[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dotarł tam znacznie szybciej, niż można się było tegospodziewać po chorym na artretyzm człowieku w jego latach.Ogień ogarnął już cały hol.Flintman wciąż leżał na schodach.Ogrodnicy wyciągnęli bezwładne ciało księgowego nazewnątrz, po czym zajęli się Jimem.W miejscu, gdziespoczywała jego głowa, zdążyła się już utworzyć kałuża krwi.O dziewiątej wieczorem ogień rozprzestrzenił się na całyklasztor.Patrząc na strzelające w niebo fontanny iskier, staryJocker zadrżał, szepcząc bezmyślnie, że blask tego ognia jestjasny jak słońce. Rozdział 78.Carla wyszła z przyjęcia o wpół do drugiej.Czy zresztąmożna to było nazwać przyjęciem? Raczej stypą.Wypiła dwiebutelki wina i połowę trzeciej, a mimo to wciąż czuła sięprzygnębiona.Od jedenastej wieczorem Walter ledwie się do niejodzywał.Siedział wpatrzony w liczby pojawiające się nawiszącej na ścianie tablicy.Kiedy telefonicznie przekazanowyniki z St.Francis, zastygł z pełną szklanką w ręku z minązbitego psa.0 wpół do pierwszej wymknął się na chwilę dotoalety, a kiedy wrócił, Johnson nadal miał przewagędwudziestu tysięcy głosów.Carla skierowała się do wyjścia na Post Street, alezatrzymał ją szum deszczu.Padało od wielu godzin i rynsztokiprzy chodnikach zdążyły już zamienić się w rwące strumienie.Ujrzała światła reflektorów.Najnowszy czarny pope-toledoWaltera podjechał pod wejście.Kiedy znalazła się w samochodzie, kierowca zawrócił iruszył na zachód przez Post Street, po czym skręcił napołudnie w ulicę Mason.Deszcz bębnił o metalowy dachsamochodu, a zalewające szyby strugi wody przypominaływodospad.Carla odchyliła głowę do tyłu i zamknęła oczy.Walter zawiódł SP.Co będzie dalej?Samochód zwolnił przy skrzyżowaniu O'Farrell i Carlaotworzyła oczy.Na ścianie pobliskiego budynku zobaczyładwa wielkie, mokre od deszczu plakaty.Jeden z nichreklamował jakiś film.Wielkie zdjęcie przedstawiałostrzelającego z rewolweru kowboja.W rogu znajdował sięowalny portret młodej kobiety o kasztanowych włosach iujmującym uśmiechu. ESSANAY" PRZEDSTAWIA: Odwaga Broncho Billa"Nowa amerykańska  najsłodsza twarz Zachodu" MARGARET LESLIEUwagę Carli przyciągnął jednak drugi plakat:GAOSUJCIE NA HIRAMA JOHNSONA.Ktoś, komu niepodobało się to hasło, zniszczył afisz, zrywając długi paspapieru z fotografii nowego gubernatora.- Zatrzymaj się, Haines.- Pani Fairbanks.- Powiedziałam, żebyś się tu zatrzymał.- Niestety, proszę pani, ale mam polecenie zawiezć paniąprosto z przyjęcia do  Palace Hotel".- Niech cię diabli! - krzyknęła Carla, chwytając zaklamkę.- Też mi przyjęcie.Pieprzona stypa po politycznejśmierci.Natarła na drzwi całym ciężarem ciała iniespodziewanie klamka ustąpiła.Niewiele brakowało, byCarla wypadła na jezdnię.Tryskające spod kół fontanny wodychlusnęły na futro.Nie zważając na protesty kierowcy,podbiegła do plakatu.Deszcz moczył jej suknię, niszczyłstarannie upiętą fryzurę i rozmazywał makijaż.Chwiejąc sięna nogach, przystanęła przed portretem Hirama Johnsona,napluła nań, po czym zaczęła drapać go paznokciami.-Szczam na ciebie, Johnson, przeklęty, pobożny hipokryto!Szczam na ciebie i na tę całą praworządną bandę.- Proszę przestać - od strony ulicy dobiegł ją jakiś męskigłos.W chwilę pózniej usłyszała ostrzegawczy krzyk szofera.Kierowca szedł ku niej, oświetlony snopem światła zsamochodowych reflektorów.Jego piękna liberia zdążyła jużnasiąknąć wodą.Carla z jeszcze większą gwałtownością poczęła zdzieraćplakat.Złamała dwa paznokcie, ale to nie zmniejszyło jejzapału.Nagle znalazła się w powodzi jasnego światła.- Proszę nie świecić mi w oczy - wrzasnęła.Zwiatło jednak nie zgasło.Poza jego kręgiem Carladostrzegła młodego policjanta. - Nie wiem, kim pani jest, ale nie wolno niszczyćplakatów wyborczych.Nawet jeśli jest już po wyborach.Muszę zatrzymać panią i.Carla plunęła mu w twarz.Policjant zamrugał oczyma i otarł rękawem policzek.- Proszę mnie posłuchać.- zaczął, chwytając ją za ramię.Drugą, wolną ręką, Carla dosięgła twarzy młodegoczłowieka, zostawiając na niej trzy głębokie bruzdy popaznokciach.Policjant zaklął i sięgnął po gwizdek.Błagając żonę swego pracodawcy o spokój, szoferpróbował rozdzielić Carlę i młodego stróża prawa, ale było jużna to za pózno.Policjant był wściekły, Carla zaś zupełniestraciła panowanie nad sobą.Nagle rozległy się pośpiesznekroki.- Frank - zawołał policjant, jedną ręką wykręcając ramięCarli, a drugą trzymając się za policzek.- Na litość boską,pomóż mi z tą dziwką.Drugi z policjantów, starszy i potężniej zbudowany,pchnął Carlę pod ścianę.Plunęła także na niego i próbowałakopnąć go między nogi, szybko jednak została obezwładniona.Nowo przybyły policjant zrobił to sprawnie i bez wysiłku,spoglądając na nią beznamiętnym wzrokiem.Oczy Carlizaszły mgłą.W ręku policjanta błysnął jakiś metalowyprzedmiot i po chwili rozległ się cichy trzask.Z trudem utrzymując się na nogach, szerzej otworzyłaoczy.W świetle samochodowych reflektorów ujrzała lśniącąna nadgarstkach diamentową bransoletkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl