[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zobaczysz wiele rzeczy,które cię zaskoczą i zaszokują, ojcze.Nie pozwól, żeby ich obcość odwiodła cię odświętego zadania, które musisz wypełnić.Wierzę – dodał łagodnie – w moc twojej wiary.Ta kobieta podróżuje, prowadzona przez moce zła, do miejsca, gdzie w końcuw odpowiednim czasie spotka dziecko, żeby je wystawić na pokuszenie.Oczywiście jeślinie uda nam się zabrać dziewczynki z jej obecnego miejsca pobytu.Wtedy pozostaje naszpierwszy plan.Ty, ojcze, jesteś naszą ostateczną gwarancją, że jeśli poniesiemy porażkę,siły piekielne jednak nie zwyciężą.Ojciec Gomez kiwnął głową.Jego dajmona, duży błyszczący żuk o zielonymgrzbiecie, stuknęła sztywnymi skrzydłami.Przewodniczący otworzył szufladę i podał młodemu księdzu paczuszkęposkładanych papierów.– Tu jest wszystko, co wiemy o tej kobiecie – powiedział – o świecie jej pochodzeniai o miejscu, gdzie ją widziano po raz ostatni.Przeczytaj to uważnie, drogi Luisie,i wyruszaj z moim błogosławieństwem.Nigdy przedtem nie zwrócił się do księdza po imieniu.Ojciec Gomez poczuł, że łzyradości pieką go w oczach, kiedy całował Przewodniczącego na pożegnanie.–.ty jesteś Lyra.Potem uświadomiła sobie, co to znaczy.Czuła się oszołomiona, nawet we śnie; czuławielki ciężar przygniatający ramiona.Ciężar jeszcze się zwiększył, kiedy znowu ogarniałją sen i twarz Rogera odpływała w mrok.– No tak.wiem.Po naszej stronie są różni ludzie, jak doktor Malone.Wiesz, żeistnieje drugi Oksford, całkiem jak nasz? No i ona.znalazłam ją w.Ona pomoże.Alejest tylko jedna osoba, która naprawdę.Teraz już ledwie widziała małego chłopca, a jej myśli rozbiegały się i błądziły jakowce na pastwisku.– Ale możemy mu zaufać, Roger, przysięgam – powiedziała, podejmując ostatniwysiłek.7.Mary, samaWreszcie stanęły jak w tańcu czcigodneDrzewa i konar liczny rozpostarłyPozawieszany obficie owocem.John MiltonRaj utraconyNiemal w tym samym czasie kusicielka, której tropem wysłano ojca Gomeza, samabyła kuszona.– Dziękuję, nie, nie, to wszystko, czego potrzebuję, nic więcej, naprawdę, dziękuję –mówiła doktor Mary Malone do pary staruszków w oliwnym gaju, którzy próbowali jejwcisnąć więcej żywności, niż mogła unieść.Mieszkali tam samotni i bezdzietni, w strachu przed upiorami, które widywali wśródsrebrnoszarych drzew; lecz kiedy Mary Malone nadeszła drogą z plecakiem, upioryspłoszyły się i odfrunęły.Para staruszków zaprosiła Mary do małej, obrośniętej winemchatki, ugościła winem, chlebem, serem i oliwkami, a teraz nie chciała jej wypuścić.– Muszę iść dalej – powtórzyła – dziękuję wam, jesteście bardzo mili.nieudźwignę.och, no dobrze, jeszcze jeden mały serek.dziękuję.Najwyraźniej uważali ją za talizman przeciwko upiorom.Chciałaby, żeby mieli rację.Przez ten tydzień spędzony w świecie Cittagazze widziała tyle zniszczeń, tylu dorosłychpożartych przez upiory i zdziczałe padlinożerne dzieci, że te eteryczne wampiry budziływ niej zgrozę.Wiedziała tylko, że odfruwały, kiedy się zbliżała; ale nie mogła zostaćz każdym, kto jej potrzebował, ponieważ musiała iść dalej.Znalazła miejsce na ostatni mały kozi serek owinięty w liść winorośli, ponownieukłoniła się z uśmiechem i po raz ostatni napiła ze źródła bulgoczącego wśród szarychgłazów.Potem lekko klasnęła, naśladując staruszków, stanowczo odwróciła się i odeszła.Wcale nie była tak zdecydowana, jak wyglądała.Ostatnia komunikacja z tymiistotami, które nazywała Cieniocząsteczkami, a Lyra nazywała Pyłem, odbyła się naekranie komputera, który zniszczyła na ich polecenie.Teraz się zgubiła.Kazano jejprzejść przez szczelinę w Oksfordzie, w którym mieszkała, w Oksfordzie świata Willa,co też zrobiła – i znalazła się w tym niezwykłym innym świecie, oszołomiona i drżącaz podziwu.Poza tym jej jedynym zadaniem było znalezienie chłopca i dziewczynki,a potem odegranie węża – cokolwiek to znaczyło.Więc wędrowała, rozglądała się i pytała, i niczego nie znalazła.Teraz jednak,pomyślała, skręcając w wąską ścieżkę prowadzącą z gaju oliwnego, będzie musiałaposzukać wskazówek.Gdy tylko oddaliła się od małego gospodarstwa dostatecznie, żeby nikt jej nieprzeszkodził, usiadła pod sosnami i otworzyła plecak.Na dnie, zawinięta w jedwabnyszal, spoczywała książka, którą Mary miała od dwudziestu lat: komentarz do chińskiejmetody wróżenia, I Ching.Zabrała ją ze sobą z dwóch powodów.Po pierwsze, przez sentyment: dostała ją oddziadka i często z niej korzystała jako uczennica.Po drugie, kiedy Lyra po raz pierwszyznalazła drogę do laboratorium Mary, zapytała: „Co to jest?” i wskazała plakat nadrzwiach, przedstawiający symbole z I Ching; a niedługo potem w trakciespektakularnego seansu z komputerem dowiedziała się (tak twierdziła), że Pył ma wieleinnych sposobów porozumiewania się z istotami ludzkimi, do których należała równieżchińska metoda wykorzystująca te symbole
[ Pobierz całość w formacie PDF ]