[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W lesie mogła zapomnieć o pałacu, gdzie każda komnata przypominała jej o jakimś konkretnym żarcie, tajemnicy lub obietni­cy, która została złamana.Właśnie dlatego przechadzała się po lesie w dniu, gdy wilk przy­był ze wzgórz.Wracała już do pałacu, ponieważ robiło się ciemno, kiedy nagle dostrzegła jakiś ruch.Popatrzyła i ujrzała olbrzymiego szarego wil­ka idącego obok niej w odległości jakichś pięciu metrów.Kiedy się zatrzymała, wilk również przystanął.Gdy ruszyła dalej, wilk zrobił to samo.I im dalej szła, tym bardziej wilk zbliżał się do niej.Odwróciła się i przyśpieszyła kroku.Po kilku chwilach obejrza­ła się za siebie i zobaczyła wilka jeszcze bliżej, z otwartą paszczą i wywieszonym językiem.Jego białe zębiska lśniły w popołudnio­wym półmroku.Zaczęła biec.Ale nawet księżniczka nie może łudzić się nadzie­ją, że zdoła prześcignąć wilka.Biegła i biegła, aż zabrakło jej tchu.A wilk nadal był tuż za nią, lekko tylko zdyszany, lecz wcale nie zmęczony.Znów rzuciła się do ucieczki.Wreszcie nogi odmówiły jej posłuszeństwa i runęła na ziemię.Obejrzała się i zdała sobie spra­wę, iż wilk właśnie na to czekał - aż księżniczka zmęczy się tak bar­dzo, że upadnie i stanie się łatwym łupem, kolacją, na którą nie mu­siał zapracować.Wtedy wilk, z błyskiem w oku, skoczył do przodu.Ale w tej samej chwili z lasu wyłoniła się wielka, ciemna postać i stanęła nad księżniczką.Ta wrzasnęła ze strachu.Zobaczyła bo­wiem nad sobą olbrzymiego niedźwiedzia brunatnego, o gęstej sier­ści i wielkich zębach.Niedźwiedź ogromną łapą walnął wilka w łeb, odrzucając go na kilka metrów.Podskakujący w powietrzu łeb wilka wskazywał, że niedźwiedź złamał mu kark.A później niedźwiedź zwrócił się ku niej i z rozpaczą zdała sobie sprawę, że zamieniła jedno potworne zwierzę na drugie.Wtedy zemdlała.Jest to jedyna rzecz, jaką może zrobić człowiek, kiedy niedźwiedź stoi blisko niego i wygląda na głodnego.Obudziła się w swoim łożu w pałacu i doszła do wniosku, że to wszystko jej się przyśniło.Potem jednak poczuła straszny ból w no­gach i pieczenie podrapanej gałęziami twarzy.To nie był sen - ona rzeczywiście biegła przez las.- Co się stało? - zapytała słabo.- Czy ja umarłam?Wcale nie było to głupie pytanie, gdyż naprawdę tak myślała.- Nie - odparł jej ojciec, który siedział obok łoża.- Nie - odrzekła niańka.- Dlaczego miałabyś umrzeć?- Spacerowałam po lesie - powiedziała z trudem księżniczka - I spotkałam wilka.I biegłam, ale on nadal tam był.Potem zjawił się niedźwiedź, który zabił wilka i ruszył w moją stronę, jakby chciał mnie zjeść, i chyba zemdlałam.- Ach! - szepnęła niańka, jakby to wszystko wyjaśniało.-Ach! - powiedział ojciec księżniczki, król Ethelred.- Teraz wszystko rozumiem.Kiedy znaleźliśmy cię nieprzytomną i po­drapaną przy bramie ogrodu, czuwaliśmy przy tobie na zmianę.Płakałaś przez sen: “Zabierzcie tego niedźwiedzia! Niech ten nie­dźwiedź zostawi mnie w spokoju!".Oczywiście pomyśleliśmy, że chodziło ci o naszego Niedźwiedzia.Musieliśmy więc poprosić tego biedaka, żeby nie czuwał przy tobie, gdyż jego obecność cię denerwowała.Przez jakiś czas wszyscy sądziliśmy, że go nienawi­dzisz - król Ethelred zaśmiał się wesoło.- Powiem mu, że to była pomyłka.I król odszedł.Wspaniale, pomyślała księżniczka, powie Nie­dźwiedziowi, że to wszystko było pomyłką, a przecież ja nienawi­dzę go do szpiku kości.Wtedy niańka uklękła obok łoża księżniczki.- To jeszcze nie cała historia.Kazali mi przyrzec, że ci o tym nie powiem - oświadczyła - ale ty wiesz i ja wiem, że zawsze wyja­wię ci wszystko.Zdaje się, że znalazło cię dwóch strażników i obaj powiedzieli, że widzieli jakiś uciekający ciemny kształt.Albo raczej nie uciekający, lecz galopujący.W każdym razie obaj stwierdzili, że to coś wyglądało jak niedźwiedź biegnący na czterech łapach.- Och! -jęknęła księżniczka.- To straszne!- Nie! - zaoponowała niańka.- Obaj byli tego zdania, a Robbo Knockle przysięga, że to prawda: to właśnie niedźwiedź, którego widzieli, przyniósł cię pod bramę ogrodu i położył ostrożnie na zie­mi.Ktokolwiek lub cokolwiek cię tam przyniosło, wygładziło twoją suknię i podłożyło ci pod głowę kupkę liści jak poduszkę.Przecież nie mogłaś zrobić tego sama.- Nie pleć głupstw! - oburzyła się księżniczka.- Jak niedźwiedź potrafiłby coś takiego zrobić?!- Wiem o tym, dlatego przypuszczam, że to nie był zwyczajny niedźwiedź, tylko zaczarowany.- Niańka wymówiła to ostatnie sło­wo szeptem, ponieważ wierzyła, że o czarach trzeba mówić cicho [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl