[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Chciałam ci właśnie powiedzieć, że.– Ja też chciałem ci coś powiedzieć – przerwał Cyryl.– Cecylko, chcę się z tobą ożenić.W pierwszej chwili przeraziłam się.Trzeba było coś zrobić, coś powiedzieć.Gdyby mnie jeszcze tak okropnie nie mdliło.– Kocham cię – szeptał Cyryl z ustami wtulonymi w moje włosy.– Rzucam prawo, proponują mi korzystną posadę.mój wujek.Mam dwadzieścia sześć lat, nie jestem już małym chłopcem, mówię poważnie.Zgadzasz się?Szukałam rozpaczliwie jakiejś zręcznej wymijającej odpowiedzi.Nie chciałam wychodzić za niego.Kochałam go, ale nie chciałam za niego wychodzić.Nie chciałam w ogóle wychodzić za mąż, byłam zmęczona.– To niemożliwe – wyjąkałam.– Mój ojciec,.– Z twoim ojcem ja podejmuję się wszystko załatwić – odpowiedział Cyryl.– Anna się nie zgodzi – tłumaczyłam.– Uważa, że nie jestem dorosła.A jeśli ona powie “nie", ojciec się też nie zgodzi.Jestem taka zmęczona, Cyrylu, ostatnie przeżycia wykończyły mnie.Usiądźmy.O, idzie Elza!Schodziła właśnie w szlafroku do ogrodu, świeża i promienna.Poczułam się przy niej niepozorna i chuda, oni oboje mieli wygląd taki zdrowy, kwitnący, pełen życia, co mnie jeszcze bardziej przygnębiało.Elza usadowiła mnie w fotelu z przesadną troskliwością, jak gdybym dopiero co wyszła z więzienia.– Jak się ma Rajmund? – spytała.– Czy wie, że przyjechałam?Miała na wargach szczęśliwy uśmiech kobiety, która przebaczyła, która ma nadzieję.Nie mogłam przecież powiedzieć Elzie, że ojciec zupełnie o niej zapomniał, a Cyrylowi, że nie chcę wyjść za niego za mąż.Zamknęłam oczy.Cyryl poszedł po kawę.Elza mówiła, mówiła, uważała mnie najwidoczniej za osobę niezwykle subtelną i miała do mnie zaufanie.Kawa była bardzo mocna, aromatyczna, słońce grzało, poczułam się jakaś pokrzepiona.– Dużo myślałam, ale nie znalazłam żadnego wyjścia – powiedziała Elza.– Bo go nie ma – dodał Cyryl.– Na to zaślepienie, kompletną uległość nic nie poradzimy.– Owszem – zaprotestowałam.– Jest sposób.Nie macie zupełnie fantazji.Pochlebiało mi, że czekali z takim napięciem na to, co powiem, byli o dziesięć lat starsi ode mnie i żaden pomysł nie przyszedł im do głowy.Przybrałam obojętny wyraz twarzy.– Tu trzeba podejść psychologicznie – powiedziałam.Długo mówiłam tłumacząc im mój plan.Wysuwali te same zastrzeżenia, które ja miałam dzień przedtem, i obalając je odczuwałam żywą przyjemność.Wszystko to nie miało uzasadnienia, ale chcąc ich przekonać, ja z kolei podniecałam się własnymi słowami.Dowodziłam im, że to jest możliwe.Teraz powinnam była tylko wykazać, że nie trzeba tego robić, ale na to nie znalazłam równie logicznych argumentów.– Nie podobają mi się te kombinacje – powiedział Cyryl.– Ale jeżeli to jest jedyny sposób, żebyśmy się mogli pobrać, to się zgadzam.– To właściwie nie jest wina Anny – wtrąciłam.– Wiesz bardzo dobrze, że jeśli ona z wami zostanie, wyjdziesz za mąż za tego, kogo ona ci wybierze – powiedziała Elza.Była to może i prawda.Wyobrażałam już sobie ten dzień, gdy skończę dwadzieścia lat: Annę przedstawiającą mi młodego człowieka, który będzie miał dyplom, świetną przyszłość przed sobą, będzie inteligentny, zrównoważony i na pewno wierny.Trochę taki jak Cyryl, zresztą.Zaczęłam się śmiać.– Nie śmiej się, proszę cię – powiedział Cyryl.– Obiecaj mi, że będziesz zazdrosna, kiedy będę udawał, że kocham Elzę.Jak mogłaś wymyślić coś podobnego! Czy ty mnie w ogóle kochasz?Mówił to stłumionym głosem.Elza oddaliła się dyskretnie.Patrzyłam w jego smagłą, pełną napięcia twarz, w jego ciemne oczy.Cyryl mnie kochał, to było dziwne uczucie.Wpatrywałam się w jego wargi nabrzmiałe krwią, tak bliskie moich.Nie czułam się już intelektualistką.Pochylił głowę i wargi nasze odnalazły się w pocałunku.Siedziałam z otwartymi oczami, jego usta, gorące i ciężkie, spoczywały na moich drżąc lekko.Przycisnął je mocniej, aby opanować to drżenie, i rozchylił.Pocałunek jego nabrał życia, stał się władczy, wprawny, zbyt wprawny.Zrozumiałam, że mam o wiele więcej zdolności do tego, żeby całować się z chłopcem w słońcu, niż żeby zrobić dyplom.Odsunęłam się trochę od niego, zdyszana.– Cecylko, musimy się pobrać.Zagram tę komedię z Elzą.Zadawałam sobie pytanie, czy moje kalkulacje są słuszne.Byłam duszą, reżyserem tej komedii.Każdej chwili mogę ją przecież przerwać.– Masz jednak dziwne pomysły – dodał Cyryl ze swoim charakterystycznym uśmieszkiem.Unosił wtedy górną wargę, co nadawało mu wygląd bandyty, bardzo przystojnego bandyty.– Pocałuj mnie – szepnęłam – pocałuj mnie prędko!Tak oto puściłam w ruch tę komedię.Wbrew woli, z ciekawości, z lenistwa.Chwilami wolałabym, by motorem jej była złość i nienawiść.Żebym mogła przynajmniej winić siebie, a nie moje lenistwo, słońce, pocałunki Cyryla.Po godzinie, dość znudzona, rozstałam się z aktorami, mojej konspiracyjnej komedii.Pozostał jeszcze cały szereg argumentów, którymi mogłam się pocieszać: mój plan mógł być zły, namiętność ojca do Anny mogła się okazać tak silna, że pozostanie jej wierny.Poza tym ani Cyryl, ani Elza nie mogli nic zrobić beze mnie.Zawsze znajdę jakiś powód, aby przerwać grę, jeżeli będzie mi się wydawało, że ojciec dał się na nią złapać.To było jednak zabawne spróbować, sprawdzić, czy moje psychologiczne teorie były słuszne, czy nie.A przede wszystkim Cyryl mnie kochał.Cyryl chciał się ze mną ożenić.Ta myśl wystarczała, by uczynić mnie w pełni szczęśliwą.Jeśli zechce czekać na mnie rok czy dwa, aż będę całkiem dorosła, to zgodzę się.Widziałam już siebie jako żonę Cyryla, śpiącą u jego boku, nie rozstającą się z nim nigdy.W każdą niedzielę będziemy chodzili na obiad z Anną i ojcem, szczęśliwą parą, a może nawet z matką Cyryla, co przyczyni się do stworzenia miłej atmosfery w czasie posiłku.Annę spotkałam na tarasie, gdy schodziła na plażę, do ojca.Przywitała mnie ironiczną miną, jaką wita się ludzi, którzy poprzedniego dnia za dużo wypili.Spytałam ją, co mi chciała powiedzieć wieczorem, nim zasnęłam, ale śmiejąc się odmówiła odpowiedzi pod pretekstem, że to by mnie dotknęło.Ojciec wyszedł z wody, barczysty i muskularny.Wydawał mi się wspaniały.Z kolei my z Anną poszłyśmy się kąpać.Anna pływała ostrożnie z głową nad wodą, aby nie zamoczyć włosów.Potem wszyscy troje wyciągnęliśmy się na piasku, jedno obok drugiego, ja pośrodku.Leżeliśmy spokojnie, milcząc.Wtedy to pojawiła się w drugim końcu zatoczki łódka pod pełnymi żaglami.Pierwszy dojrzał ją ojciec.– Biedny Cyryl nie mógł już wytrzymać – powiedział śmiejąc się.– Anno, przebaczymy mu? To w gruncie rzeczy miły chłopak.Podniosłam głowę, czując niebezpieczeństwo.– Co on robi? – zdziwił się ojciec.– Omija zatoczkę.Ależ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]