baczyńskiego Prawo sądu, Warszawa 1930, i Kon-stantego Troczyńskiego Rozprawa o krytyce literackiej.Zarys teorii, Poznań 1931.Obieopierają się na tezie dawnej, że krytyka jest sądem.Ponieważ żadna nie rozprawia się zmoimi argumentami, które posuwają sprawę dalej, nie będę się tu nimi zajmował - odkła-dam to do dyskusji w prasie.O finansowej i materialnej strome kwestii pisałem w  Wiad.Lit. nr 238, w artykulikupt.Porachunki z krytykami krytyków.1 P.p.Zob.ustęp o Bergsonie, w artykule o programofobii.2 P.p.Kilka lat temu  Przegląd Warszawski zamieścił przekład rozprawy niemieckie-go essaisty Worringera z podobną tezą: iż właśnie dzisiaj krytyka raczej niż twórczośćbezpośrednia jest powołana do opanowania współczesnej rzeczywistości; instrumentykrytyki są lotniejsze i subtelniejsze.Można by dodać: oprócz krytyki także nauka: socjo-logia, psychologia, wyprzedziły poezję haniebnie.Przykłady lekarskie w dziełach freudy-stów są gotowymi powieściami.Por.też opinię Brzozowskiego, s.24.96 PRO DOMO SUAIMPONDERABILIA,CZYLI RZECZY  NIEPOTRZEBNENajciekawszym zdarzeniem literackim r [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl