[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z wyjątkiem niepowtarzalnych wrażeń, jakim dostarcza jazda Abramsem (niektórzy czołgiści dostawali od tego choroby lokomocyjnej), symulator zapewniał niezrównane możliwości treningu w skomplikowanych taktycznie sytuacjach.Lepiej było tylko w Narodowym Ośrodku Szkoleniowym w Fort Irwin na kalifornijskiej pustyni i w podobnym obiekcie, który Armia zorganizowała Izraelczykom na pustyni Negew.– No, Angelo, sądzę, że twoi żołnierze zasłużyli sobie na parę piw w miejscowych Gasthausach.Ten manewr okrążający, który przeprowadziliście o drugiej dwadzieścia był bardzo sprytny.Giusti uśmiechnął się i pokiwał głową.– Dziękuję, panie generale.Przekażę pańską opinię mojemu S-3.To on wpadł na ten pomysł.– Zobaczymy się później, Angelo.– Tak jest, sir.– Podpułkownik Giusti zasalutował odjeżdżającemu dowódcy dywizji.– Co sądzisz, Duke?Pułkownik Masterman wyjął cygaro z kieszeni polowego munduru i zapalił.Zaletą pobytu w Niemczech było to, że zawsze można tu było dostać doskonałe kubańskie cygara.– Znam Angelo jeszcze z Fort Knox.Zna się na swojej robocie, a swoich oficerów wyszkolił szczególnie dobrze.Wydał nawet książkę, poświęconą zagadnieniom taktyki i szkolenia.– O? – Diggs był nieco zdziwiony.– Coś, co warto przeczytać?– Całkiem niezła rzecz – odpowiedział G-3.– Nie jestem pewien, czy zgadzam się ze wszystkim, co pisze, ale jest tam sporo niegłupich koncepcji.Wszyscy jego oficerowie też tak sądzą.Angelo jest jak dobry trener drużyny piłkarskiej.Nie ulega kwestii, że tej nocy solidnie dał Hunom w dupę.– Masterman przymknął oczy i potarł dłońmi po twarzy.– Te nocne ćwiczenia są trochę męczące.– Jak sobie radzi Lisle?– Kiedy sprawdzałem po raz ostatni, trzymał Niemców w garści.Nasi przyjaciele nie bardzo wiedzieli, jakimi siłami ich otoczył.Biegali w kółko, próbując zdobyć jakieś informacje.Krótko mówiąc: Giusti okazał się lepszy w sprawach zwiadu i, jak zawsze, miało to decydujące znaczenie.Ryan przeszedł korytarzem z Sali Roosevelta do Gabinetu Owalnego, gdzie był już rozstawiony sprzęt telewizyjny.Reporterzy wstali, kiedy wszedł, tak jak wstawały dzieci w szkole Św.Mateusza, kiedy do klasy wchodził ksiądz.Ale uczniowie z trzeciej klasy zadawali łatwiejsze pytania.Jack usiadł w obrotowym fotelu z elastycznym oparciem.Kennedy tak robił i Arnie wymyślił, że Jack też powinien.Człowiek, który podświadomie kołysze się na krześle sprawia swobodne wrażenie – tak przynajmniej twierdzili wszyscy eksperci od PR.Jack o tym nie wiedział, a gdyby wiedział, od razu wyrzuciłby ten fotel za okno.Arnie wiedział i załatwił sprawę, mówiąc mu po prostu, że dobrze się w tym fotelu prezentuje oraz zapewniając sobie poparcie Cathy Ryan.Fotel był zresztą naprawdę wygodny i tylko dlatego Ryan dał się Arnie’emu namówić, żeby z niego korzystał.– Możemy zaczynać? – spytał Jack.Kiedy prezydent zadawał takie pytanie, z reguły znaczyło to: „Bierzmy się, kurwa, do roboty!”.Ale Ryan sądził, że to zupełnie zwyczajne pytanie.Krystin Matthews reprezentował NBC.Byli też reporterzy z ABC i Fox, a przedstawicielem prasy był dziennikarz „Chicago Tribune”.Ryan polubił te bardziej kameralne konferencje prasowe, a media zaakceptowały taką formułę, ponieważ reporterów wyznaczano losowo, co było uczciwe, a wszyscy mieli dostęp do treści pytań i odpowiedzi.Z perspektywy Ryana dobre było również to, że w Gabinecie Owalnym reporterzy byli najczęściej mniej agresywni niż w gwarnej sali prasowej, gdzie zwykle łączyli się w grupy i przyjmowali mentalność tłumu.– Panie prezydencie – rozpoczął Krystin Matthews – odwołał pan z Pekinu naszą delegację handlową i ambasadora.Dlaczego było to konieczne?Ryan zakołysał się w fotelu.– Krystin, wszyscy widzieliśmy te wydarzenia w Pekinie, które tak poruszyły sumienie świata, zamordowanie kardynała i pastora, a potem poturbowanie, żeby użyć łagodnego określenia, wdowy po pastorze i członków jego parafii.Powtórzył w skrócie to, co mówił na poprzedniej konferencji prasowej, eksponując obojętność władz chińskich na to, co się stało.– Nasuwa się tylko jeden wniosek: rząd chiński obojętnie podchodzi do tego, co zaszło.Cóż, nam nie jest to obojętne.Narodowi amerykańskiemu nie jest to obojętne.Tej administracji nie jest to obojętne.Nie można zabić człowieka ot tak, jakby się zabijało muchę.Zwróciliśmy się w tej sprawie do władz chińskich.Odpowiedź, jaką otrzymaliśmy była niezadowalająca, więc odwołałem naszego ambasadora na konsultacje.– A sprawa negocjacji handlowych, panie prezydencie? – wtrącił dziennikarz „Chicago Tribune”.– Takiemu państwu jak Stany Zjednoczone trudno jest robić interesy z krajem, który nie uznaje praw człowieka.Sami mogliście się przekonać, co o tym myślą nasi obywatele.Myślę, że uważają te morderstwa za coś odrażającego, tak jak ja i, mam nadzieję, tak jak wy.– Więc nie będzie pan rekomendował Kongresowi normalizacji stosunków handlowych z Chinami?Ryan pokręcił głową.– Nie, nie będę, a nawet, gdybym to zrobił, Kongres postąpiłby słusznie, odrzucając taką rekomendację.– A kiedy mógłby pan zmienić stanowisko w tej kwestii?– Kiedy Chiny dołączą do grona krajów cywilizowanych i zaczną uznawać prawa zwykłych ludzi, jak robią to wszystkie inne wielkie kraje.– Więc mówi pan, że dzisiejsze Chiny nie są krajem cywilizowanym?Ryan poczuł się, jakby go ktoś zdzielił w twarz zdechłą rybą, ale uśmiechnął się tylko i odpowiedział: – Zabijanie dyplomatów nie jest cywilizowanym aktem, prawda?– A co o tym sądzą Chińczycy? – spytał facet z Fox.– Nie potrafię czytać w ich myślach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]