[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Miło cię widzieć, Peter – powiedział.Podali sobie z Gemmelem ręce.Nastąpiła seria prezentacji, uścisków dłoni, w nowych szklankach zagrzechotały kostki lodu.Gemmel uśmiechnął się do Falka.– Cieszę się, że znów pana widzę.I że jest pan z nami.– I wzajemnie – odparł Falk; a na pytanie Boyda: – Whisky z wodą sodową.Dzięki.Gemmel wręczył Mortonowi szklankę Canadian Club z odrobiną wody sodowej i dwiema kostkami lodu.Inni sami zakrzątnęli się koło swych drinków.Na koniec Hawke zwrócił się do dwójki techników, czekających przy drzwiach.– Dzięki, będziemy chyba zaczynać.Kontrola z zewnątrz? – Zapytani zgodnie kiwnęli głowami i opuścili pokój.Pozostała piątka skierowała się ku stołowi.To dziwne, jakie wrażenie robi na ludziach stół konferencyjny.Podchodząc do niego, najpierw szukąją kartek z nazwiskami, a nie znalazłszy ich, spoglądają po sobie, uśmiechając się nieszczerze.Wszystko dlatego, że układ miejsc przy stole konferencyjnym może mieć większe znaczenie dla uczestników danego spotkania niż dla gości obiadu w Białym Domu czy Buckingham Pałace.Ta prestiżowa sprawa była najczęstszą przyczyną opóźnienia albo i załamania się wielu konferencji pokojowych.W tym jednakże przypadku sprawę rozstrzygnął Hawke swą uprzejmą i dyplomatyczną, ale zdecydowaną postawą.– Może ty, Peter i Alan, siedlibyście po tej stronie, ja i Leo po tej, a Silas – tu Hawke klepnął Meade’a po ramieniu – zajmie miejsce u szczytu.Będzie notował, jeśli okaże się to konieczne– mrugnięcie do Gemmela – i zadba o nasze szklanki.Cała piątka zajęła miejsce i zapadła pełna oczekiwania cisza.Oczy zebranych skierowały się na Hawke’a.Ten chrząknął, pochylił się lekko nad stołem i zaczął mówić; spokojnie i z dużą pewnością siebie.– Na początek krótkie przypomnienie: celem tego spotkania jest ustalenie szczegółowego planu akcji mającej na celu wybór i ogłoszenie nowego proroka islamu, Mahdiego; opracowanie metod jego uwiarygodnienia, czyli wywołania tak zwanego “cudu”, i wreszcie kwestia sprawowania kontroli nad osobą Mahdiego, a za jego pośrednictwem, nad całym ruchem panislamskim.Hawke przerwał i obiegł wzrokiem stół.Wszyscy słuchali z uwagą, poważnie kiwając głowami.– Naszym ostatecznym celem – ciągnął Hawke – będzie uzgodnienie stanowisk w kwestii realności całej operacji, którą oznaczyliśmy kryptonimem MIRAŻ.Nasze ustalenia przedstawione zostaną do akceptacji wyższym czynnikom.Peter – Hawke zwrócił się bezpośrednio do Gemmela – chciałbym na wstępie powiedzieć, w imieniu swoim i swoich współpracowników – wskazał Falka i Meade’a– że bardzo się cieszę, iż to ty właśnie będziesz bezpośrednim wykonawcą naszego przedsięwzięcia.Meade i Falk wymamrotali coś, co miało oznaczać potwierdzenie słów szefa, a Hawke mówił dalej:– Chcemy, żebyś zdawał sobie sprawę, że nie mamy zamiaru ingerować w twoje działania w terenie, kiedy operacja wejdzie w fazę realizacji.Niemniej, oczywiście, jako że to nasza Agencja organizuje ją i finansuje, musimy mieć pełny ogląd sytuacji.Gemmel pochylił głowę gestem oznaczającym zrozumienie; na twarzach zebranych malowała się życzliwość i zgoda.– A więc tak – Hawke postanowił przejść do konkretów; jego głos ożywił się – po głębokim, wspartym szczegółową analizą namyśle, doszliśmy do wniosku, iż kluczowym elementem operacji jest wybór i, przede wszystkim, sposób sprawowania kontroli nad samym Mahdim.Hawke posłał Gemmelowi niewinny uśmiech, zerknął na Meade’a i Falka i rzekł:– Posłuchaj, Peter.Dysponujemy, oczywiście, kilkoma godnymi uwagi propozycjami.Jednakże, ponieważ to ty i twoi chłopcy znajdziecie się na pierwszej linii, wysłuchajmy może najpierw waszych koncepcji.Gemmel z pewnym ociąganiem skinął głową.– Dziękują, Morton – powiedział.– Jesteśmy zdania, że udało nam się opracować prosty, ale skuteczny plan.– Przerwał i spojrzał po kolei na każdego z trójki Amerykanów.– Jest tylko jeden mały problem.Obawiam się, że będzie to dość kosztowne, a poza tym wymagać będzie nie jednego, lecz dwu cudów,Maitre d‘hotel restauracji w “Ritzu” lubił Amerykanów.Nie dlatego, że dawali duże napiwki – bo jedni dawali, inni nie – ale dlatego, że nigdy nie narzekali.Oczywiście, w jednej z najlepszych restauracji w Europie trudno było znaleźć powód do narzekań, ale niektórym ludziom to się zdarzało.Celowali w tym Francuzi i Włosi.Jeśli chodzi o Amerykanów, maitre uznał, że przyjeżdżają ze swego kraju tak spragnieni dobrej obsługi, że w obliczu fachowości, z jaką mają tu do czynienia, zdolni są tylko do niemego podziwu.Trójka Amerykanów przy stoliku w kącie sali wydała mu się bardzo zagadkowa.Rezerwacji na nazwisko Beckett dokonała recepcjonistka.Dziesięć minut przed wejściem gości zjawił się podejrzanie wyglądający typ, pytając o stolik pana Becketta.Dźwigał wielką walizkę, z której biegł przewód do wetkniętej w jego ucho słuchawki.Obszedł kilkakrotnie stół, kiwnął głową i zniknął.Kiedy przybył pan Beckett ze swoimi gośćmi, maitre d’hotel czuł się zmuszony powiadomić go o tym incydencie, ale Amerykanin uśmiechnął się tylko i wcisnął mu banknot w dłoń.Maitre wzruszył ramionami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]