[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zachodził do różnych chałup, niby to ogrzać się zdziebko, gdzie znowu ze sprawami, a nawet z takimiprzestawał chętliwie, jakich przódzi mijał bez słowa, i wszędy pierwszy zaczynał o karczmie i całąsprawę w śmieszki obracał a rad rozpowiadał, jako się był tęgo napił i przez to zachorzał!Dziwowano się temu, przytakiwano, głowami kiwano, ale nikt się w pole wyprowadzić nie dał: Znaliprzecież dobrze jego nieustępliwą hardość, a i to, że skoro na ambit wziął, można go było żywymogniem przypiekać, a głosu by nie wydał; wiedziano również, jako się zawżdy wynosił nad inne, puszył,za najlepszego we wsi miał, a wielce baczył, by go na ozorach nie obnosili.Rozumiano też, że zapobiega i plotki gasi, jakie były powstały.A nawet stary Szymon, sołtys, powiedział mu prosto w oczy, jak to u niego było zwyczajne:- Baj baju, chłop śliwy rwie, a ino ich dwie! Ludzkie gadanie jest jak ten ogień, nie przygasiciepazurami, sam się musi wypalić! A to wam jeno przypomnę, com był rzekł przed ślubem: jak starybierze młodą, złego nie odegna i święconą wodą!Zezlił się tym i prosto wrócił do chałupy, Jaguś zaś myśląc, że skoro wstał, to już wszystko przeminęło ipowróci do dawnego, odetchnęła z ulgą i jęła do niego zagadywać, to w oczy naglądać, przymilać się ipo izbie krzekorzyć słodko, jak przódzi.Ale wnet ją opamiętał takim ostrym słowem, że struchlała; apotem nie zrobił się inszym, nie pieścił, nie hołubił, myśli nie zgadywał ni o jej łaski się starał, a ostrokiej na dziewkę krzyczał za nieporządki i do roboty zaganiał.Od tego dnia wszystko z nawrotem w swoje garście ujął, przypilnowywał i z rąk nie popuszczał.Całednie, skoro jeno wyzdrowiał, młócił z Pietrkiem i w stodole robił koło zboża, krokiem się prawie nieruszając z obejścia, bo nawet wieczorami w chałupie narządzał uprzęże albo na kobylicy wystrugiwałróżne porządki gospodarskie, a tak pilnie stróżował Jagusi, że i kroku nie mogła zrobić, by za nią niewyglądał, nawet jej świąteczne szmaty zamknął i klucz nosił przy sobie.Nacierzpiała się ona, nacierzpiała! Mało tego bowiem, że o bele co krzyczał i słowa dobrego niepowiedział, ale prosto tak wszystko robił, jakby nie ona była gospodynią, bo ino Józce rozporządzał, cosię ma robić, z Józką o różnych rzeczach prawił, których i dziewczyna nie wyrozumiała, i Józce owszystkim kazał mieć baczenie!A Jagny jakby nie było, przędła dnie całe, chodziła kiej błędna albo do matki uciekała na wyżalenie iskargi, nie poradziła na to stara, bo jej rzekł ostro:- Była panią, robiła, co chciała, nic jej nie brakowało, a nie umiała tego poszanować, to niech popróbujeczego innego! A to wam zapowiadam, powiedzcie jej, że póki kulasami rucham, bronił swojego dobrabędę i nie dopuszczę, żeby się prześmiewano ze mnie kiej z kukły jakiej, zapamiętajcie to sobie.- Bójcie się Boga, a dyć ona nic złego nie zrobiła!- Niechby zrobiła, nie tak bym gadał i nie tak postąpił! Ale dosyć i tego, że się z Antkiem zadawała! - W karczmie, w tańcu, przy wszystkich przecież!- Hale, w karczmie tylko! Hale!.- bowiem, że kiedy to jej zapaskę znalazł w opłotkach, musiaławychodzić do Antka.Nie dał się więc przekonać, nie wierzył niczemu i twardo stał przy swoim, a na zakończenie powiedział:- Dobry człowiek jestem, zgodliwy, wszyscy o tym wiedzą, ale jak mnie kto chlaśnie batem, gotowemoddać kłonicą.- Bijcie, kto wama winowaty, ale nie krzywdzcie bo z krzywdy każdej pomsta rośnie.- Któren swojego broni, nie krzywdzi!- Jeno byście w porę uwidzieli, kaj się wasze kończy!- Grozicie, widzę!- Swoje tylko powiadam, a wy zbytnio w siebie dufacie.Baczcie i na to, że kto na innych kładzie znaki -sam taki !- Dosyć mi waszych nauk i przypowiastek, swój rozum też mam! - rozgniewał się.I na tym się skończyło, bo Dominikowa, widząc jego zatwardziałość i nieustępliwość, nie ponawiała jużtej sprawy dufając, iż to samo przejdzie i jakoś się uładzi, ale on ani na dzień jeden nie pofolgował,zawziął się i nawet w tej złości smak znajdował, a chociaż nieraz w nocy słysząc Jagusine płacze zrywałsię bezwiednie, by do niej biec, w porę się jednak miarkował udając, że wstał oknem wyjrzeć albo czydrzwi pozamykane.Ciągnęło się tak bez przerwy całych parę tygodni, Jagnie było markotno, smutno i tak zle, że ledwie jużścierpiała, na ludzi patrzeć nie śmiała, wstyd jej było przed wsią, boć wszyscy dobrze wiedzieli, co siętam u Borynów wyprawia !Dom całkiem omroczał, że snuli się po nim cicho, lękliwie kieby te cienie.Co prawda, mało kto zaglądał mając i u siebie dość swarów! Wójt się też nie pokazywał, zagniewany,że Boryna nie chciał mu podawać do chrztu; tyle jeno, co tam chłopaki Dominikowej czasem zajrzały,Nastka Gołębianka przybiegła z kądzielą, ale ta więcej do Józki i by się z Szymkiem spotykać, że niebyło z niej pociechy, to i Rocho czasem zaglądał, ale widząc twarze posępne, zagniewane, małosiedział.Jeden tylko kowal przychodził co wieczór i długo przesiadywał, a jak tylko mógł, podjudzał jeszczestarego przeciw Jagnie i w łaski się nowe wkradał, juści, że i Jagustynka często zachodziła, chętnieswoje dokładając, gdzie się kłócili.Dominikowa też bywała co dnia i co dnia jedno przywtarzała, byJagna pokorą starego ujmowała.Cóż? kiej Jagna nie mogła się upokorzyć, za nic nie mogła, anaprzeciw, bunt się w niej podnosił i złość ją podrywała coraz częściej.Wielce jej w tym pomagałaJagustynka, bo raz z cicha zaczęła:- Jaguś, a to mi cię żal okrutnie kieby rodzonej? Ten stary pies cię ukrzywdza, a ty kiej ten baranekcierpisz! Nie tak inne kobiety robią, nie!.- Jakże? - spytała dość ciekawie, bo już jej obmierzł ten stan [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl