[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Artystycznie upięta suknia - czarna, połyskująca nitkami srebra i szarości - podkreślała to, czego jej właścicielka nie powinna już ukazywać światu.Na szczycie fryzury sterczały trzy wielkie pióra, migoczące zielonosrebrnymi półcieniami.Ford przetarł oczy.To chyba nie są prawdziwe.Mrugnęła do niego.Musiał się uśmiechnąć.- Owszem, owszem, kochanie - potwierdziła.- To naj­prawdziwsze pióra z ogona Ryxi.Muszę ci opowiedzieć, skąd je mam.Zupełnie niespodziewanie wizyta nabierała interesującego posmaku.Nic dziwnego, że ojciec był oczarowany.Żaden mężczyzna przed czterdziestką nie potrafiłby oprzeć się podobnej pokusie.Ford ukłonił się szarmancko - ciotka przyjęła ów wyraz szacunku jako w pełni jej należny - i podał jej ramię.Oparła na nim rękę lekko lecz stanowczo i poprowadziła go prosto do jadalni.Do obiadu zasiadło ich troje, czyli Ford, ciotka Q oraz jej “dama do towarzystwa", którą przedstawiono jako madame Flaubert.Pierwszorzędne wykształcenie podpowiedziało Fordowi wszelkie możliwe skojarzenia, a zawodowa podejrzliwość, której nauczyła go Flota, jeszcze wzrosła.Madame Flaubert miała przejmująco czerwone włosy, pierś znacznie obfitszą niż ciotka, oraz ogromną ozdobną broszkę, mogącą pomieścić niewielką wyrzutnię pocisków.Obie panie wymieniły między sobą znaczące sygnały - podniesiona brew, skinienie głowy, wzruszenie ra­mion - Ford zaś starał się udawać, że niczego nie widzi.Nagle madame Flaubert pochyliła się i położyła dłoń na ręce Forda, któremu udało się nawet nie drgnąć.- Więc jesteś ciotecznym prawnukiem lady Quesady? - Głos miała silny i z dobrym rezonansem, co mogło oznaczać, że kiedyś uczono ją na śpiewaczkę.- Tylko dzięki jej uprzejmości - odparł gładko Ford, uśmiechając się kurtuazyjnie do ciotki Q.- Łączy nas nie pokrewieństwo krwi, a małżeństwo po stronie mego ojca.- Mówiłam ci przecież, Serafino - wtrąciła ciotka dość ostrym tonem.- Najmocniej przepraszam, ale wiesz, jak osobliwie pracuje moja pamięć.Ford nie potrafił rozstrzygnąć, czy groźba zawarta w tych słowach była zamierzona czy przypadkowa.Ciotka wyprostowała się na krześle.Najwyraźniej nie raz omawiały tę kwestię.Madame Flaubert przesłała Fordowi niedwuznaczny uśmiech,- Ciocia nie powiedziała ci pewnie, że jestem jej duchowym doradcą.Mimo woli spojrzał na ciotkę zaskoczonym wzrokiem.Na jej policzki wypełzły rumieńce.Choć nie spuszczał jej z oka, pąs powoli zbladł.Madame Flaubert ścisnęła mocniej jego dłoń, by ponownie zwrócić na siebie uwagę.Zmusił się, by spojrzeć jej w oczy.- Nie masz przekonania do przewodników duchowych? Widzę, że nie.Jesteś praktycznym młodym człowiekiem, jak przypuszczam zaś ta cała.Flota.nie rozwija zbytnio duchowej strony człowieka.Ford usiłował wymyślić w miarę neutralną odpowiedź.Choć jadąc na spotkanie z ciotką Q, wyobrażał sobie rozmaite rzeczy, spirytyzm nie przyszedłby mu do głowy.Wreszcie madame Flaubert poklepała go po ręce, jak klepie się dziecko, które właśnie przyniosło gorzkie rozczarowanie, i uśmiechnęła się smutno.- Cóż, kochany, to, czy się wierzy, czy nie, ma niewielkie znaczenie, o ile ma się czyste serce.Ale w twoim przypadku, w przypadku człowieka, który zarabia na życie tocząc wojny, widzę poważne problemy, chyba że zaczniesz szukać wznioślejszych ścieżek.- Jej dłoń zsunęła się nagle z jego ręki i opadła ciężko na stół.Madame Flaubert odchyliła się na oparcie krzesła i przymknęła oczy.Ford zerknął na ciotkę.Siedziała sztywno wyprostowana, mocno zaciskając wargi.W milczeniu wpatrywała się w podłogę, aż wreszcie madame Flaubert wydała cichy jęk, ocknęła się i - tak jak spodziewał się Ford - przemówiła:- Och! Czy coś mówiłam?- Później, Serafino.- Ciotka Q uniosła kryształowy dzwo­nek.W odpowiedzi na delikatny dźwięk pojawił się służący w liberii niosący tacę.Tego wieczoru Ford musiał przyznać, że czego by nie rzec o ciotce Q, ma ona genialnego kucharza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl