[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pierwszej chwili, gdy ujrzał słońce i poczuł wiatr, kamieńspadł mu z serca, ale teraz znów poczuł na nim taki ciężar, że uciekło mu aż w pięty: pomyślał, że na dolepod dębem nie czeka go obiad.W rzeczywistości, jak wam wspomniałem, wędrowcy znajdowali się już dość blisko skraju lasu.GdybyBilbo się zastanowił, zauważyłby, że wprawdzie drzewo, na którym siedział, było bardzo wysokie, lecz stałoniemal na dnie głębokiej i szerokiej doliny; dlatego z wierzchołka widział tylko czuby innych drzew spiętrzonedokoła jakby na krawędziach ogromnej miski; z tego miejsca nie można było zbadać, jak daleko sięgapuszcza.Bilbo jednak tego nie rozumiał, toteż zlazł z dębu zrozpaczony.Wylądował w końcu na ziemipodrapany, spocony i nieszczęśliwy i znów w pierwszej chwili nic nie widział w mroku panującym na ścieżce.Gdy zdał sprawę z tego, co zobaczył, wszystkich zaraził przygnębieniem.- Las ciągnie się bez końca, bezkońca we wszystkie strony.Co teraz zrobimy? I po co wysyłaliśmy hobbita na zwiady? - krzyczeli tak, jakbyto była jego wina.Nie chcieli wcale słuchać o motylach, a kiedy opowiadał z zachwytem o świeżym powiewietam w górze, wpadli w tym gorszą złość, że są za ciężcy, żeby się dostać na szczyt dębu i zakosztować tejprzyjemności.Tego wieczora wyskrobali ostatnie mizerne resztki i okruchy z worków, a nazajutrz obudziwszy sięstwierdzili po pierwsze, że są okropnie głodni, a po drugie, że deszcz pada i że to tu, to tam ciężkie kroplekapią przez strop liści na drogę leśną.To im przypomniało, że mają gardła zaschnięte od pragnienia iniczym nie mogą go zaspokoić; kiedy się strasznie chce pić, niewiele przecież pomoże stanąć podolbrzymim dębem i czekać, czy przypadkiem jakaś kropelka nie kapnie ci na wywieszony język.Jedynanieco pocieszająca niespodzianka spotkała ich ze strony Bombura.Bombur nagle zbudził się i siadł drapiącsię w głowę.Nie mógł pojąć, gdzie się znajduje i dlaczego jest taki głodny; zapomniał wszystko, co sięzdarzyło od początku wyprawy, od owego jakże już odległego majowego poranka.Ostatnie wspomnieniezachował z zebrania w domu hobbita; towarzysze niemało się natrudzili, nim zechciał w końcu uwierzyć wich opowieśc o pózniejszych przygodach.Kiedy się dowiedział, że nie ma nic do jedzenia, siadł na ziemi i zapłakał, czuł się bowiem bardzo słaby inogi miał jak z waty.- Ach, po co się zbudziłem! - szlochał.- Miałem takie prześliczne sny! Zniło mi się, żewędruję przez las, podobny zresztą do tego, ale oświetlony przez łuczywa zatknięte na drzewach, latarniekołyszące się u gałęzi i ognisko rozpalone na ziemi; w tym lesie odbywała się uczta i zabawa bez końca.Król leśny miał koronę z liści, a wszyscy śpiewali wesoło.Nie potrafię wam nawet wyliczyć i opisaćwszystkich dobrych rzeczy, które tam się jadło i piło.- Nie wysilaj się lepiej - rzekł Thorin.- Prosiłbym cię nawet, żebyś milczał, jeśli o niczym innym nie umieszmówić.Już i tak dość mieliśmy z tobą kłopotu.Gdybyś się nie zbudził, zostawilibyśmy cię razem z twoimigłupimi snami w lesie.To nie żarty po kilku tygodniach postu dzwigać takiego grubasa.Nie było innej rady: zacisnąli pasy na pustych brzuchach, pozbierali puste worki i skrzynie i powlekli siędalej ścieżką; nie spodziewali się wyjść z puszczy, nim opadną do reszty z sił i zamrą z głodu.Szli przezdzień cały, bardzo powoli, ciężko, a Bombur bez ustanku lamentował, że nogi już go nieść nie chcą i że wolipołożyć się na ziemi i usnąć z powrotem.- Ani się waż! - odpowiadali mu towarzysze.- Niech i twoje nogi trochę popracują, dzwigaliśmy cię dośćdługo.Mimo to w pewnej chwili Bombur nagle stanął, oświadczając, że ani kroku więcej nie zrobi i rzucił się naziemię.- Idzcie dalej, jeżeli musicie - rzekł - ja tu się położe, zasnę i będę przynajmniej śnił o jedzeniu, skoro najawie go dostać nie mogę.Mam nadzieję, że już nigdy się nie obudzę.W tym momencie Bilbo, który wysunął się nieco naprzód, zawołał: - A to co? Zdawało mi się, że tam wlesie błysnęło jakieś światełko.Wszyscy zaczęli się wpatrywać w gąszcz i dostrzegli gdzieś w oddali jakbymigotanie czerwonego płomienia wśród mroków; potem obok pierwszego błysnęło drugie i trzecie światło.Nawet Bombur zerwał się na nogi i wszyscy ruszyli znów przed siebie, nie zważając, że mogły to przecieżbyć trolle albo gobliny.Zwiatło jaśniało trochę na lewo od ścieżki, a gdy wreszcie dotarli do miejsca, skądwidać je było w linii prostej - stwierdzili, że bez wątpienia na drzewach płoną łuczywa, a na ziemi pali sięognisko, lecz że to wszystko dzieje się dość daleko od drogi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]