[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PodniósÅ‚ przeszlifowany zawór i chrzÄ…knÄ…Å‚ z uznaniem. Napijmy siÄ™ przed lunchem zaproponowaÅ‚.Byli zaproszeni na lunch na pokÅ‚ad Manasy.W drodze do jachtklubu Jack rozwo-dziÅ‚ siÄ™ nad tym, co jeszcze należy zrobić przy silniku.ZakoÅ„czyÅ‚ sÅ‚owami:114 PotrzebowaÅ‚bym siedmiu, oÅ›miu dni, ale z twojÄ… pomocÄ… możemy to zrobić o po-Å‚owÄ™ szybciej nie wÄ…tpiÄ™, że Kirsty pali siÄ™ do ruszenia za Lascellesem. Wprost nie może usiedzieć na miejscu przytaknÄ…Å‚ Cady. Ale Bóg jeden wie,jak Lascelles siÄ™ zachowa, gdy zorientuje siÄ™, że depczemy mu po piÄ™tach.Może rzeczy-wiÅ›cie pÄ™knie, chociaż osobiÅ›cie za bardzo w to nie wierzÄ™. WestchnÄ…Å‚. SzkopuÅ‚w tym,.; że nie widzÄ™ innego sposobu.Kirsty ma racjÄ™: siÅ‚Ä… nic siÄ™ z niego nie wydusi.Jack zerknÄ…Å‚ na niego z boku. NaprawdÄ™ wierzysz, że chÅ‚opak żyje? Tak odparÅ‚ Cady bez wahania. WidziaÅ‚em to w spojrzeniu Lascellesaw Trianon.Ale tak naprawdÄ™ uwierzyÅ‚em w to już znacznie wczeÅ›niej, w chwili, gdyKirsty opowiedziaÅ‚a mi na statku caÅ‚Ä… historiÄ™.Szczerze mówiÄ…c sam nie wiem, skÄ…du mnie takie przekonanie może powstaÅ‚o ono pod wpÅ‚ywem jej niezachwianej pew-noÅ›ci. Cóż za kobieta! westchnÄ…Å‚ Jack niemal tÄ™sknie.Cady uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i przytak-nÄ…Å‚: Prawdziwa dama, bez dwóch zdaÅ„.Kirsty i Ramesha zastali w jachtklubie, zajÄ™tych rozmowÄ… z rudowÅ‚osym mężczy-znÄ… w wieku okoÅ‚o trzydziestu piÄ™ciu lat.Kirsty i przedstawiÅ‚a Cady ego Rameshowi, poczym dokonaÅ‚a prezentacji rudowÅ‚osego nieznajomego, który nazywaÅ‚ siÄ™ Bruce McDo-nald.Zamówiwszy drinki, Jack zapytaÅ‚: A gdzie Lani? Przygotowuje lunch odrzekÅ‚a Kirsty. Zanosi siÄ™ na coÅ› specjalnego.OdkryÅ‚amaÅ‚y sklepik prowadzony przez chiÅ„skÄ… rodzinÄ™, a w nim wszystkie potrzebne przypra-wy i produkty.PoszÅ‚a na targ rybny, a kiedy wróciÅ‚a, wyrzuciÅ‚a mnie i Ramesha z Å‚odzizapowiadajÄ…c, że mamy nie przychodzić wczeÅ›niej jak o pierwszej.Jack nie mógÅ‚ ukryć radoÅ›ci. NaprawdÄ™ miÅ‚a z niej dziecina. OblizaÅ‚ usta. Od lat nie miaÅ‚em okazji sma-kować prawdziwej chiÅ„skiej kuchni. OdwróciÅ‚ siÄ™ do rudowÅ‚osego McDonaldai zmieniajÄ…c temat zapytaÅ‚: Jak postÄ™puje robota przy Å‚odzi, Bruce? Powoli, ale wciąż do przodu, Jack trzeba jeszcze ze dwa miesiÄ…ce.PociÄ…gnÄ…wszy Å‚yk piwa, Jack przestrzegÅ‚ Bruce a poważnym gÅ‚osem: Miej na niÄ… oko, chÅ‚opcze. A zwracajÄ…c siÄ™ do reszty towarzystwa wyjaÅ›niÅ‚: Bruce buduje wÅ‚asny jacht na La Digue to ta maÅ‚a wysepka obok Praslinu. Za-czyna budowÄ™ po raz trzeci, bo już dwukrotnie jakiÅ› draÅ„ spaliÅ‚ mu jacht, zanim zostaÅ‚ukoÅ„czony. Dlaczego? zdziwiÅ‚ siÄ™ Cady.McDonald wzruszyÅ‚ ramionami.115 Kto to może wiedzieć? Pewnie ktoÅ› żywi do mnie jakÄ…Å› urazÄ™, chociaż zupeÅ‚nienie mam pojÄ™cia, o co chodzi. Nie sprawiaÅ‚ wszakże wrażenia szczególnie zmartwio-nego. Zje pan z nami lunch? zapytaÅ‚ Ramesh. Jedzenia starczy z pewnoÅ›ciÄ… dlawszystkich.McDonald z wyraznym żalem odmówiÅ‚.Jak wyjaÅ›niÅ‚, przyszedÅ‚ tylko po parÄ™ mie-dzianych Å›rub i zaraz wraca na pokÅ‚ad Lady Esme.Kiedy odszedÅ‚, Kirsty westchnęła: To okropne ale przy tym cóż za wytrwaÅ‚ość! Niemożliwe jednak, żeby na takmaÅ‚ej wysepce nikt nie wiedziaÅ‚, czyja to sprawka.Jack pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ…. Na La Digue żyje jakieÅ› tysiÄ…c osób i uwierz mi, że każda z nich dobrze wie, ktodokonuje podpaleÅ„.WiedzÄ… to także wszyscy mieszkaÅ„cy Mahé i innych wysp. No to kto?Jack opowiedziaÅ‚ caÅ‚Ä… historiÄ™.Kilka lat temu Bruce McDonald pÅ‚ywaÅ‚ po Seszelach jako czÅ‚onek zaÅ‚ogi dużegofrancuskiego jachtu.PokochaÅ‚ te wyspy, zwÅ‚aszcza La Digue, która w owym czasie byÅ‚aniemal dziewiczym terenem, nie byÅ‚o na niej nawet najmniejszego hoteliku.ZdarzyÅ‚osiÄ™, że w parÄ™ miesiÄ™cy pózniej zmarÅ‚ jego bogaty krewny, zostawiajÄ…c mu znaczny spa-dek.McDonald bez wahania wróciÅ‚ na Seszele ogÅ‚aszajÄ…c wszem i wobec, że zamierzazamieszkać na La Digue i zbudować piÄ™tnastometrowy szkuner za pomocÄ… tradycyj-nych metod i używajÄ…c miejscowych gatunków drewna.Po przyjezdzie na La Digue McDonald za kilka rupii rocznie wydzierżawiÅ‚ kawaÅ‚ekziemi na samej plaży i dosÅ‚ownie parÄ™ metrów od morza zbudowaÅ‚ sobie maÅ‚y bunga-low kryty dachem z liÅ›ci palmowych.Obok niego postawiÅ‚ wsparte na palach zadasze-nie z liÅ›ci palmowych, które miaÅ‚o mu sÅ‚użyć za szopÄ™ na łódz.Potem osobiÅ›cie wybie-raÅ‚ drzewa, korzystajÄ…c z pomocy staruszka, który przez siedemdziesiÄ…t lat życia zbudo-waÅ‚ wiÄ™cej niż tuzin szkunerów.IdÄ…c za radÄ… owego starca wziÄ…Å‚ siÄ™ za przygotowywaniebudulca w tradycyjny sposób, piÅ‚ujÄ…c deski rÄ™cznie.CaÅ‚a praca miaÅ‚a mu zająć ze dwalata.Szybko ustaliÅ‚ siÄ™ plan dnia: wstawaÅ‚ o Å›wicie, pracowaÅ‚ trzy godziny, aż upaÅ‚ zaczy-naÅ‚ za bardzo doskwierać, wtedy szedÅ‚ popÅ‚ywać, potem Å‚owiÅ‚ ryby na lunch, a po lun-chu robiÅ‚ sobie sjestÄ™.Po sjeÅ›cie znowu pÅ‚ywanie i kolejne trzy godziny pracy.WtopiÅ‚ siÄ™ w życie wyspy i zdobyÅ‚ sobie ogromnÄ… popularność.ByÅ‚ jedynym ob-cokrajowcem, a wyspiarze widzÄ…c jego poÅ›wiÄ™cenie i determinacjÄ™ zapaÅ‚ali do niegoogromnÄ… sympatiÄ… i otaczali go na swój sposób opiekÄ…
[ Pobierz całość w formacie PDF ]