[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jako dziecko bała się go, nim matka nie powiedziała, że nie ma czego; zaczęła go wyśmiewać, póki nie zakazała tego babcia; niepokoił ją, aż wzrastające zrozumienie nie nauczyło jej go znosić.Choć dzisiaj jej wytrzymałość była nie wiadomo czemu bliska wyczerpaniu.a nie jestem jeszcze sybillą!Słyszała, że Daft Naimy urodził się Zimakiem.Słyszała, że kiedyś był lubiącym tech niewiernym.że pogwałcił prawa natury, rozlewając krew sybilli.Że Pani ukarała go szaleństwem i w ten sposób odpłaca za swą winę.Trójlistny symbol noszony przez sybille był ostrzeżeniem przeciwko skalaniu, przeciwko przekroczeniu świętego gruntu.Mawiają: śmierć za zabicie sybilli, śmierć za pokochanie sybilli, śmierć za bycie sybillą.(mają na myśli śmierć za życia).Śmierć za zabicie sybilli.- Jest Grzesznikiem czciciel fałszywych bogów! Widzę go! - Sękata ręka Dafta Naimy wystrzeliła oskarżycielsko jak strzała.Twarz Sparksa ukazała się nad końcem nabrzeża, na które wszedł po drabince.Rysy stężały mu w nienawiści, gdy spojrzał na tkwiącego w oddali starucha, a potem na nią.Śmierć za pokochanie sybilli.Moon pokręciła przecząco głową, odpowiadając na inne nie wypowiedziane oskarżenie.Uciekł jednak od niej oczami, patrząc na babcię; przekazując jej swym wzrokiem to wszystko, co kochała i co straciła.W końcu zrozumiała, o co chodzi ludziom, gdy mówią: śmierć za bycie sybillą.- Ale nie jestem jeszcze sybillą.- Powstrzymała szept na końcu języka.Ktoś z dołu zawołał do Sparksa, odkrzyknął coś, nim podszedł do nich, wysoki, blady i zdecydowany.Trwał odpływ, woda zatoki leżała daleko poniżej nabrzeża.Ze swego miejsca widziały jedynie wystający, jak kiwający się palec, czubek masztu okrętu handlowego Zimaków, który go zabierze.- No, chyba pora.Wszystkie rzeczy mam już na pokładzie; są gotowi do odpłynięcia.- Patrzył pod nogi, gdy stanął przed nimi, nagle onieśmielony.Mówił tylko do babci.- Chyba, chyba się pożegnam.- Przygotujcie się na Koniec!- Sparks.- Babcia wyciągnęła rękę, pogładziła go po policzku.- Musisz już odpływać? Poczekaj przynajmniej, aż wróci z morza ciocia Lelark.- Nie mogę.- Odsunął głowę, by nie zdołała go dotknąć.Nie mogę.Muszę płynąć teraz.To nie na zawsze.- dodał jakby w obawie, że jeśli zaczeka, jutro zbyt łatwo przemieni się w zawsze.- Och, kochany chłopcze.mój kochany.- Wyciągnęła sztywno ramiona i objęła go, jak to czyniła od niepamiętnych czasów.- Co zrobię bez ciebie? Jesteś całą mą pociechą po śmierci twego dziadka.Czy muszę tracić cię teraz, tracić was oboje naraz? Wiem, że Moon musi odejść, ale.- Żałuj, grzeszniku!Moon bardziej poczuła, niż zobaczyła, tężenie ust Sparksa, gdy uniósł głowę i popatrzył na Dafta Naimy.- Przez całe życie wołało ją przeznaczenie - tak samo mnie, babciu.Nie wiedziałem tylko, że zawiedzie nas w różne strony.- Przycisnął na dowód swój pozaziemski medal i odsunął się od nich.- Ale do Krwawnika! - powiedziała babcia, bardziej przeklinając, niż protestując, i kręcąc głową.- To tylko miejsce.- Uśmiechnął się i chwycił uspokajająco jej okryte szalem ramiona.- Moja matka tam poszła i wróciła ze mną.Kto wie, z czym ja wrócę.Lub z kim.Moon odwróciła się, obciągając natrętnymi ruchami rękawy swej kurtki.Nie możesz mi tego zrobić! Podeszła na skraj nabrzeża i wyjrzała przez barierkę na pionową, pokrytą wodorostami ścianę kamiennego falochronu, na czekający cierpliwie w dole statek handlowy.Wciągnęła głęboko raz i drugi przesycone wilgocią powietrze, czując portowe zapachy alg, ryb i przesiąkniętego solą drzewa.wsłuchała w dobiegający z dołu szum głosów, skrzypienia i dźwięczenia olinowania, pluskania nigdy nie zanikających fal.Aby tylko nie słyszeć.- Wasz świat zbliża się do Końca!- Do zobaczenia, babciu - dobiegł ją głos zagłuszany objęciem.Nagle wszystko, co widziała i słyszała, co było tak bardzo znajome, nabrało posmaku obcości, jakby spotkała się z tym wszystkim po raz pierwszy.choć wiedziała jednocześnie, że nie jest tak naprawdę, że zmiana zaszła w niej.Dwie słone jak morska woda łzy spłynęły jej po obu stronach nosa i spadły dziesięć metrów niżej do zatoki.Usłyszała, jak mija ją, nie zwalniając kroku.- Sparks! - Odwróciła się i zastąpiła mu drogę.- Tak bez słowa.?Sparks cofnął się trochę, jakby bał się jej dotknąć.- Wszystko w porządku.- Uniosła twarz, z pewną dumą udało się jej mówić, jakby było to prawdą.- Jeszcze nie jestem sybillą.- Tak.Wiem.To nie dlatego.- przerwał, poprawiając dzianą czapkę.- Ale to dlatego odjeżdżasz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]