[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Alicja podniosła się z krzesła.- Co ci nie pasuje? - spytała już w przedpokoju.- Nie wiem właśnie, coś mi zaświtało.Teraz nie ma na to czasu.Później ci powiem.- Na litość boską! - krzyknęła, odwracając się ku mnie w nagłej panice.- Mów natychmiast! Nie życzę sobie tutaj jeszcze i twoich zwłok!Pan Muldgaard stał już w otwartych drzwiach i usłyszał te słowa, które zresztą ucieszyły mnie nadzwyczajnie, wywnioskowałam z nich bowiem, że Alicja życzy mi raczej dobrze.Uczepił się ich w godzinę później, kiedy na nowo zapanowało coś w rodzaju spokoju.Wraz z nim i całą ekipą śledczą przybył lekarz.Głupio nam było trochę kryć się tchórzliwie po kątach, unikając widoku nieboszczyka, zebraliśmy zatem wszystkie siły duchowe i weszliśmy za nimi do pokoju, zdecydowani mężnie asystować przy badaniu.Lekarz ujął rękę nieszczęsnego Kazia, potrzymał ją przez chwilę, opuścił z powrotem na kanapę i zadumał się głęboko.Na obliczu błysnął mu wyraz zainteresowania i zdążyłam pomyśleć, że Kazio zmarł zapewne na jakąś niezwykle rzadką i atrakcyjną chorobę, kiedy nagle nastąpiło coś wstrząsającego.Nieboszczyk łypnął okiem!Nie było to żadne złudzenie optyczne ani nic w tym rodzaju.Łypnął wyraźnie! Zamarłam, a wraz ze mną i reszta obecnych.Paweł wydał z siebie jakieś charknięcie, Alicja uczyniła gwałtowny skłon ku przodowi i zastygła w tym skłonie.W powietrzu powiało grozą.Nieboszczyk łypnął okiem po raz drugi.Za sobą usłyszałam czyjś jęk, zapewne Zosi.Prawdopodobnie wszyscy razem rzucilibyśmy się za chwilę do ucieczki, demolując w panice przedpokój i drzwi wejściowe, gdyby nie to, że w lekarza wstąpiło nagle nadzwyczajne ożywienie.Dość gwałtownie ułożył łypiące zwłoki na kanapie i przystąpił do pośpiesznego badania.- On żyje - powiedział stanowczo.- Do ambulansu, szybko!Powiedział to po duńsku, ale zrozumieliśmy wszyscy.Nim ktokolwiek zdążył ochłonąć z wrażenia, już sanitarka z Kaziem w środku, wyjąc i świecąc, ruszyła do szpitala.- Jak to żyje? - powiedział Paweł jakby z lekką pretensją.- Jakiś kant! Kto to widział, żeby tak wyglądać i żyć!- Żyje, żyje - potwierdziła radośnie Alicja, nie kryjąc ulgi.- Uśpiło go, sparaliżowało i rzuciło mu się na mózg.I coś tam jeszcze, nie wszystko zrozumiałam.To była chyba jakaś trucizna o piorunującym działaniu, ale zdaje się, że za mało zjadł.Jeszcze długo będzie nieprzytomny.Zosiu, rany boskie!.Zosia, oddychając głęboko, usiadła na torbie z zakupami, ugniatając razem rzeżuchę, pasztet, sałatki i krem w proszku.Pozwoliła to wyciągnąć spod siebie i zażądała środka uspokajającego.Ekipa śledcza przystąpiła do działania, W panującym zamieszaniu Alicja, niezdolna na poczekaniu znaleźć relanium, napoiła ją kroplami Inoziemcowa, przekonana, iż serwuje krople walerianowe.Zosia, która nie znosiła mięty, odzyskała siły w mgnieniu oka.Za Kaziem wyniesiono owoce ze stołu, różne lekarstwa, część naszych kosmetyków i nieco pożywienia z kuchni, wszystko to rekwirując w atmosferze wersalskich rewerencji.Pan Muldgaard wyprawił ekipę i rozpoczął przesłuchania.- Kogo zewłoka pani życzy sobie tu? - spytał bardzo uprzejmie i równie stanowczo, na nowo otwierając swój notes.- Ucho moje słyszało.Jakiego zewłoka, pragnę wiedzieć.Bez zwłoki.Zewłoka bez zwłoki - powtórzył z pewnym trudem i wyraźnym upodobaniem, najwidoczniej delektując się bogactwem subtelności polskiego języka.Moýna byůo wrćcz mniemaă, ýe zagadkowe zbrodnie w Aller¸d traktuje jak okazjć do studiów lingwistycznych.Paweł patrzył w niego jak w obraz, Alicja natomiast z wyraźnym roztargnieniem.- Zaraz - powiedziała, czyniąc gest, usuwający pana Muldgaarda razem z jego subtelnościami na jakieś dalekie tyły.- Zdaje się, że zaczęłaś coś mówić i to miało być ważne.O co ci chodzi?Nie byłam w stanie wyjaśnić jej, o co mi chodzi, bo fakt, że ów Kazio spożył jakąś piorunującą substancję, pomieszał mi mgliście kiełkującą koncepcję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]